W książce „Ostatnie rozmowy” Benedykt XVI powtórzył krytyczną diagnozę stanu Kościoła w swojej ojczyźnie. Jak reagują na to niemieccy katolicy?
„Gdy niemiecki papież przemawia w Niemczech przed Niemcami po niemiecku, oczywiście ma na myśli Nikaraguę“ – ironizował swego czasu w kolońskiej rozgłośni diecezjalnej Domradio teolog i psychiatra Manfred Lütz.
Jego uszczypliwe uwagi odnosiły się do reakcji większości katolickiego establishmentu w Niemczech na przemówienie Benedykta XVI podczas pielgrzymki do ojczyzny w 2011 roku. Twierdzili oni, że – przemawiając we fryburskiej Sali Koncertowej do zaangażowanych w życie kościelne i społeczne katolików oraz krytykując skostniałe struktury Kościoła – biskup Rzymu nie miał na myśli ich samych, lecz jako papież przemawiał do katolików na całym świecie.
Benedykt XVI apeluje o duchowe przebudzenie biurokratycznego niemieckiego katolicyzmu
Kiedy pięć lat później, we wrześniu 2016 Benedykt XVI w książce „Ostatnie rozmowy” powtórzył krytyczną diagnozę stanu Kościoła w swojej ojczyźnie, adresaci tej krytyki tym razem przyznali, że papież emeryt właśnie ich ma na myśli. Przewodniczący Centralnego Komitetu Niemieckich Katolików Thomas Sternberg odrzucił tę krytykę, twierdząc że Joseph Ratzinger jako ordynariusz Monachium sam swego czasu był częścią krytykowanych dziś struktur i nic nie zrobił, by je zmienić. Sternberg stwierdził, że brakuje mu w krytyce Benedykta XVI „gruntownych propozycji zmiany”. Tę wypowiedź z kolei skomentował osobisty sekretarz papieża emeryta, abp Georg Gänswein, słowami: „ugryzione psy szczekają” (niemiecki odpowiednik polskiego powiedzenia: „uderz w stół, a nożyce się odezwą”).
Benedykt XVI – zarówno podczas pielgrzymki w 2011 roku, jak i obecnie – niezmiennie przestrzega, że Kościołowi w Niemczech pilnie potrzebne jest „odświatowienie” (Entweltlichung). W 2011 roku nakreślił on wizerunek „Kościoła zadowolonego z siebie, który przystosowuje się do tego świata, jest samowystarczalny i dostosowuje się do kryteriów świata. Nierzadko przywiązuje w ten sposób znacznie większą wagę do organizacji i instytucjonalizacji niż do swego powołania do bycia otwartym na Boga i otwierania świata na bliźniego”.
Pięć lat później papież senior dodaje już wprost, by nie było wątpliwości: „W Niemczech mamy do czynienia z zorganizowanym i dobrze płatnym katolicyzmem. W wielu wypadkach są to zatrudnieni świeccy występujący naprzeciw Kościoła z mentalnością pracowników zrzeszonych w związkach zawodowych”. Kośćiół „jest dla nich jedynie pracodawcą, na którego spogląda się krytycznym okiem. Nie kieruje nimi dynamika wiary, tylko zajmowana pozycja. Wydaje mi się stanowić wielkie zagrożenie dla niemieckiego Kościoła to, że dysponuje tak wieloma opłacanymi pracobiorcami, co stwarza nadwyżkę świeckiej biurokracji“. Ta surowa diagnoza opublikowana w wydanej ostatnio książce jest tylko kontynuacją tego, co Benedykt XVI dał pod rozwagę już podczas pielgrzymki w 2011 roku.
Czy przez te pięć lat w Kościele w Niemczech coś się zmieniło? Można zaryzykować tezę, że niewiele. Wołanie Benedykta XVI o „odświatowienie” wywołało w 2011 roku krótką, kilkutygodniową debatę – skupioną jednak głównie na tym, czy papież żąda zniesienia podatku kościelnego. W najnowszej książce w tej kwestii nie pozostawia on już wątpliwości, uznając takie rozwiązanie, w którym każdy, kto nie płaci podatku kościelnego, automatycznie jest ekskomunikowany, za niemożliwe do utrzymania. Ale diagnoza Ratzingera nie dotyczy wyłącznie sposobu finansowania Kościoła. Papieżowi chodzi o duchowe przebudzenie skostniałego w biurokratycznych strukturach niemieckiego katolicyzmu. Na ten temat jednak w Niemczech do tej pory żadnej debaty nie było.
