Zima 2024, nr 4

Zamów

Kino. Tę wiarę Europa trzyma w sercu

Maren Ade odbiera Europejską Nagrodę Roku za reżyserię „Toni Erdmann” 10 grudnia we Wrocławiu. Fot. Filip Basara / EFA

W podsumowaniu kulturalnych wydarzeń roku w Polsce nie sposób nie wspomnieć o ceremonii Nagród Europejskiej Akademii Filmowej 10 grudnia we Wrocławiu.

To mocny akcent na zakończenie sezonu kulturalnego Europejskiej Stolicy Kultury, lecz także święto kina dla widzów. Po raz pierwszy w historii rozdania nagrody w dzień gali pokazano w Kinie Nowe Horyzonty wszystkie nagrodzone i nominowane filmy tegorocznej edycji (czyli ponad czterdzieści tytułów).

Wielu pokazom towarzyszyły spotkania z twórcami, a cała ceremonia była transmitowana na żywo w Kinie Nowe Horyzonty. Dzięki temu czuło się bliskość z filmowcami, którzy byli widoczni nie tylko w blasku fleszy na czerwonym dywanie. Szczególnie zapamiętam moment, w którym obecnemu przed pokazem Kenowi Loachowi członek widowni wręczył list otwarty z prośbą o nakręcenie filmu o ikonie ruchu na rzecz praw lokatorów Jolancie Brzeskiej. W geście tym widziałam oczekiwanie widza wobec filmowców, aby mówili o sprawach ważnych. Symbolem tego jest kino Loacha. Jedynym źródłem niedosytu były fizyczne limity – nie da się obejrzeć więcej niż kilka tytułów w ciągu jednego dnia.

Europa i kino potrzebują siebie nawzajem

Podczas gali wybrzmiał bardzo mocno apel o utrzymanie Europy jako wspólnoty wartości. Wielu z nagradzanych twórców w przemówieniach odwoływało się do kina jako tej siły, która może zachęcać ludzi do otwierania się na drugiego człowieka i otwierania granic. Europejski Film Dokumentalny Roku („Fuccoamare. Ogień na morzu” Gianfranco Rosiego) jest świadectwem aktów solidarności wobec Syryjczyków. Przypomniano także twórców, którzy prześladowani są za swoją sztukę. Masza Alochina z rosyjskiej, antyputinowskiej grupy artystycznej Pussy Riot zaapelowała o wsparcie dla ukraińskiego reżysera Olega Sencowa, który odbywa karę w kolonii karnej na Syberii, po tym jak został przez władze rosyjskie zatrzymany na Krymie pod zarzutem działalności terrorystycznej.

Pierce Brosnan odbiera nagrodę honorową Europejskiej Akademii Filmowej
Pierce Brosnan odbiera nagrodę honorową Europejskiej Akademii Filmowej 10 grudnia we Wrocławiu. Fot. Filip Basara / EFA

Nagrodzona Europejską Nagrodą za Koprodukcję Leontine Petit mówiła o filarze europejskiego kina, jakim są koprodukcje, obecnie zagrożone przez ograniczanie zasady swobodnego przepływu w Unii. Bez koprodukcji europejskie kino mogłoby stracić źródło swojej różnorodności  i wrażliwości.

Polska tęsknota za Europą, europejska tęsknota za Polską

Prowadzący ceremonię Maciej Stuhr przywołał zdanie, które wypowiedział Krzysztof Kieślowski odbierając w 1988 roku pierwszą nagrodę nowo powstałej Europejskiej Akademii Filmowej za „Krótki film o zabijaniu”: – Mam nadzieję, że Polska jest jeszcze w Europie.

Było to nie tylko przepełnione gorzkim humorem nawiązanie do aktualnej sytuacji politycznej, lecz także przypomnienie, jak silne związki łączą polskie kino z Europejską Akademią Filmową. Polscy reżyserzy, Krzysztof Zanussi, Krzysztof Kieślowski i Andrzej Wajda, byli jej współinicjatorami. Przewodniczący Akademii Wim Wenders nie krył wzruszenia, kiedy wspominał Wajdę jako reżysera, który w 1990 roku otrzymał od Akademii nagrodę za całokształt twórczości, przez następne dwadzieścia pięć lat robił dalej filmy i wychował całe pokolenia twórców. W pokazanym krótkim filmie wspomnieniowym Andrzej Wajda mówi, że najwięcej uczył się nie oglądając swoje filmy, ale myśląc o nich i zastanawiając się, jak mógłby nakręcić je inaczej.

O polskim filmie nie zapomniała publiczność. Europejską Nagrodę Publiczności otrzymał film „Body/Ciało” Małgorzaty Szumowskiej, który potrafił zadać pytania o relacje ze zmarłymi i przenikanie się życia codziennego z metafizycznym. Radosław Ochnio został nagrodzony za dźwięk do thrillera „11 minut”.

