Już czas, by przestać myśleć na sposób ziemski, a zacząć myśleć na sposób niebieski. Nie jesteście już tylko wygnańcami z raju w odzieniu ze skóry zwierząt, ale przeznaczeni jesteście do nieba.
Św. Jana Chrzciciela często nazywa się ostatnim prorokiem Starego Testamentu. Wobec Jezusa, którego zapowiada, i który przyniesie światu nowy porządek, św. Jan jest przedstawicielem czasów dawnych, przedstawicielem tej ludzkości, która została wygnana z raju. O jego funkcji mówi nawet jego ubranie: „Sam zaś Jan nosił odzienie z sierści wielbłądziej i pas skórzany około bioder” (Mt 3,4). Ten opis przywołuje inny moment z historii zbawienia, z jej początków, gdy pierwsi rodzice zostali wygnani z raju. Jak czytamy w księdze Rodzaju, „Pan Bóg sporządził dla mężczyzny i dla jego żony odzienie ze skór i przyodział ich” (Rdz 3, 21).
Do tego wydarzenia nawiązał ostatnio papież Franciszek w Liście apostolskim „Misericordia et misera”: „Wystarczy pomyśleć na przykład o uczynku miłosierdzia wobec ciała: nagich przyodziać (Mt 25, 36.38.43.44). Prowadzi nas ono do początków, do ogrodu Eden, kiedy Adam i Ewa odkryli, że są nadzy i, czując że zbliża się Pan, byli zawstydzeni i ukryli się (por. Rdz3, 7-8). Wiemy, że Pan ich ukarał; a jednak »sporządził dla mężczyzny i dla jego żony odzienie ze skór i przyodział ich« (Rdz 3, 21). Wstyd został przezwyciężony, a godność przywrócona”. To sam Bóg sporządza dla człowieka ubranie, aby zakryć jego nagość i przywrócić mu godność. Ale wiemy dobrze, że ten miłosierny gest Boga był niewystarczający, był jedynie znakiem miłosierdzia, które ma się dopiero okazać, gdy nadejdzie „pełnia czasów”. Owszem, człowiek opuścił raj okryty ubraniem, a więc zatroszczony przez Boga o jego codzienność, jego życie doczesne, jego ziemskość, ale przecież w niczym nie zmieniało to statusu człowieka wobec Boga, nie zmieniało to jego stanu wygnania. „Grzechem Adama ludzie uwikłani / Wygnani z raju wołali z otchłani” – jak śpiewamy w pieśni adwentowej.
Nie przez przypadek więc św. Jan Chrzciciel „nosił odzienie z sierści wielbłądziej i pas skórzany około bioder”. W ten sposób bowiem przywoływał symbolicznie owo „odzienie ze skóry”, które Bóg sporządził naszym przodkom, a tym samym uświadamiał tym, którzy przychodzili do niego, kim są i jaki jest ich status. Wszyscy – podobnie jak on – są wygnańcami z raju. Owszem, od wieków Bóg troszczy się o nasze potrzeby, przyodziewa nas niczym lilie polne, ale wciąż czekamy na zbawiciela, tego, który „jest mocniejszy” od niego, od Jana Chrzciciela, i od wszystkich nas.
Jan przychodzi, by głosić nawrócenie. Motywem tegoż nawrócenia ma być bliskość Królestwa Bożego. Historia zbawienia zdaje się wypełniać, a przynajmniej osiągać punkt kulminacyjny. Przeszłością jest raj, z którego zostaliśmy wygnani, ale oto zbliża się nasza chwalebna przyszłość, a jest nią Królestwo Boże. Jego nadejście domaga się nawrócenia. Jak wiemy, nawrócenie to w języku greckim „metanoia”, co bywa tłumaczone jako „zmiana myślenia”, „odmiana myślenia”. Można więc powiedzieć, że Jan Chrzciciel wzywa dzisiaj swoich współczesnych, a poprzez karty Ewangelii także każdego z nas: zmieńcie myślenie, odmieńcie myślenie, bo bliskie jest królestwo niebieskie.
