„Modlę się, ale się pogubiłem. Czy ja modlę się do pustki” – mówi ojciec Rodrigues. Martin Scorsese kończy projekt swojego życia. Tak mówi o swoim najnowszym filmie.
„Milczenie” jest ekranizacją inspirowanej prawdziwymi wydarzeniami powieści Shusaku Endo z 1966 rok, wydanej zresztą wtedy po raz pierwsz w Polsce przez wydawnictwo „Znak” potem było drugie wydanie w PAX-ie. Podobno „Znak” w związku z filmem Scorsesego ma wznowić tę powieść, uzanawaną za jedno z najważniejszych dzieł literatury dwudziestowiecznej.
Wielki reżyser od trzydziestu lat chciał dokonać adaptacji; zabierał się do „Milczenia” kilkakrotnie, ale okazało się, że film ten wymaga ogromnych środków finansowych i za każdym razem plany krzyżował brak pieniądzy. Nawet taki mistrz jak Scorsese miał kłopoty z zebraniem funduszy. Akcja filmu osadzona jest w XVII-wiecznej Japonii. Młodzi jezuici zostają wysłani przez przełożonych do Azji, aby wspomóc miejscowych katolików. Zakonnicy znaleźli chrześcijan ukrywających się i w wielkim rozproszeniu. Okrutne prześladowania. Opierających się, tych, którzy nie chcieli wyrzec się wiary, więziono i skazywano na śmierć przez wykrwawienie, wieszając ich głową w dół. W taką sytuację wchodzą jezuiccy ewangelizatorzy. Powieść prowokowała do dyskusji teologicznej; jestem pewny, że podobnie będzie z filmem Scorsesego. W Watykanie ma się odbyć specjalny pokaz dla jezuitów; może przyjdzie Franciszek?
Wystąpią m.in.: Andrew Garfield jako ojciec Sebastião Rodrigues; Liam Neeson jako ojciec Cristóvão Ferreira; Adam Driver jako ojciec Francisco Garrpe.
Premiera w Polsce w połowie lutego.
Uważam Scorsesego za największego artystę współczesnego kina, a poza tym on doskonale czuje, to co nazywamy „duchowością religijną”. Jedna z osób, która widziała w Ameryce roboczą wersję, powiedziała mi, że jest to arcydzieło, piorunujące, przerażające i piękne. Więc czekamy. Tymczasem trailer, który właśnie dzisiaj pojawił się w sieci.
Śmierć w wyniku „tortury jamy” następowała chyba w wyniku powolnego wylewu krwi do mózgu, skoro skazańca, mocno skrępowanego sznurami, wieszano głową w dół (podobno agonia mogła trwać do 10-12 dni).