Dla mnie pytanie o możliwość usunięcia ciąży z powodu niepełnosprawności dziecka ma konkretne twarze. Twarze wieloletnich przyjaciół.
Dzisiejszy dzień to dla niektórych przede wszystkim strajk kobiet i kolejny akt czarnego protestu. Chciałbym tu więc zaproponować coś niewątpliwie „na temat”, ale innego. Nie przeciwko komukolwiek. Zdecydowanie za tym, żeby świat był bardziej kolorowy.
Oto mój kolorowy song. Nagraliśmy go z przyjaciółmi podczas letniego obozu otwockiej wspólnoty ruchu „Wiara i Światło”.
Jak widać, część z tych przyjaciół to kobiety i mężczyźni, których stan mógłby spełniać ustawową definicję „ciężkiego i nieodwracalnego uszkodzenia płodu”. Zaistnienie osób takich jak one mogłoby więc być powodem legalnej aborcji. A ja wiem, że one czynią świat – mój, nasz wspólny – o wiele bogatszym i bardziej kolorowym.
Niech się zatem nikt nie dziwi, że dla mnie pytanie o możliwość usunięcia ciąży z powodu niepełnosprawności dziecka ma konkretne twarze. Twarze przyjaciół, z którymi od lat spotykamy się w ciągu roku i wspólnie spędzamy wakacje. Wspólnie się lenimy, modlimy i śpiewamy. Tak jak w tej piosence:
W – jak Wspólnota, weźmy się za ręce
S – jest jak Serce, aby kochać więcej
P – to Pokochaj: wszystkich i bezwzględnie
Ó – jak Uwielbiaj!; „ówielbiaj” nawet z błędem
L – bo Lubimy leniuchować wspólnie
N – Nogi w górę i relaks ogólnie
O – Otwórz oczy, zobacz, co się dzieje
T – Tu i teraz Miłość z góry wieje
A, a, a, ABC miłości…
Dzielę się z Państwem tą piosenką właśnie dzisiaj, bo jak wielokrotnie powtarzałem, sprawą dla mnie absolutnie najważniejszą w sporach wokół aborcji jest dostrzeżenie człowieczeństwa osób niepełnosprawnych. Jak wiadomo bowiem, najczęściej ofiarami aborcji są obecnie właśnie dzieci z zespołem Downa, które akurat pod względem człowieczeństwa nas niejednokrotnie przerastają. Owszem, ich iloraz inteligencji jest dużo niższy od tzw. normalnego, ale za to ich „iloraz serca” bywa dużo wyższy.
Nasza wspólnota „Ziarenko” działa przy otwockiej parafii od ponad 32 lat, a sam ruch „Wiara i Światło” jest obecny w Polsce od 1978 r. Wspólnoty ruchu skupione są wokół osób z niepełnosprawnością intelektualną i ich rodzin. Tworzymy relacje przyjaźni, a nie opiekun-podopieczny. Chcemy przede wszystkim być ze sobą, a nie osiągać cokolwiek. U podstaw ruchu leżą myśl i świadectwo wielkiego proroka współczesnego chrześcijaństwa, Jeana Vaniera. Więcej pisałem o nim m.in. w książce „Krytyczna wierność. Jakiego katolicyzmu Polacy potrzebują”.
Dla przypomnienia – oto kilka moich wcześniejszych wypowiedzi na ten temat:
2001
„Jaką miarą mierzyć człowieka” (komentarz w „Więzi”)
2004
„Uśmiech nienarodzonego” (polemika z Janem Hartmanem w „Gazecie Wyborczej”)
2015
„Świat jaki powinien być” (pisane w dniu ogłoszenia Nagrody Templetona dla Jeana Vaniera i pogrzebu Mariana z naszej wspólnoty)
2016
Komentarz „Zachęcać, a nie zrażać” w blogu (część 1, część 2, część 3)
Wywiad dla „Kultury Liberalnej”
Obym się myliła – ale momentami wydaje mi się, że to “ciężkie i nieodwracalne upośledzenie” to tylko listek figowy… Ot, chociażby w świetle projektu “Ratujmy kobiety” :(.
To, Co Pan pisze o swojej pracy z dziecmi uposledzonymi jest zapewne dobra, potrzebna praca. Tak samo, jak wiele ludzi robi dobra robote, ktora takze sluzy ludziom ( ja jestem psychotherapeutka, charytatywnie pomagam uchodzca itd). W protescie chodzi jednak o prawo wyboru. Polskie kobiety potrzebuja wolnosci, szacunku i finansowej pomocy. Normalne prawa kobiet nie beda istnialy w kraju. Za to pelne kobiet wiezienia, podziemne niebezpieczne aborcje i porody niechcianych dzieci. Dlatego nie jest w sercu kolorowo. Jest czarno. I lek, jak to sie rozwinie dalej. Ja juz od wielu lat nie mieszkam w kraju. Ale solidaryzuje sie z kuzynkami, przyjaciolkami i kobietami polskimi w ogolnosci.