Sumienie… Nazywane bywa busolą moralną, sędzią, świadkiem, strażnikiem, wewnętrznym głosem, najtajniejszym sanktuarium, iskrą duchową. Mówi, nawet krzyczy, upomina, milczy. Czasem odzywa się jako wyrzuty sumienia. Można się w nim przejrzeć jak w lustrze. Dlatego szczery rachunek sumienia nie jest rzeczą łatwą.
Do zajęcia się tematyką sumienia skłoniły nas powody dwojakiego rodzaju. Po pierwsze, chodzi o społeczną rolę sumienia i jego miejsce w systemie prawnym – nie tylko o klauzulę sumienia, lecz także zarzuty, że prawo chce zastępować sumienia. Po drugie zaś, sumienie jest jednym z kluczowych pojęć papieskiej adhortacji Amoris laetitia. Dokument ten można wręcz traktować jako kościelny rachunek sumienia z głoszonej tradycyjnie zasady prymatu sumienia.
Jak zwraca uwagę ks. Alfred Marek Wierzbicki, sumienie jest prawdoczułe, ale nie jest wyrocznią. Można je też oszukiwać – czyli wprowadzać w błąd samego siebie. Można uciekać od wolności i zrezygnować z samodzielności, poddając się totalnie jakiemuś zewnętrznemu autorytetowi. Nic jednak bardziej niż sumienie nie stanowi o autonomii osoby.
Choć wielu widzi sumienie jako pojęcie kryptochrześcijańskie, to jego korzenie sięgają czasów przed Chrystusem. W teoriach sumienia przenikają się rozum, wola i uczucia. Co prawda, współcześni myśliciele rzadko zajmują się tą tematyką, ale – jak pokazują dyskusje w tym numerze „Więzi” – również po nowożytnej „śmierci Boga” trudno obyć się bez pojęcia sumienia. Dlatego Sebastian Duda stawia tezę, że mówić o sumieniu to mówić o godności człowieka, o tym, że osoba ludzka jest więcej niż tylko egzemplarzem gatunku.
Jest wreszcie sumienie – trybunałem. Wszyscy w końcu odpowiemy „przed Bogiem lub przed własnym sumieniem” – jak ujmuje to zapis konstytucyjny, sformułowany przez Tadeusza Mazowieckiego, którego też w tym numerze wspominamy, w 90-lecie urodzin.