Jesień 2024, nr 3

Zamów

Nosowski w „Gościu Niedzielnym”: Ortodoksja jest szersza, niż się niektórym wydaje

Zbigniew Nosowski. Rys. Aleksandra Perec

Internetowy serwis „Gościa Niedzielnego” opublikował rozmowę ze Zbigniewem Nosowskim, redaktorem naczelnym kwartalnika „Więź”, o kampanii „Przekażmy sobie znak pokoju”.

– Jak czytelnik ma się odnaleźć w sytuacji, w której pismo deklaruje się jako katolickie, a jego redaktorzy publicznie lekceważą nauczanie Kościoła. Na ile może w ogóle mieć zaufanie do treści przekazywanej w takich czasopismach? – pyta prowadzący rozmowę Wojciech Teister.

– Sęk w tym, że to pytanie teoretyczne, bo nieprawdą jest zarzut publicznego lekceważenia nauczania Kościoła przez redaktorów „Więzi” – odpowiada Zbigniew Nosowski. – Niektórzy katolicy, zwłaszcza w dziedzinie homoseksualizmu, uznają za miarę ortodoksji swoje własne sądy na ten temat, które są raczej oparte na stereotypach kulturowych niż na przesłankach religijnych. Spierałem się z bardzo ortodoksyjną we własnym przekonaniu osobą, która koniecznie chce mówić o homoseksualizmie jako zboczeniu. Ma do tego prawo – tylko że nasz Kościół nie posługuje się takim językiem!

Nauczanie Kościoła na temat homoseksualizmu sformułowane jest z dużą delikatnością – żeby nie ranić dodatkowo osób, dla których jest to trudne doświadczenie. W warstwie językowej nauczanie to zresztą jest wciąż dopracowywane. Raz język jest ostrzejszy, jak w dokumentach Kongregacji Nauki Wiary; raz niezwykle łagodny, jak w młodzieżowym katechizmie Youcat.

Wesprzyj Więź

Wątpliwości co do precyzji pewnych sformułowań nie są więc wyrazem sprzeciwu, lecz poszukiwań, jak najtrafniej wyrazić stanowisko Kościoła. Jedni za mylące uznają określenia „osoba homoseksualna” czy „dyskryminacja”, inni – „wewnętrzne nieuporządkowanie”. Ale wszyscy pozostają w ramach ortodoksji! Bo ortodoksja to ścieżka szersza, niż wielu myśli. A o drodze osób homoseksualnych do chrześcijańskiej doskonałości Katechizm mówi, że powinna przebiegać „stopniowo i zdecydowanie”. Czyli: ideał ma być wyraźny, ale dochodzenie do niego jest procesem.

Pełna treść rozmowy w Gosc.pl

Więcej o kampanii w Laboratorium WIĘZI:

„Przekażmy sobie znak pokoju” – informacje o kampanii
Dlaczego zapraszamy do znaku pokoju? – wypowiedzi redaktorów „Więzi”
Bez warunków wstępnych – komentarz Zbigniewa Nosowskiego
Dlaczego nie popieram kampanii – komentarz Tomasza Kyci
Sojuszu krzyża i tęczy być nie może – komentarz Tomasza Terlikowskiego
Kampania rozmywa wymagania Ewangelii – Komunikat Prezydium KEP
Szacunek przede wszystkim – w odpowiedzi na komunikat KEP
Nie chcieliśmy wylać dziecka z kąpielą – Zbigniew Nosowski w „Przewodniku Katolickim”
Miłość przekraczająca wszelkie granice – komentarz Łukasza Kobeszki

Podziel się

Wiadomość

Czytam pytania kierowane do Pana Z. Nosowskiego i ogarnia mnie dojmujący smutek. Jak długo jeszcze prowadząc, czy chcąc prowadzić dialog w naszym Kościele, za każdym razem trzeba będzie udowadniać, że nie jest się heretykiem chcącym podstępnie atakować tenże Kościół? Ile trzeba mieć w sobie pychy, żeby każdą, dosłownie każdą krytykę pod adresem instytucjonalnego Kościoła, traktować jako atak na świętą wiarę katolicką? Dlaczego mnie uczestnika tegoż Kościoła od szczebla parafii poczynając traktuje się jak upośledzonego umysłowo w stopniu lekkim (to wersja optymistyczna)? Jakim prawem ludzkim i boskim mnie i wielu, wielu innych katolików tak właśnie się traktuje? Że są wyjątki? Ależ oczywiście, ale co to zmienia! Dlaczego wspólnie z naszymi duchownymi, którzy są z ludu i dla ludu, nie rozmawiamy o tym co nas boli? Dlaczego nie ma autentycznej platformy do dialogu wewnątrz kościelnego? Czy w moim, w naszym Kościele, też będziemy dzielić się na „my” i „oni”? Na litość, dlaczego trzeba się tłumaczyć z gestu wyciągniętej dłoni do bliźniego swego? Kto zaręczy, że miłosierny Samarytanin nie pomógł homoseksualiście, albo facetowi, który miał kochankę?