Strategia Franciszka polega na odrzuceniu polaryzacji świata przedstawianej przez tzw. Państwo Islamskie – czyli: chrześcijaństwo kontra islam – i zaproponowaniu innego opisu. Papież stawia po jednej stronie religie i pokój, a po drugiej – brutalny fundamentalizm i fałszywą religię.
W świecie islamu bez wątpienia panuje obecnie poważny kryzys relacji pomiędzy religią a polityką. Można go porównać do siedemnastowiecznych wojen religijnych w Europie, którym kres położyło świeckie oświecenie.
Brutalną odpowiedzią na pytanie, jak islam odnosi się do współczesnego państwa, jest islamizm. Jest to odpowiedź pełna przemocy, głosząca wojnę. Stanowi ona próbę pogodzenia przednowożytnego prawa muzułmańskiego ze współczesnym państwem narodowym poprzez wojnę z laicyzmem. Dla tzw. Państwa Islamskiego (PI) oznacza to po prostu wprowadzenie krwawej teokracji, którą ono uosabia.
W ten sposób PI staje się wrogiem Zachodu i chrześcijan na całym świecie, a zwłaszcza na Bliskim Wschodzie. Jest ono jednak wrogiem także większości świata muzułmańskiego, jako że szyizm jest postrzegany przez nie jako innowacja, a odczytywać Koran na nowo znaczy: uderzać w jego pierwotną doskonałość. Tym samym PI prowadzi wojnę ze wszystkimi krajami muzułmańskimi, gdyż wszystkie one starają się jakoś pogodzić z nowożytnością poprzez dostosowywanie lub łagodzenie prawa islamskiego.
Kryzys egzystencjalny w ramach samego islamu będzie trwał jeszcze długo i niewiele można zrobić, aby mu zapobiec. Z czasem radykalizm PI sam okaże się dla siebie zgubą i twór ten padnie pod ciężarem targających nim sprzeczności. Mamy jednak kontrolę nad czym innym: nad tym, jaka będzie nasza reakcja jako Zachodu na prowokacje Państwa Islamskiego. A od tego, jaka będzie nasza reakcja, zależy, czy nastąpi szybszy upadek PI, czy też jego wzmocnienie.
Wojna religii jako strategia islamistów
Należy tutaj zwrócić uwagę na dwie zasadnicze kwestie. Po pierwsze, PI może rekrutować mających problemy psychiczne nastolatków z przedmieść, ale samo nie jest zgrają psychopatów. Islamizm jest brutalną ideologią, która wywodzi się z purystycznego fundamentalizmu islamskiego. Tę wersję islamu stanowczo odrzuca większość świata muzułmańskiego jako sobie obcą.
Islamiści wierzą, że przy wystarczającej prowokacji „chrześcijanie”, czyli ludzie Zachodu, zwrócą się przeciwko muzułmanom
Po drugie, wojna z chrześcijaństwem jest kluczowym elementem wizji świata tzw. Państwa Islamskiego. PI czeka na armię z „Rzymu”, której porażka w syryjskim Dabiku ma rozpocząć odliczanie dni do apokalipsy [1]. Aby przyspieszyć bieg wydarzeń, islamiści konsekwentnie dążą do tego, by przenieść wojnę z Bliskiego Wschodu na nasze lotniska, do naszych sal koncertowych, a nawet do kościołów. Ich przemoc ma charakter strategiczny i jeden cel: rozprzestrzenić terror, nie dla niego samego, lecz po to, by wzbudzić reakcję, dzięki której będą mogli utwierdzić się w przekonaniu, że społeczeństwa laickie są zepsute i zdegenerowane, a religia chrześcijańska – fałszywa i bluźniercza.
Wojna jest im potrzebna, żeby wykazać prawdziwość tej narracji. Ma być to wojna religijna, w której obie strony posiadać mają swoje armie i swoich męczenników. Jej początkiem jest przeniesienie terenu walki na miękkie podbrzusze Zachodu. Kolejnym etapem ma być upowszechnienie terroru i sprowokowanie reakcji polaryzującej całe zachodnie społeczeństwa.
Tzw. Państwo Islamskie wierzy zatem, że przy wystarczającej prowokacji „chrześcijanie”, czyli ludzie Zachodu, zwrócą się przeciwko muzułmanom. Muzułmanie zaapelują więc do PI o pomoc i wreszcie dojdzie do ostatecznej rozgrywki między tymi dwoma obozami.
