Wielu młodych Ukraińców wymachujących czarno-czerwoną flagą naprawdę mogło nie zdawać sobie sprawy ze zbrodni dokonanych przez OUN i UPA. A posłowie głosujący za ustawą o bohaterach narodowych nie chcieli tym samym usprawiedliwiać terroryzmu.
Anglicy mają Churchilla, Francuzi de Gaulle’a, Polacy Piłsudskiego, a Ukraińcy… Jarosława I Mądrego. W telewizyjnym plebiscycie, zorganizowanym na przełomie 2007 i 2008 r., wielki książę XI-wiecznej Rusi Kijowskiej zdobył bowiem pierwsze miejsce w kategorii „wielkich Ukraińców”, dostawszy ponad dwa razy więcej głosów niż kolejni najpopularniejsi pretendenci: chirurg Mykoła Amosow i… Stepan Bandera.
Pośród tych trzech nazwisk Polacy zapewne najbardziej kojarzą to ostatnie, gdyż Bandera był w latach 30. XX wieku przywódcą Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN). Można mu przypisać przygotowanie zamachów wymierzonych w Polaków, m.in. morderstwo ówczesnego ministra spraw wewnętrznych, Bronisława Pierackiego, w 1934 roku. W czasie II wojny światowej z kolei inspirował założenie Ukraińskiej Armii Powstańczej (UPA), odpowiedzialnej za rzeź wołyńską.
Myśląc sylogizmami, można byłoby wywnioskować, że na Ukrainie wielu ludzi uważa Banderę za bohatera, a tym samem aprobuje działania OUN i UPA, włącznie ze zbrodniami na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej. Duża część polskiej klasy politycznej i opinii publicznej tak interpretowała w 2010 r. decyzję byłego (proeuropejskiego) prezydenta Wiktora Juszczenki o nadaniu Banderze tytułu „Bohatera Ukrainy”. Sąd ostatecznie unieważnił jego dekret.
Podobne reakcje pojawiły się w zeszłym roku, kiedy ukraiński parlament (też w większości proeuropejski) uchwalił „ustawę o statusie prawnym i uczczeniu pamięci uczestników walk o niezależność Ukrainy w XX wieku”. Zalicza ona członków OUN i UPA do kategorii „bojowników o niezależność Ukrainy”, lecz – wbrew medialnym uproszczeniom – nie gloryfikuje ich, ani nie przyznaje im statusu kombatanckiego.
W zbiorowej pamięci Ukraińców nie ma nowożytnej postaci, którą większość społeczeństwa uznawałaby za „ojca narodu”
Inicjatywa ukraińskich posłów była odczytywana przez niektórych jako prowokacja, tym bardziej że głosowanie miało miejsce podczas wizyty ówczesnego prezydenta Bronisława Komorowskiego w Kijowie. Zwłaszcza środowiska kresowe uważały ten zbieg terminów za nieprzypadkowy. Był on według nich afrontem wyrządzonym Polsce i ofiarom zbrodni dokonanych przez ukraińskich nacjonalistów. Rosyjska propaganda używała zresztą tego samego argumentu, aby po raz kolejny oskarżyć nowe władze ukraińskie o „faszyzm”. Ale wyniki plebiscytu poświęconego „wielkim Ukraińcom” i innych, poważniejszych badań opinii publicznej, pozwalają wysnuć inne wnioski. Pokazują one w odmiennym świetle te niezręczne, może wręcz niestosowne, próby wzmocnienia tożsamości narodowej przez ukraińskich polityków.
Po pierwsze, znamienny jest fakt, że w zbiorowej pamięci Ukraińców nie ma nowożytnej postaci, którą większość społeczeństwa uznawałaby za „ojca narodu” lub wielkiego męża stanu. Takie miano nie oznacza zresztą, że jego nosiciel był bez skazy. Kiedy mówimy o Piłsudskim, de Gaulle’u lub Churchillu, pamiętamy również o Berezie Kartuskiej, Algierii i licznych operacjach wojskowych w koloniach. Większość z nas uważa jednak, że te osobowości są tak zasłużone, iż – niezależnie od preferencji politycznych – należy się im specyficzna forma szacunku, podobna niekiedy do tej, jaką okazujemy fladze lub hymnowi narodowemu.
Życiorys Jarosława I Mądrego może imponować. Szkopuł w tym, że żył na przełomie X i XI wieku, a bezpośrednie łączenie Rusi Kijowskiej, którą rządził, ze współczesną Ukrainą jest co najmniej wątpliwe. Jego dziedzictwo stanowi również przedmiot konkurencyjnych roszczeń Rosji, jak pokazuje projekt wzniesienia w Moskwie pomnika księcia Włodzimierza Wielkiego, ojca Jarosława Mądrego.
