Jesień 2024, nr 3

Zamów

Bóg po naszej stronie

Od tego, czy w danym przypadku Bóg nas wysłuchał czy może nie, o wiele ważniejsze wydaje się pytanie, czy była w nas wiara, że Bóg jest przy nas i bierze nas w obronę.

Właściwie to należałoby dzisiaj wygłosić homilię o skuteczności wytrwałej modlitwy. Tak przecież sugeruje i pierwsze czytanie, i Ewangelia, wskazując na przykład Mojżesza i wdowy. Ten pierwszy dzięki wytrwałej modlitwie wygrał z Amalekitami. Wdowa natomiast dzięki swej uporczywości, a nawet naprzykrzania się, została wzięta w obronę przez sędziego, i to niesprawiedliwego! Te dwa obrazy zostawia nam dzisiaj Kościół jako wzory uporczywej, a w konsekwencji skutecznej modlitwy.

Wielu z nas ma doświadczenia, które są bliskie tym dwóm biblijnym obrazom. Wielu z nas może podać przykłady z własnego, a może i cudzego życia, gdy wytrwała modlitwa dała oczekiwane rezultaty. Wielu z nas może powiedzieć, że Pan nie zwlekał w ich sprawie. Wielu jednak z nas – niestety – mogłoby podać przykłady przeciwne. Wielu z nas niejednokrotnie podnosiło ręce jak Mojżesz, prosząc jednocześnie o wsparcie swych najbliższych, jakiegoś Aarona i jakiegoś Chura. A mimo to zostaliśmy pokonani przez różnych współczesnych Amalekitów przychodzących pod postacią jakiegoś nieszczęścia, choroby, utraty pracy, nieudanego egzaminu, zdrady kogoś bliskiego czy jakiejkolwiek innej życiowej przegranej. Wielu z nas naprzykrzało się Bogu „dniem i nocą” i – inaczej niż wdowa z przypowieści – wcale nie poczuło się wziętym w obronę. Doświadczenie przeciwko doświadczeniu. Świadectwo przeciwko świadectwu. Przykład przeciwko przykładowi. I żadnego z nich zakwestionować się nie da.

Aby wyjść z tego impasu, proponuję zejść głębiej do Ewangelii. Oto do sędziego przychodzi wdowa z prośbą, aby ją wziął w obronę przed jej przeciwnikiem w sądzie. Użyte tutaj greckie słowo antidikos wskazuje na kogoś, z kim miała spór sądowy. Być może był to ktoś, kto ją niesłusznie oskarżył, skoro szukała ratunku w sądzie. To samo greckie słowo pojawia się w Pierwszym liście św. Piotra, gdy ten wzywa swoich braci do czujności, ponieważ „Przeciwnik wasz, diabeł, jak lew ryczący krąży szukając kogo pożreć” (1P 5, 8). W ten oto sposób ta przypowieść o wytrwałej modlitwie nabiera głębszego sensu i staje się przypowieścią o zbawieniu, o obronie przed tym przeciwnikiem człowieka, którym jest diabeł. A któż nas weźmie przed nim w obronę? „A Bóg, czyż nie weźmie w obronę swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do Niego, i czy będzie zwlekał w ich sprawie?”. Zaiste nie będzie zwlekał. I prędko ich weźmie w obronę. A właściwie już wziął.

W operze Mieczysława Weinberga „Pasażerka” opartej na powieści Zofii Posmysz o takim samym tytule jest znacząca scena. Bronka, jedna z więźniarek, prosi Boga: „Błagam cię we łzach: proszę, spraw, proszę spraw, by przeminęły mroczne burze, by znów zaświeciło słońce, by były syte, zdrowe i miały buty – moje dzieci”. Kiedy inna więźniarka – Krystyna przynosi wosk na świecę, Bronka mówi do niej: „Pan Bóg o tobie nie zapomni”. Na co Krystyna oponuje: „Już mnie zapomniał – i inne też”. A po chwili dodaje: „[…] a może Bóg znowu stał się człowiekiem i umarł, został zamordowany w Oświęcimiu”. Bronka bierze te słowa za bluźnierstwo i szybko napomina swoją sąsiadkę z pryczy: „Grzeszysz, grzeszysz, milcz!”. Ale czy to rzeczywiście było bluźnierstwo?

