Czy moje zakręcanie kurka z wodą, gaszenie światła, kupowanie tylko tyle, ile mogę zjeść, poruszanie się jedynie transportem publicznym ma jakiś sens wobec tego ogromu śmieci, metalu, plastiku, prądu, ropy? Papież zapewnia, że tak. Napisał właśnie orędzie ekologiczne, w którym do uczynków miłosierdzia dodał troskę o wspólny dom.
Ostatni papieże odważnie adaptują starożytne i czcigodne praktyki chrześcijańskie do współczesności. Jan Paweł II zmodyfikował różaniec, dodając tajemnice światła. Bardzo pomagają one uświęcić codzienność. Są moimi ulubionymi. Wcześniej papież Polak z tradycyjnej Białej Niedzieli uczynił uroczystość Miłosierdzia Bożego. Obecnie Franciszek modyfikuje pochodzące z początków chrześcijaństwa uczynki miłosierdzia.
Już raz ich lista została rozszerzona – w średniowieczu. Gdy wiele plag i wojen przechodziło przez Europę, dodano siódmy uczynek miłosierny: grzebanie umarłych i modlitwę za nich. To przykład intuicji miłosierdzia ukształtowanej przez zanurzenie w całościowym przesłaniu Ewangelii przeżywanej w kontekście konkretnej sytuacji. Jednak dzisiaj praktyki te właściwie popadały w zapomnienie. Zarówno Jubileuszowy Rok Miłosierdzia, jak i papieskie Orędzie na Światowy Dzień Modlitw o Ochronę Stworzenia wydobywają je z przeszłości i przyswajają współczesności.
Orędzie jest właściwie streszczeniem encykliki Laudato si’. Uwypukla przy tym jej duchowy wątek. Używa nie tyle wieloznacznego terminu „ekologia”, co „nasz wspólny dom” (nota bene: gr. oikos). Częściej jednak mówi o stworzeniu i jego ochronie. Termin „stworzenie” oznacza oczywiście również naszą przyrodę czy środowisko naturalne. Odnosi ją do Boga, który się w niej wyraził i jest w niej obecny.
Wołanie ziemi i krzyk biednych
Takie ujęcie ułatwia pokazanie związku ochrony Bożego stworzenia z, jakże biblijną, troską Boga o ochronę ubogich i marginalizowanych. Ekologia integralna encykliki Laudato si’ wyraźnie ukazała wewnętrzny związek tych dwóch kwestii. Podkreślała potrzebę dialogu o cierpieniu i jednych i drugich, konieczność usłyszenia „zarówno wołania ziemi, jak i krzyku biednych”. Jak wybrzmiewające echo encykliki-hymnu, obecne orędzie przypomina jej refren: „ludzie są głęboko wzajemnie powiązani ze sobą, a także ze stworzeniem jako całością. Gdy źle traktujemy przyrodę, to źle traktujemy także ludzi”. I odwrotnie: „Troska o przyrodę stanowi część stylu życia, który oznacza zdolność do życia razem i komunii” (Laudato si’ 228).
Potrzeba skruchy za zło, jakie wyrządzamy naszemu wspólnemu domowi
W ślad za patriarchą Bartłomiejem I Franciszek zwraca uwagę na „moralny i duchowy kryzys, tkwiący u podstaw problemów i degradacji środowiska”. Potrzeba więc odnowy moralnej i duchowych środków, by się przeciwstawić tym kryzysom. Obydwie te sfery bardzo dobrze powiązane są w praktyce uczynków miłosierdzia. Papież proponuje odczytanie ich głównego motywu i przesłania. Jest nim „samo życie ludzkie, i to w swojej całości”. Nauki fizyczne dobitnie ukazują, że życie jest niemożliwe bez wielkiego domu, jakim jest całe stworzenie, Wszechświat, a szczególnie nasza Ziemia. Troszcząc się o życie we wszelkich jego przejawach i na wszystkich jego etapach, nie można zapominać o przyrodzie, która te przejawy i etapy umożliwia. Stąd miłosierdzie jawi się jako troska o życie, obejmuje troskę o przyrodę, matkę życia.
Terrence Ward, który prezentował papieskie orędzie w Watykanie, stwierdził, że ów ósmy, dodany przez papieża, czyn miłosierdzia, może okazać się najistotniejszy: „Inne nie mogą być realizowane we właściwy sposób, jeśli sama nasza planeta nie jest ‘zdrowa’. Trudno jest przecież dawać komuś wodę lub pożywienie, które są zanieczyszczone, albo oferować komuś mieszkanie, jeśli jego czy jej dom ma być zbudowany na zdewastowanym terenie, pozbawionym zieleni”.