Drugim, lepiej opisanym aspektem problemów z kolektywną pamięcią Ukraińców, jest wciąż głęboki podział geograficzny. Na początku 2015 r., Fundusz Inicjatyw Demokratycznych (DIF) prowadził badanie na temat tego, co jednoczy, a co dzieli Ukraińców. Na pytanie: „Jakie postacie w historii Ukrainy ocenia Pani/Pan najbardziej pozytywnie?”, największą popularnością na poziomie krajowym cieszyli się Jarosław Mądry, Włodzimierz Wielki i Bohdan Chmielnicki. Stepan Bandera wprawdzie wysoko plasował się w Galicji oraz na Wołyniu, lecz był bardzo negatywnie oceniony przez mieszkańców południa i wschodu. Nawet jeśli niektórzy ukraińscy politycy chcieliby uczynić z niego narodowego bohatera, nie da się powiedzieć, że jest to wola większości Ukraińców.
Miano męża stanu nie oznacza, że jego nosiciel był bez skazy
Trzecim, być może najważniejszym, czynnikiem jest stosunek Ukraińców do historii. Chyba głównie z tego powodu Polacy przypisują Ukraińcom intencje, których ci często nie mają. O ile bowiem polski naród ma swój punkt widzenia na temat historii – wystarczy zobaczyć wystawy kiosków oraz ilość tablic i pomników w przestrzeni publicznej, aby zdać sobie z tego sprawę – o tyle Ukraińcy stosunkowo mało interesują się „nauczycielką życia”. Na pytanie, jak respondenci oceniają założenia OUN i UPA, jedna trzecia wskazała, że jest „obojętna” lub nie wie o co chodzi, natomiast odpowiedzi pozytywne i negatywne mniej więcej równoważą się. Znowu ogromne są różnice regionalne, nie tylko pod kątem dominującej oceny (bardzo mało negatywnych opinii na zachodzie, a wiele więcej na wschodzie i na południu), ale i po prostu znajomości tych organizacji. W Kijowie odsetek respondentów „obojętnych” lub nieuświadomionych sięga prawie 40%!
Choć moje osobiste doświadczenie nie ma tego samego charakteru reprezentatywnego, co badanie prowadzone przez DIF na dużej próbie ludności, mogę potwierdzić jego wnioski. Przez sześć miesięcy pracowałem jako wolontariusz europejski w Sumach na północnym wschodzie Ukrainy. Jest to miasto z 260-tysięczną ludnością, położone 50 kilometrów od Romnego, gdzie w „Ogniem i mieczem” Henryk Sienkiewicz ulokował kres domeny księcia Jeremiego Wiśniowieckiego.
Uczyłem tam języka polskiego młodzież przygotowującą się do wyjazdu do Polski na studia. Była to również okazja, aby rozmawiać o podobieństwach i różnicach między Ukrainą a Polską oraz o stosunkach międzyludzkich. O ile starsze pokolenie kojarzyło jeszcze Polskę z Marylą Rodowicz i Czerwonymi Gitarami, o tyle dla osób urodzonych już w niepodległej Ukrainie Polska była krajem kulturowo obcym. Wyjątek stanowi proza Andrzeja Sapkowskiego.
Ci młodzi, którzy byli choć raz na zachodzie Ukrainy, mieli świadomość różnic między Lwowem lub Czerniowcami, które wyglądały całkiem „europejsko”, a Sumami. Rzadko wiedzieli jednak, skąd się te różnice biorą. Poza studentami historii mało kto orientował się w dziejach Ukrainy sprzed 1991 r., zaś II wojnę światową kojarzono przede wszystkim z Wielką Wojną Ojczyźnianą i Armią Czerwoną, a nie ze zmianą granic i działaniami OUN lub UPA.
Biorąc powyższe pod uwagę, można uwierzyć, że wielu młodych Ukraińców wymachujących czarno-czerwoną flagą naprawdę mogło nie zdawać sobie sprawy ze zbrodni dokonanych przez te organizacje, a posłowie głosujący za ustawą o bohaterach narodowych, nie chcieli tym samym usprawiedliwiać terroryzmu. Analogicznie, nie każdy Polak noszący koszulkę upamiętniającą Narodowe Siły Zbrojne broni zbrodni dokonanych na Żydach.
