Jesień 2024, nr 3

Zamów

Słudzy i służący

Chrisotpher Brown/Flickr/CC BY-NC-ND 2.0

Bóg nie oczekuje od nas postawy niewolnika i służącego, który wciąż uzależniony jest od łaski i humoru swojego Pana. Z tej niewoli zostaliśmy wykupieni „nie czymś przemijającym, srebrem lub złotem, ale drogocenną krwią Chrystusa”.

Przed kilkoma tygodniami czytaliśmy inną przypowieść o gospodarzu i o sługach. Bohater tamtej przypowieści – wbrew uznanym zasadom – w środku nocy, po powrocie do domu przepasywał się, to znaczy przebierał się w strój służącego, i sam obsługiwał swoje sługi. Bohater dzisiejszej przypowieści postępuje już dużo bardziej logicznie i zgodnie z regułami.

Kiedy gospodarz zmęczony wraca z pola do domu, oczekuje, że jego sługa się nim zajmie, że będzie mu usługiwać. Powie mu: „Przygotuj mi wieczerzę, przepasz się i usługuj mi, aż zjem i napiję się”. I nic w tym przecież dziwnego. Żydzi nie mieli wprawdzie niewolników w takim znaczeniu jak to było u Rzymian, ale słudzy należeli do gospodarza, mieszkali w jego domu i pozostawali nieustannie do jego dyspozycji. Jak zauważa ks. F. Gryglewicz, dulos – bo takie greckie słowo pojawia się właśnie w tej przypowieści na określenie sługi – był tym niewolnikiem, który nic nie posiadał, a jego egzystencja zależała od jego pana. Stąd to retoryczne pytanie w przypowieści Jezusa: „Czy [pan] dziękuje słudze za to, że wykonał to, co mu polecono?”. Nie, nie dziękuje. Nie znaczy to, że pan był obojętny na los swoich sług. Utrzymywał ich, karmił, przyjmował pod wspólny dach. Tak jest i w dzisiejszej przypowieści: gdy gospodarz skończy wieczerzę, przyjdzie kolej na sługę.

Czytając tę przypowieść, przypomniałem sobie o starszym synu z przypowieści o synu marnotrawnym. Kiedy młodszy syn powraca do domu, a ojciec wyprawia mu ucztę, starszy nie kryje swego rozgoryczenia. Wypomina ojcu, że jemu – mimo wierności, wszak nigdy nie przekroczył ojcowskiego przykazania – nigdy nie dał koźlęcia, aby się zabawił z przyjaciółmi. „Nie może mu się mieścić w głowie – komentuje Benedykt XVI – że temu utracjuszowi […] teraz bez okresu próby i pokuty od razu urządza się wspaniałe święto. Sprzeciwia się to jego poczuciu sprawiedliwości. Jego wypełnione pracą życie wydaje się bez znaczenia w zestawieniu z brudną przeszłością drugiego” („Jezus z Nazaretu”, t. 1, s. 179). Starszy brat szybko dokonuje porównania między swoją postawą a postawą młodszego brata oraz między nagrodą, jaką jeden i drugi otrzymał: z jednej strony posłuszeństwo, a jednocześnie nigdy żadnego koźlęcia, by się zabawić z przyjaciółmi; z drugiej zaś strony – roztrwoniony majątek i utuczone ciele niejako „w nagrodę”.

Mentalność niewolnicza to „odmowa bycia wolnym”

„Tyle lat ci służę” – mówi więc do ojca z wyrzutem. Używając czasownika douleuō mówi o sobie: służę jak niewolnik. Wypowiadając te słowa, starszy brat definiuje swoją postawę wobec ojca. Jego relacja do ojca, do którego nigdy nie zwraca się słowem „ojcze” (młodszy aż pięć razy powie „ojcze”), jest relacją, jaką wobec pana ma sługa czy niewolnik, a nie relacją, jaką syn winien mieć wobec ojca. Czym innym jest być niewolnikiem, a czym innym – synem. Starszy brat czuł się kimś, kto służy. Nie czuł się synem, lecz niewolnikiem. Tak jakby nigdy nie miał przekonania, że jako syn ma udział w dobrach ojca, lecz czekał, aż mu ojciec zapłaci koźlęciem za służbę.