Sformułowany przez Franciszka motyw i przesłanie dzieł miłosierdzia kierują dzisiaj uwagę na dwa wymiary ochrony stworzenia: duchowy i materialny. W tej kolejności proponuje on dopełnić starożytną wizję dzieł miłosierdzia dwoma uczynkami. Powołując się na encyklikę, papież wskazuje, że względem duszy uczynek miłosierny wymaga „naznaczonego wdzięcznością podziwiania świata”. Taki podziw „pozwala nam odkryć poprzez każdą rzecz pewną naukę, jaką pragnie przekazać nam Bóg”. Przyroda jako stworzenie jest więc słowem Boga. Względem ciała natomiast uczynek miłosierny, w którym wyraża się troska o wspólny dom, wymaga „prostych codziennych gestów, przełamujących logikę przemocy, wyzysku, egoizmu […], a przejawiających się we wszystkich działaniach, które starają się budować lepszy świat”.
Zauważmy, że Franciszek nie wskazuje na to, że powinniśmy robić jakieś nowe rzeczy. Mamy robić to, co robimy. Raczej zwraca uwagę na nasz styl relacji, sposób odnoszenia się do stworzeń. Winna to być relacja uważna, czuła, troskliwa, przewidująca, kształtowana przez podziw i kontemplację świata. Nie chodzi więc o jakiś aktywizm, działania, akcje. Nie potrzebujemy specjalnych kursów, studiów czy lektur. Raczej mamy powrócić do postawy dziecka, które podziwia, a wszystko, co bierze w dłonie – używa, ale nie wyzyskuje.
I nie chodzi, rzecz jasna, o zdziecinnienie, lecz o odkrycie w sobie dziecka: tego, jakim i jaką gdzieś najgłębiej jestem – w tej pierwszej świeżości i fascynacji światem, zwłaszcza przyrodą. W końcu chodzi o odkrycie, że jesteśmy dziećmi Ojca-Stworzyciela. W tym kontekście może łatwiej zadać sobie Franciszkowe pytanie: „Jaki świat chcemy przekazać tym, którzy będą po nas, dorastającym dzieciom?”
Ekologiczny grzech i nawrócenie
W ostatnich latach papieże coraz wyraźniej stosują kategorie religijne do opisania naszego odniesienia do przyrody. Już w 2001 roku Jan Paweł II mówił o „ekologicznym nawróceniu”. Dziś Franciszek podkreśla, że ludzie posiadają „powołanie jako stróże stworzenia”. Relacja do stworzenia ma stać się tematem chrześcijańskiej modlitwy, zarówno dziękczynnej, jak przepraszającej i błagalnej: „wznosząc do Boga dziękczynienie za wspaniałe dzieło, które powierzył On naszej opiece, przyzywając Jego pomocy w chronieniu stworzenia i Jego miłosierdzia za grzechy popełnione przeciwko światu”.
Co więcej, według Franciszka głębokie wewnętrzne nawrócenie w sferze relacji do stworzenia winno się dokonywać w kontekście sakramentu pokuty i pojednania. Potrzeba naszej pokuty, skruchy, żalu „za zło, jakie wyrządzamy naszemu wspólnemu domowi”. To nawrócenie jest stopniowym procesem rozpoznawania naszego egoizmu, nieodpowiedzialności, zachłanności, marnotrawstwa, które (z pewnym opóźnieniem) uderzają w stan naszego przyrodniczego i społecznego otoczenia.
Życie według Ewangelii jest ponad i poza systemami i ideami
Mowa o procesie stopniowym, bo muszą być spełnione trzy warunki, aby zło wyrządzone stworzeniu było grzechem. Grzech śmiertelny zachodzi przecież, gdy zły czyn jest poważnie sprzeczny z prawem moralnym. Tak, materia grzechu jest wielkiej wagi: w ochronie przyrody chodzi o najcenniejszy dar, o życie. Następnie osoba musi posiadać pełną świadomość tego, że czyn jest niegodziwy, czyli w sumieniu musi być przekonana o niegodziwości tego, co robi. W końcu istotna jest dobrowolność w popełnieniu złego czynu. To oznacza brak lęku, przymusu, jakichś zniewoleń, które zmuszają osobę do popełnienia zła, którego nie chciałaby czynić. Dlatego uświadamianie sobie „naszej odpowiedzialności wobec siebie, wobec innych, stworzenia i Stwórcy” oraz przezwyciężanie zniewalającego nacisku współczesnego stylu „produkcji i konsumpcji” może być długim i żmudnym procesem. Potrzeba Bożej mocy. Daje ją w szczególny sposób sakramentalne spotkanie z Jezusem Chrystusem.
Papież szkicuje więc proces pokuty i pojednania. Zachęca, by najpierw podziękować za stworzenie, później uznać, że szkodzi się swojemu naturalnemu, ożywionemu i nieożywionemu otoczeniu, następnie wyznać grzechy i wyrazić skruchę, i to w konfesjonale. Przejście takiego procesu umożliwia zdecydowaną decyzję, by zmienić swoje życie. A zmiana ta winna być bardzo konkretna: chodzi o małe codzienne kroki, które obniżają naszą presję na przyrodę, lokalnie budują sprawiedliwszy system społeczny, polityczny i ekonomiczny. Drogą jest styl Jezusa (zob. Laudato si’ 96-100).