W 2013 roku ówczesny ordynariusz Kolonii kard. Joachim Meisner zorganizował Kongres Eucharystyczny. Przez prawie tydzień ponad 48 tys. wiernych mogło usłyszeć katechezy i świadectwa wiary, adorować Najświętszy Sakrament czy przystępować do spowiedzi świętej. Atmosferą i programem wydarzenie to przypominało Światowe Dni Młodzieży i miało być odpowiedzią na papieski apel o duchowe przebudzenie. Niestety, mimo że głównym organizatorem był niemiecki episkopat i archidiecezja kolońska, wydarzenie to nie cieszyło się wśród biskupów aż tak wielkim zainteresowaniem, jak inna inicjatywa, trwająca od 2011 do 2016 roku.
Papież Franciszek przejął od swego poprzednika postulat „odświatowienia” Kościoła
W tym czasie w ramach „Procesu dialogu wewnętrznego” na zaproszenie episkopatu co roku spotykało się kilkuset zaangażowanych katolików, duchownych i świeckich, przedstawicieli takich organizacji, jak Caritas, Centralny Komitet Niemieckich Katolików czy Konferencji Przełożonych Zakonnych. Motywacją do tych spotkań był, jak przyznali sami hierarchowie, krytyczny stan Kościoła w Niemczech po upowszechnionych skandalach pedofilskich w 2010 roku. Co prawda, biskupi zachęcali do debaty, jak znów odkryć Boga, a nie jak zmieniać kościelne struktury, jednak po pięciu latach spotkań do najważniejszych osiągnięć tych obrad zaliczono oficjalnie następujące kwestie: 1. Umiejętność rozmowy biskupów ze świeckimi; 2. Wprowadzenie do obrad watykańskiego synodu o małżeństwie i rodzinie tematu udzielania komunii świętej dla rozwodników; 3. Liberalizacja prawa dotyczącego pracy w instytucjach kościelnych (już obecnie pracodawca kościelny nie może dać wypowiedzenia osobom rozwiedzionym zawierającym ponowny cywilny związek); 4. Ustalenie, że w strukturach decyzyjnych Kościoła powinno się znaleźć więcej kobiet.
Przez pięć lat zatem episkopat wraz z setkami zaproszonych katolików debatował nad tematami, przed których dominacją przestrzegał Benedykt XVI. Tymczasem w Kościele w Niemczech z roku na rok maleje liczba nowych kapłanów (w ubiegłym roku wyświęcono tylko 58 księży), w niedzielnej mszy świętej uczestniczy tylko 10 procent katolików (z wyraźną tendencją spadkową), a według ostatnich badań 54 procent księży spowiada się tylko raz w roku lub rzadziej.
Konieczność duchowego przebudzenia publicznie dostrzega niewielu biskupów. Głosy wołających na pustyni to m.in. ordynariusz Ratyzbony Rudolf Voderholzer, biskup Eichstätt Gregor Maria Hanke OSB czy biskup Pasawy Stefan Oster SDB. Ten ostatni w książkowej rozmowie z Peterem Seewaldem „Bóg bez ludu? Kościół a kryzys wiary” wyraźnie mówi o tym, że bez wewnętrznego nawrócenia i pogłębienia osobistej relacji z Chrystusem Kościół w Niemczech nie przeżyje. Niedawno 51-letni bp Oster został przewodniczącym Komisji ds. Duszpasterstwa Młodzieży w niemieckim episkopacie. To szansa na powiew nowego ducha.
Żaden prorok nie jest mile widziany we własnej ojczyźnie, więc jeśli Niemcy nie słuchają Benedykta XVI, to może posłuchają Franciszka? Przecież przejął on od swego poprzednika postulat „odświatowienia” Kościoła, często przestrzega przed pokusami światowości i polegania przede wszystkim na strukturach. W listopadzie 2015 roku, podczas wizyty ad limina niemieckich biskupów, papież wymienił erozję wiary i nadmierną instytucjonalizację jako główne problemy Kościoła w tym kraju. Mówił o konieczności „duszpasterskiego nawrócenia“. Na razie żadnej debaty w Niemczech na ten temat jednak nie było.
Póki co przewodniczący Centralnego Komitetu Niemieckich Katolików Thomas Sternberg lansuje debatę o zniesieniu obowiązkowego celibatu księży. To postulat, który Komitet stawia od co najmniej 30 lat. Doprawdy nie rozumiem, skąd bierze się przekonanie, że taka reforma może być właściwym remedium na problemy Kościoła i doprowadzi do jego ożywienia.