Czasami mówimy o kimś, że ma mentalność niewolniczą. Jak pisze o. Jacek Salij OP, mentalność niewolnicza to „odmowa bycia wolnym”: „Nieraz przybiera ona postać odrzucenia samej nawet tęsknoty za wolnością. W warunkach niewoli mentalność niewolnicza jest sposobem przystosowania się do stanu poniżenia, a zarazem wyrazem utraty nadziei na uzyskanie należnych człowiekowi warunków życia”.  Czy starszy syn miał mentalność niewolniczą? Myślę, że trochę tak. Bał się wolności, której z kolei młodszy brat pozwolił się zupełnie pochłonąć. Ale na pewno miał mentalność służącego. Ta mentalność ujawniła się właśnie w tym momencie, gdy upomniał się o nagrodę za służbę. Czyżby służył ojcu nie dlatego, że wynikało to z synowskiej powinności, a tylko dlatego, że spodziewał się za to nagrody?

Obserwując style wychowania, jakie panują w niektórych domach, myślę, że taka postawa jest możliwa. Wychowanie dziecka oparte na źle rozumianym systemie kar i nagród, płacenie mu za sprzątanie pokoju i za dobre stopnie – i nie chodzi o spontaniczną nagrodę, ale o obowiązującą w domu taryfę – prowadzi wprost do wykształcenia się mentalności służącego, który dokładnie wie, co mu się opłaca. Skąd taka postawa wzięła się u starszego brata z przypowieści – nie wiem. Ojciec zapewne wychowywał obu synów jednakowo. Na pewno jednak więcej było w tej postawie kalkulacji niż miłości. I to właśnie ta kalkulacja przyprawiła go o frustrację.

Wesprzyj Więź

Nie, Bóg nie oczekuje od nas postawy niewolnika i służącego, który wciąż uzależniony jest od łaski i humoru swojego Pana, postawy kogoś rozpiętego między wizją nagrody a lękiem przed karą. Z tej niewoli zostaliśmy już wykupieni „nie czymś przemijającym, srebrem lub złotem, ale drogocenną krwią Chrystusa”. Zamiast tego oczekuje od nas postawy sługi, a to w moim przekonaniu nie to samo.

Jezus przedstawia definicję sługi w słowach z dzisiejszej przypowieści: „Słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać”. Być sługą to znaczy spełniać swoją powinność, wykonywać to, co należy do chrześcijańskiego powołania. Być sługą to żyć zgodnie z chrztem. Być posłusznym temu, kim się jest. W tym znaczeniu sługą może być każdy: ojciec i syn, mąż i matka, ksiądz i minister, sprzątaczka i prezydent, zakonnica i uczeń. Być sługą to realizować swoje powołanie, nie oczekując za to koźlęcia. Realizować je dobrze nie dla wizji nagrody i nie z lęku przed karą, a tylko dlatego, że to jest naszą powinnością sługi. Żyć, biorąc przykład z Jezusa, który „istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi” – a przez to właśnie wypełnił swoje posłannictwo.

O takich to Pan mówi: „sługa dobry i wierny”. I takim Pan składa obietnicę przez proroka: „a sprawiedliwy żyć będzie dzięki swej wierności”.

Podziel się

Wiadomość

„Czasami mówimy o kimś, że ma mentalność niewolniczą, ” mentalność niewolnicza to „odmowa bycia wolnym”:

Bycie zaś wolnym nie jest rzeczą prostą, bowiem jest to „droga przez mękę”, mierzenie się ze sobą, ze swoimi słabościami, dokonywanie wyborów i branie odpowiedzialności zań. Bycie wolnym to bodaj najtrudniejsze powołanie, misja chrześcijanina

Gdy dawno temu skończyłam LO sióstr urszulanek, dostałam nagrodę „serviam” (będę służyć), którą się zupełnie nie przejęłam. Musiało upłynąć wiele lat, zanim zrozumiałam, ile głębi kryje w sobie to słowo…

„Wszystko mi wolno, ale nie wszystko przynosi mi korzyść”. Bieda w tym, że między „wszystko mi wolno” a „nie wszystko przynosi mi korzyść” jest czas, czas przyjemności, braku odpowiedzialności i zwyczajnej głupoty. A potem jest jak w znanym powiedzeniu „Jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz”. Ku przestrodze nam wszystkim, którzy nie radzą sobie z darem wolności.