W liście apostolskim „Misericordia et misera” papież Franciszek zaprasza do kreowania „kultury miłosierdzia”, „w której nikt nie patrzy na innych obojętnie lub odwraca wzrok, gdy widzi cierpienie innych”.
Modelem miłosiernego działania Kościoła papież Franciszek czyni w liście apostolskim „Misericordia et misera” spotkanie Jezusa z kobietą cudzołożną (J 8). Punktem wyjścia jest dla niego stwierdzenie św. Augustyna, który mówi, że oto spotkali się misericordia (Jezus) i misera (kobieta). Polskie tłumaczenie listu przekłada łacińskie słowo misera jako „nieszczęśliwa”, co jest – nomen omen – nieszczęśliwym tłumaczeniem.
Polska wersja traci piękną grę słów (miser – miser), która obecna jest w innych językach (niem. die Barmherzigkeit und die Erbärmliche, ang. mercy with misery, hiszp. la misericordia y la miserable, wł. la misericordia e la misera). Kobieta cudzołożna nie jest jedynie „nieszczęśliwa”, ale w swej sytuacji jest także „godna litości”, „godna miłosierdzia” albo nawet „ta, której potrzebne jest miłosierdzie”.
Miłosierdzie ma przezwyciężyć wstyd ubogich i przywrócić im godność
Spotkanie „miłosierdzia” z „nieszczęściem” jest także spotkaniem „miłosierdzia” z „potrzebą miłosierdzia”. Teologiczna myśl papieża Franciszka, która ujawnia się w tym liście, jest jasna: Bóg wychodzi naprzeciwko ludzkiemu nieszczęściu, a jedynym sposobem zaradzenia temu nieszczęściu jest miłosierdzie, dlatego każda ludzka sytuacja naznaczona jakimkolwiek nieszczęściem – duchowym czy materialnym – jest „godna” Bożego miłosierdzia, jest jednocześnie na nie otwarta, w pewnym sensie „domaga się” miłosierdzia. Z tego fundamentalnego założenia wynikać powinno całe miłosierne działanie Kościoła, które nie może ograniczyć się jedynie do Jubileuszu Miłosierdzia.
Dla papieża Franciszka nie ma niczego, co mogłoby być czytane poza tym teologicznym modelem. Miłosierdzie jest obecne we wszystkim, a właściwie wszystko jest wielorakim sposobem ujawniana się miłosierdzia: celebracja Eucharystii, głoszenie słowa Bożego (homilia), sprawowanie sakramentów uzdrowienia (pokuty i namaszczenia chorych), towarzyszenie w życiu codziennym, realizacja powołania małżeńskiego, czyny nazywane uczynkami miłosiernymi. Już samo liturgiczne celebrowanie miłosierdzia jest nie tylko jego głoszeniem, proklamacją, ale jest skuteczne, performatywne. Miłosierdzie, które jest głoszone, jednocześnie „dzieje się”.
We wszystkich tych sferach działania i życia Kościoła papież Franciszek zaprasza do poczynienia kolejnego kroku naprzód, by nie powiedzieć – do radykalizacji celebrowanego, przeżywanego i czynionego miłosierdzia. W sferze celebracji konkretnym tego przejawem jest przedłużenie funkcji misjonarzy miłosierdzia, dalsze zezwolenie, by wszyscy kapłani mogli rozgrzeszać z grzechu aborcji czy uznanie ważności spowiedzi sprawowanej przez kapłanów Bractwa Święto Piusa X. Wszystko to ma służyć temu, aby pojednanie z Bogiem uczynić jak najbardziej możliwym.
Niech kapłan w konfesjonale będzie wielkoduszny sercem
W sferze działania papież Franciszek zaprasza do kreowania „kultury miłosierdzia”, „w której nikt nie patrzy na innych obojętnie lub odwraca wzrok, gdy widzi cierpienie innych”. O wszystkich konkretnych sytuacjach, gdzie powinno się objawiać czynne miłosierdzie, papież mówił i pisał już wielokrotnie. Nowością jest w liście wskazanie na teologiczne racje do takiego działania. Papież włącza tutaj piękny obraz Boga z Księgi Rodzaju – Boga, który sprawiedliwie karze, a jednocześnie bardzo konkretnie troszczy się o człowieka, sporządzając mu odzienie. „Wstyd został przezwyciężony, a godność przywrócona” – pisze Franciszek. To zdanie może być kluczem do teologicznego rozumienia czynnego miłosierdzia. Jego celem nie jest – jak się często zarzuca Franciszkowi – pomoc socjalna, koncentrująca się na wyrównaniu statusu materialnego ubogich i wykluczonych. Celem jest to, co Bóg zrobił wobec człowieka: przezwyciężyć wstyd ubogich, wykluczonych, cierpiących, a jednocześnie przywrócić im godność. Nie chodzi bowiem jedynie o ubóstwo czy nieszczęście materialne, ale o utraconą godność, „z której zostali ogołoceni”. Temu też ma służyć obchodzenie Światowego Dnia Ubogich w XXXIII Niedzielę Zwykłą, gdyż nie można inaczej spotkać się z Jezusem Królem Wszechświata jak za pośrednictwem tych, z którymi sam się utożsamił.
Dla mnie jako kapłana jeszcze jeden (spośród wielu) jest bardzo ważny. Kiedy papież mówi o spotkaniu Jezusa i kobiety cudzołożnej, podkreśla wartość Jezusowego milczenia. „Podobnie jak Jezus w obliczu kobiety cudzołożnej postanowił milczeć, aby ocalić ją od kary śmierci, tak i kapłan w konfesjonale niech będzie wielkoduszny sercem, wiedząc, że każdy penitent przypomina mu o jego osobistej kondycji: grzesznika, ale szafarza miłosierdzia”. To milczenie kapłana wobec grzesznika jest przede wszystkim powstrzymaniem się przed pochopnym sądem, opanowaniem rodzącej się w nas legalności („mamy pokusę, by dać pierwszeństwo sprawiedliwości, wywodzącej się jedynie z norm”), aby zawsze dać pierwszeństwo miłosierdziu („trzeba wierzyć w moc, która wypływa z łaski Bożej”).
Franciszek po raz kolejny przypomina, że „nikt z nas nie może obwarować miłosierdzia warunkami. Jest ono zawsze aktem bezinteresowności Ojca niebieskiego, miłości bezwarunkowej i niezasłużonej”. To jedno z ważniejszych sformułowań w najnowszym liście Franciszka. I chyba jedno z najtrudniejszych. Tak często bowiem w działaniu Kościoła oraz w czynieniu miłosierdzia tę „ekonomię łaski” zastępujemy „ekonomią prawa”, które koncentruje się na warunkach i wymaganiach. W liście aż sześć razy papież pisze o Bogu, który „wychodzi na spotkanie”. Jeśli można bowiem mówić o jakimś warunku miłosierdzia, to jest nim jedynie „pierwszeństwo Boga”.
Tekst ukazał się pierwotnie jako komentarz ks. Andrzeja Draguły dla Katolickiej Agencji Informacyjnej.
To kultura miłosierdzia sprawia, że potrafimy szczerze powiedzieć “dzień dobry”, uśmiechnąć się do bliźniego i wykonać szereg innych gestów, może nie najwyższej wagi, ale jakże cennych w budowaniu relacji z drugim człowiekiem. Dzięki tej właśnie kulturze miłosierdzia potrafimy na co dzień reagować na nawet niewielką krzywdę, jaka spotyka naszego brata czy siostrę. To jest, w moim przekonaniu, niezbędne wprowadzenie do czynienia dzieł miłosierdzia.