Nowe życie
Franciszek przedstawia wizję chrześcijan jako ludzi, którzy potrafią wyjść poza system i ponad horyzont zakreślany przez współczesne systemy kulturowe, ideologiczne, polityczne, społeczne czy współczesne idee: dobrobytu, dobrostanu, konsumowania, logikę zysku, styl wykluczania, marnotrawstwa i wyrzucania.
Życie według Ewangelii jest ponad i poza systemami i ideami. Jeśli żyjemy Ewangelią, powinniśmy w jakimś, przynajmniej minimalnym stopniu być zdolnymi do takiego wyjścia „poza” i „ponad”. Stąd gdy papież pisze: „żałujmy za zło, jakie wyrządzamy naszemu wspólnemu domowi”, to słyszę: „żałujmy, że nie potrafimy dzięki mocy Ewangelii wyjść ponad style, schematy i systemy tego świata”.
Jaki świat chcemy przekazać tym, którzy będą po nas, dorastającym dzieciom?
Gdy idzie się ulicą współczesnego miasta, to może człowiekiem owładnąć zwątpienie: czy moje zakręcanie kurka z wodą, gaszenie światła, kupowanie tylko tyle, ile mogę zjeść, niekorzystanie z windy, poruszanie się jedynie transportem publicznym itd. ma jakiś sens wobec tego ogromu śmieci, metalu, plastiku, prądu, ropy, itd. Dlatego potrzebne jest nam zapewnienie, obecne już w Laudato si’ (orędzie odwołuje się tu do encykliki): „Nie wolno nam uwierzyć, że wysiłki te są zbyt małe, by poprawić świat. Działania takie »zapoczątkowują w łonie tej ziemi dobro, które ma zawsze tendencję do rozprzestrzeniania się, czasami niedostrzegalnie« (212) i zachęcają»do prorockiego i kontemplatywnego stylu życia, zdolnego do głębokiej radości, unikając obsesji na tle konsumpcji« (222)”.
Przypomina się przypowieść o królestwie Bożym jako ziarnku gorczycy. Wiara rzuca wyzwanie rozumowym kalkulacjom.
Ochrona stworzenia nadzieją ekumenizmu?
Na koniec jeszcze refleksja o ekumenizmie i ekologii. Według Terrence’a Warda „troska o nasz wspólnym dom to coś przełomowego i prorockiego, ekumenicznego i ekologicznego”. Rzeczywiście, wokół kwestii ochrony przyrody istnieje szeroki konsensus w chrześcijańskim świecie. Gdy przez kilka lat mieszkałem w Wielkiej Brytanii, Niemczech i Irlandii, sprawy ochrony przyrody i jednocześnie troski o ubogich i problemy społeczne, zawsze jednoczyły chrześcijan różnych wyznań na wspólnych nabożeństwach i we wspólnych zaangażowaniach. Franciszek wyraźnie uprawia swoją teologię stworzenia w kontekście ekumenicznym. Oto przykłady.
Jest znaczące, że w kwestii „nowych” grzechów pojawia się konsensus między Kościołem katolickim a prawosławnym (a także Kościołami i wspólnotami protestanckimi). Prawosławny patriarcha Bartłomiej I często, dużo i od dawna zwracał uwagę świata na ochronę stworzenia. Wskazywał zwłaszcza na grzechy przeciw stworzeniu: w stosunku do ziemi to krótkowzroczność, egoistyczne wyzyskiwanie, jej niedostateczne strzeżenie. Franciszek wielokrotnie podejmując ten duchowy i teologiczny dorobek, konkretnie sprawia, że chrześcijaństwo zaczyna oddychać obydwoma płucami.
Papież jest świadomy, że czyny miłosierne nie mogą być postrzegane jako nasze dzieła, napięcie naszej woli. Winny one być owocem osobistego doświadczenia łaski: miłosierdzia Boga. To jest punkt wyjścia dla „ekologicznego nawrócenia” ludzkiego serca. A w chrześcijaństwie pierwotnym miejscem doświadczania Bożego miłosierdzia jest sakrament pokuty i pojednania. To jest źródło: „Nic nie jednoczy bardziej z Bogiem niż akt miłosierdzia, czy to gdy chodzi o miłosierdzie, z jakim Pan przebacza nam nasze grzechy, czy też jeśli chodzi o łaskę, jaką nas obdarza, abyśmy czynili dzieła miłosierdzia w Jego imieniu”. To zdanie dobrze ukazuje wrażliwość Franciszka na tradycję Kościołów i wspólnot protestanckich z ich rozumieniem roli łaski w życiu chrześcijańskim.
Patrząc w ten sposób, trzeba powiedzieć, że miłosierdzie względem Bożego stworzenia – zarówno przyrody, jak ubogich i marginalizowanych – jest dla Franciszka sposobem na ożywienie ekumenizmu i drogą do jedności chrześcijan. Fascynująca zdolność syntezy rozproszonych wątków w jedną wizję!