Ważne jest przede wszystkim, aby Ukraińcy lepiej zapoznali się ze swoją historią, włącznie z jej czarnymi kartami. W ten sposób będą mogli unikać inicjatyw, które rozdrażniają jej partnerów. Będą także mogli stworzyć narrację z jednej strony wzmacniającą spójność narodu, a z drugiej umożliwiającą pojednanie z sąsiadami. Zarówno ukraińscy, jak i polscy historycy mają kluczową rolę do odegrania w tym procesie, a coraz szerszy dostęp do archiwów na Ukrainie stanowi niewątpliwie krok w dobrym kierunku.
W artykulu jest jeden drobny blad. Stepan Bandera nie byl w latach 30 XX. wieku przywodca OUN. Tym byl od jej powstania w 1929 roku Jewhen Konowalec, ktory zostal zabity w zamachu w Rotterdamie w 1938 roku dokonanym przez agenta NKWD. Potem zostal przywodca Andrij Melnyk i w 1940 doszlo do podzialu na dwie frakcje pod przywodztwem Melnyka i Bandery. Ten ale w latach 1940–1941 mieszkal w Krakowie i czesciowo w Warszawie i potem zostal zaaresztowany przez Niemcow, wsadzony do obozu koncentracyjnego Sachsenhausen i potem pozostal w emigracji, gdzie zostal w 1959 roku w Monachium zamordowany agenta KGB. Od pazdziernika 1939, kiedy wyjechal ze Lwowa, juz nigdy nie wrocil na Ukraine.
Co dotyczy reszty spraw, to ma autor absolutna racje i wynika to tez z wszystkich badan opinii publicznej przeprowadzanych na Ukrainie. Bandere traktuje pozytywnie tylko ok. 1/3 Ukraincow. Flagi czarno-czerwone sa zas traktowane raczej jak symbol walki za niepodleglosc bez jakichkolwiek innych konotacji (czesto jest to tez reakcja na propagande rosyjska, czeste sa tego typu stwierdzenia: „Nic o Banderze i UPA nie wiem, ale jezeli o mnie mowia, ze jestem banderowec, to im jestem”). Na przyklad we Lwowie sa potem czesto te symbole prosta atrakcja turystyczna, tak jak w przypadku slynnej restauracji Kryjiwka przy lwowskim Rynku (od „Banderstadtu” tego turysci po prostu oczekuja i nie kazdy mieszkaniec Lwowa jest z tego zadowolony). Co zas dotyczy II wojny swiatowej, to dobrze sobie uswiadomic, ze Wolyn jest w ogolnokrajowym wymiarze wielka peryferia Ukrainy (dwa obwody wchodzace w czasach miedzywojennych w sklad Polski maja dzisiaj lacznie mniej mieszkancow niz Kijow i mniej wiecej tyle samo, co Charkow). Ukraina stracila w trakcie wojny prawie 8 milionow mieszkancow (wszystkich narodowosci) i do tego jeszcze nalezy doliczyc ofiary represji staliowskich z lat 30, szczegolnie Holodomor, ofiara ktorego padlo w latach 1931–1932 najprawdopodobniej (dokladnej liczby nigdy nie poznamy) ok. 3–4 milionow Ukraincow. Nic dziwnego, ze w tym wszystkim jest rzez wolynska z jakimis 40–60 tysiacami ofiar na ukrainskiej peryferii malo rozpoznawana.
Co zas dotyczy owej ustawy z 2015 roku, to nalezy powiedziec, ze chodzilo o pakiet 4 ustaw, ktore byly skierowane glownie na dekomunizacje kraju (respektywie zeby byc precyzyjny, to w nich mowa o zakazie symboli totalitarnych tzn. tak komunistycznych, jak i nazistowskich). Sprawa OUN-UPA byla tylko jednym z wielu punktow jednej z 4 ustaw.
Na marginesie warto dodac, ze dzien 14 pazdziernika nie jest na tyle dniem powstania UPA, jak ukrainskim swietem panstwowym (od 2014 roku) pod nazwa „Dzien Obroncow Ukrainy”, ktory nawiazuje do prawoslawnego swieta Pokrowy (Opieki Najswietszej Bogurodzicy) szczegolnie waznego m.i. dla ukrainskich kozakow (dlatego tez byl wczesniej 14 pazdziernik na Ukrainie od czasow prezydenta Kuczmy oficjalnie obchodzony jako „Dzien Ukrainskiego Kozactwa”, ale nie byl on dnem wolnym od pracy tak jak teraz). Dobrze tez wiedziec, ze wlasnie to swieta zamienilo w 2014 roku do tej pory obchodzone radzieckie swieto pod nazwa „Dzien Obroncow Ojczyzny”, ktore bylo swietowane 23 lutego, wiec to tez jeden z elementow dekomunizacji Ukrainy.