Zdarza się, że Bóg wysłuchuje nasze modlitwy. I zdarza się, że ich nie wysłuchuje, przynajmniej tak jak byśmy tego chcieli. Czy te kobiety i wszyscy inni nie modlili się w obozie o dobre rzeczy: o życie, o wolność, o przetrwanie? A przecież wiele z nich nie przeżyło i nie doczekało się wolności. Jedni tam tracili wiarę, a inni ją zyskiwali. Ale zyskiwali ją chyba jedynie ci, którzy wierzyli, że Bóg bierze ich prawdziwie w obronę nie wtedy, gdy posłuszny jest ich prośbom, ale najprawdziwiej wtedy, gdy dzieli ich los.

Nie, ta operowa Bronka z Auschwitz nie bluźniła. W tym piekle na ziemi, gdzie wydawało się, że panowanie przeciwnika – diabła jest bliskie, pewne i namacalne, Bóg broni człowieka, stając wraz z nim pośrodku zła. „Widocznie – pisze ks.T. Halík – czymś naprawdę obrzydliwym, beznadziejnym i chyba niemożliwym jest cierpieć bez Boga. Cierpieć bez niczyjej bliskiej obecności, w otchłani anonimowego absurdu, ślepego przypadku bądź nieubłagalnego losu bez twarzy i serca, który nie może słyszeć ani mojego płaczu, ani mojego protestu i gniewu. I dlatego niektórzy «niewierzący» na dnie swego cierpienia usłyszą głos Boga”. Niektórzy usłyszą. Inni nie. Dlaczego? Zofia Posmysz w jednym z radiowych wywiadów mówiła: „Ludzie pytają, gdzie był wtedy Bóg, a On był tutaj”. Granicą wiary i niewiary jest zdolność zaakceptowania tej pozornej słabości Boga, który nie demonstruje swej siły – jak to czasami byśmy chcieli – ale po prostu staje po stronie człowieka wszędzie tam, gdzie dopada go przeciwnik.

Wesprzyj Więź

Być może nie stawiamy sobie takich pytań, jakie stawiano w Auschwitz. Bóg nam oszczędził takich prób. Może stawiamy pytania cichsze i skromniejsze. Ale przecież niejednokrotnie w naszym życiu wzywaliśmy Boga, by wziął nas w obronę. Prosiliśmy z nadzieją, że nas wysłucha. I chyba nie jest najważniejsze to, czy w danym przypadku wysłuchał nas czy może nie. O wiele ważniejsze wydaje mi się pytanie, czy była w nas wiara, że Bóg jest przy nas i bierze nas w obronę.

„Pan będzie czuwał nad twoim wyjściem i powrotem” – zapewnia nas dzisiaj psalmista. Bardzo lubię te słowa psalmu. Bo są o nieustannej Bożej obecności przy nas. I nie tylko, gdy dzieje się wielkie zło, ale także, gdy dzieje się coś, co można by nazwać złem codziennym, bo przecież „przeciwnik diabeł”, choć pokonany na krzyżu, nie przestaje krążyć jak lew ryczący. „Pan jest ze mną, nie lękam się: cóż mi może zrobić człowiek?” – mówi psalm (Ps 118, 6). Pan jest ze mną, cóż mi może zrobić „przeciwnik diabeł”? – chciało by się dopytać.

I tylko jedno mnie niepokoi. „Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?”. Tę właśnie wiarę w Boga, który wciąż, zawsze i w każdej chwili bierze nas w obronę i staje po naszej stronie.

Podziel się

Wiadomość