Czytając dzisiejszą ewangelię, dochodzę do wniosku, że to dobrze, że miłosierdzie jest słabe
Ale co to znaczy „zmienić myślenie”? Z jakiego na jakie? W tym greckim słowie kryją się dwa wyrazy: „noūs”, czyli umysł, myślenie, oraz „meta”, które wskazuje nie tylko na zmianę, na przykład kierunku, ale wskazuje na wykraczanie poza i ponad, na wejście na wyższy poziom. Wiemy, że jest fizyka i jest metafizyka. Fizyka to nauka o tym, co przyrodzone, metafizyka – o tym, co nadprzyrodzone, co jest ponad i poza tym, co fizycznie doświadczalne. Można więc powiedzieć, Jan Chrzciciel, a po nim wielokrotnie będzie powtarzał to Jezus, mówi dzisiaj nie tyle o odmianie myślenia, ale o jego przekroczeniu. Tu nie chodzi tylko o kierunek, ale o to, by wznieść się na inny poziom. „Nawracajcie się” to znaczy „przekroczcie wasze myślenie”, „wyrośnijcie poza wasze myślenie”, miejcie odwagę porzucić wasze ludzkie myślenie i zacznijcie myśleć kategoriami królestwa niebieskiego. Już czas, by przestać myśleć na sposób ziemski, a zacząć myśleć na sposób niebieski. Nie jesteście już tylko wygnańcami z raju w odzieniu ze skóry zwierząt, ale przeznaczeni jesteście do nieba. Św. Jan nosi w sobie obraz pierwszego Adama wygnanego z raju, który zapowiada, a potem sam spotyka się z drugim Adamem, z Chrystusem, który raj przywróci, a „odzienie ze skór” zamieni na „szatę nieśmiertelności”.
Ale cóż to znaczy zacząć inaczej myśleć? Papież Franciszek odpowiadał nam na to pytanie przez cały rok, próbując przeorientować całe nasze myślenie i dać mu jeden zasadniczy rys, a jest nim miłosierdzie. Niejednokrotnie słyszałem, że miłosierdzie jest słabe, że jest naiwne, że jest nieżyciowe. Czytając dzisiejszą ewangelię i wezwanie do wykroczenia poza ziemskie myślenie, dochodzę do wniosku, że to dobrze, że miłosierdzie jest słabe, naiwne i nieżyciowe. „Bóg wybrał właśnie to, co głupie w oczach świata, aby zawstydzić mędrców, wybrał to, co niemocne, aby mocnych poniżyć (1 Kor 1, 27)”. Gdyby wybrał mądre i mocne, czym różniłby się od świata?
26 grudnia wyruszy z Berlina „Civil March For Aleppo”, marsz cywilów z całej Europy do oblężonego miasta. Inicjatorką tego marszu jest Anna Alboth, Polka mieszkająca w Berlinie. Na internetowej stronie inicjatywy można przeczytać: „Nauczono nas braku sprzeciwu wobec wojny. Bierności. Ulegliśmy przekonaniu, że władzy, która pociąga za sznurki, należy się bać i nie stawiać jej oporu. (…) Ale dłużej nie możemy udawać. (…) Czy jesteśmy szaleni? Wydaje nam się, że szaleństwem jest dłużej czekać, aż wszyscy cywile tam zginą. Idźmy tam i połóżmy kres temu obłędowi!”. Idea wydaje się rzeczywiście szalona. Tysiące ludzi wyruszą zimą przez Europę, Turcję do Aleppo. Dokładna trasa właśnie powstaje, Ania i kilkadziesiąt osób z różnych krajów, które zaangażowały się w akcję, konsultują się m. in. z pracownikami humanitarnymi w Syrii i Libii, konsultantami armii tureckiej i konsulami poszczególnych krajów. To przecież trudna logistycznie inicjatywa. Można się dołączyć w drodze na dzień, tydzień, na godzinę.
Wiemy, czym były krucjaty. Na filmie pt. „Królestwo niebieskie” można zobaczyć, jak średniowieczne chrześcijaństwo rozumiało zakładanie królestwa niebieskiego na ziemi. Chodziło o to, by odbić grób Jezusa z rąk niewiernych i ustanowić tam katolickie państwa. Ogniem i mieczem, jak wiemy. Ta „krucjata” – jeśli do niej dojdzie – będzie zupełnie inna. Też wyruszy do Ziemi Świętej, wszak Syria to jej część. Też będzie proklamować królestwo niebieskie na ziemi, to zapowiedziane przez Jana i Jezusa. Ale już inaczej: ani mieczem, ani ogniem, ale solidarnością, miłością, przebaczeniem, dobrem. Szalona idea, ale może nie można inaczej, aby „zawstydzić mędrców” i „mocnych poniżyć”. Szalona idea, ale przecież – jak sam mówił – Jego królestwo „nie jest z tego świata”. Królestwa „tego świata” – jak na razie – nie dają sobie rady. Czas, by wezwać innego króla niż Putin, Asad, Obama i inni.