Kino w poszukiwaniu empatii

Wszystkie pięć nominowanych do Filmu Roku produkcji („Elle” Paula Verhoevena, „Ja, Daniel Blake” Kena Loacha, „Julietę” Pedro Almodóvara, „Pokój” Lenny Abrahamsona i „Toni Erdmann” Maren Ade) łączy temat zmagania się z samotnością, izolacją, odbudową więzi międzyludzkich i sił wewnętrznych. Odbierając główną nagrodę reżyser zwycięskiego filmu „Toni Erdman” Maren Ade powiedziała, że film jako forma sztuki „pozwala na odbycie podróży do głowy drugiego człowieka i rozwinięcia w sobie empatii”. Film zatriumfował też w pozostałych najważniejszych kategoriach (Scenarzysta Roku, Reżyser Roku, Europejski Aktor i Europejska Aktorka Roku).

Osią filmu jest  relacja pomiędzy ojcem Winfredem Conradi (Peter Simonischek), który niespodziewanie przyjeżdża do Bukaresztu, aby spędzić kilka dni z córką Ines Conradi (Sandrą Huller), menedżerką wysłaną przez korporację do rumuńskiej filii firmy. Żartami i szaleństwami przewraca do góry nogami codzienność kobiety, ale i zmusza do zadania sobie najważniejszych pytań o sens jej życia. Z jednej strony film może być odczytany jako inteligentna i zabawna satyra na rzeczywistość korporacji, ale na głębszym poziomie zadaje pytanie o to, czym jest autentyczność i bliskość. Chociaż alter ego Winfreda, ekscentryczny coach Toni Erdman, wzbudza w otoczeniu Ines rozbawienie, to jednocześnie intryguje i pociąga. Może właśnie wyczuwają w nim jakąś szczerość i spontaniczność, której wokół brakuje? Co jednak musi wydarzyć się między ojcem a córką, żeby Ines sama dotarła do swojego głęboko skrywanego bólu i poczuła prawdziwą obecność, ojca, a nie tylko widziała błazenadę? Przepaść emocjonalna pomiędzy obiema postaciami została znakomicie odegrana. Simonischek jest drażniący, nieporadny i zabawny zarazem. Huller jako kobieta zasłaniająca swoją wrażliwość nieskazitelną elegancją i profesjonalizmem jest olśniewająca.

Wesprzyj Więź

Trzeba jednak przyznać, że film Ade miał bardzo mocnych rywali. „Ja, Daniel Blake” Loacha to mocne i wyraziste kino społeczne, którego bohaterowie zmagający się z bezdusznym systemem pomocowym budzą nas podziw i sympatię. „Pokój” Lenny’ego Abrahamsona jest adaptacją powieści o wychodzeniu z traumy opowiedzianą z dwóch punktów widzenia: dorosłego i dziecka, którzy wracają do codzienności po siedmiu latach życia w zamknięciu. Wzajemna walka o siebie matki i dziecka porusza do głębi. Natomiast Pedro Almodóvar w „Juliecie” sięgnął po relacje matki i córki rozdzielonych w przeszłości i po raz kolejny pokazał, że jest mistrzem portretów kobiet w europejskim kinie.

Zwykłe szczęście fińskiego boksera

Jeszcze inne spojrzenie na szczęście i sukces pokazuje skromny, czarno-biały film Juho Kuosmanena „Olli Mäki. Najszczęśliwszy dzień jego życia”, który zwyciężył w kategorii Europejskie Odkrycie Roku. To oparta na faktach historia Olli’ego Mäki’ego (granego przez Jarkko Lahtiego), zdolnego boksera-amatora, który niespodziewanie staje do walki o mistrzostwo Finlandii. Chociaż chciałby wygrać, to jednak w przeciwieństwie do swojego managera, ambitnego Eelisa Aska (Eero Milonoffa), nie znosi medialnego szumu i kolacji ze sponsorami. Jest też coraz bardziej pochłonięty rodzącym się uczuciem do sympatycznej Raji (w tej roli Oona Airola). Film odwraca częsty motyw filmów sportowych, jakim jest schemat walki z samym sobą. Ważniejsza od pokonania barier własnego ciała staje się odpowiedź na pytanie, co to znaczy być sobą i co jest źródłem radości. To także zabarwiony łagodną melancholią portret lat sześćdziesiątych, nakręcony na taśmie 16 mm.

Słuchając laudacji wygłoszonych na rzecz nagrodzonych twórców i podziękowań laureatów, myślałam o tym, jak różnią się te wystąpienia od oscarowych, jak wiele trafnych myśli o kinie wyrażają. Odbierając nagrodę za Wkład w Światową Kinematografię francuski scenarzysta Jean-Claude Carrière (m.in. „Danton” Wajdy), opisał kino jako wiarę w to, że za górami otaczającymi symboliczną wioskę, dobrze znaną nam przestrzeń, kryje się fascynujący świat. Wydaje się, że Europa wciąż tę wiarę trzyma w sercu.

Podziel się

Wiadomość