Jak na razie udaje im się odnosić sukcesy. Wzrastająca popularność nowych partii nacjonalistycznych w całej Europie (i oczywiście Donalda Trumpa) jest dokładnie tym, co przewiduje scenariusz islamistów. Do tego należy dodać jeszcze wzrastającą liczbę coraz brutalniejszych ataków na muzułmanów w Europie. Scenariusz Państwa Islamskiego jest jasny: więcej ataków – większy terror – silniejsza kontrreakcja.
Niektórzy katoliccy komentatorzy (a nawet pewien kardynał) zgadzają się z islamistami w tym, że Państwo Islamskie to prawdziwa twarz islamu i że nie ma tak naprawdę różnicy miedzy islamem jako takim a PI. Nawet papieżowi Franciszkowi zarzucono, że w samolocie z Krakowa do Rzymu powiedział, iż „nie ma takiego zjawiska jak przemoc islamistyczna”. To rzeczywiście byłoby zaskakujące. W rzeczywistości papież odrzucił jednak termin „przemoc islamska”.
Jeżeli jednak przyjmiemy narrację PI jako prawdziwą i oczywistą, to jesteśmy o krok od uznania, że islam jako taki chce przejąć panowanie nad światem, jest ze swojej istoty religią przemocy i znajduje się w stanie wojny z chrześcijaństwem. Wyrazem takiego myślenia były rozbrzmiewające w mediach społecznościowych głosy rozczarowania, że papież Franciszek określił morderstwo ks. Jacques’a Hamela jako „absurdalne” oraz nie nazwał francuskiego duchownego męczennikiem. Oburzano się też na sugestię papieża, że w chrześcijaństwie również istnieje fundamentalizm i przemoc.
Chrześcijańska odpowiedź na przemoc
Na szczęście Franciszek jest bardziej dalekowzroczny. Proponuje on reagować na prowokacje tzw. Państwa Islamskiego w myśl strategii, którą można wyrazić w sześciu punktach. Strategia ta jest dobrze przemyślana i skuteczna.
- Po pierwsze, każda śmierć powinna być rozpatrywana w kontekście innych ofiar tak, aby nie skupiać na żadnej osobie moralnego oburzenia.
Było to szczególnie istotne w przypadku ks. Hamela, który był łagodnym, starszym księdzem zamordowanym w wyjątkowo makabryczny sposób. Dlatego właśnie odnosząc się do jego postaci, Franciszek ani razu nie posłużył się słowem „męczennik”. W tak napiętej atmosferze pełnej strachu i terroru mogłoby to tylko uczynić jego śmierć orężem ideologicznym, doprowadzić do wybuchu skrajnych emocji i pojawienia się krzykliwych nagłówków w mediach.
Dlatego podczas lotu do Krakowa papież pytał tylko: „Ten święty ksiądz, którzy zmarł w momencie składania ofiary za cały Kościół, to jedna osoba. Ale ilu zginęło chrześcijan, ile niewinnych, ile dzieci?”.
- Po drugie, Franciszek stanowczo twierdzi, że jedyną możliwą odpowiedzią chrześcijanina na przemoc jest braterstwo i pokój.
„Nie chcemy pokonać nienawiści większą nienawiścią, przemocy większą przemocą, pokonać terroru większym terrorem” − powiedział papież pielgrzymom zgromadzonym na czuwaniu podczas Światowych Dni Młodzieży. I dodał, że odpowiedź Kościoła na „świat w stanie wojny” to braterstwo i rodzina.
W drodze na to czuwanie Franciszek oddał cześć relikwiom dwóch ofiar terroryzmu – polskich franciszkanów Zbigniewa Strzałkowskiego i Michała Tomaszka – prosząc Boga, aby nasze serca nie stały się zatwardziałe pod wpływem pragnienia odwetu, lecz otwarły się na uzdrowienie i pocieszenie tych, którym stała się krzywda. Prosił też, aby dokonało się nawrócenie terrorystów, tak by „rozpoznali zło swoich czynów”.
- Po trzecie, w obliczu żądań zamykania granic – zgłaszanych przez szukających kozła ofiarnego polityków – Franciszek nalega, aby pozostawić otwarte drzwi dla uchodźców.
Dlatego modlił się w Krakowie do Boga o odwagę i siłę dla rodzin ofiar, „aby nadal być braćmi i siostrami dla innych, zwłaszcza przybyszów, dając swoim życiem świadectwo Twojej miłości”.
- Po czwarte, strategia Franciszka polega na odrzuceniu polaryzacji świata przedstawianej przez tzw. Państwo Islamskie – czyli: chrześcijaństwo kontra islam – i zaproponowaniu innego opisu. Papież stawia po jednej stronie religie i pokój, a po drugiej – brutalny fundamentalizm i fałszywą religię.
Zasadność takiego opisu była wyraźnie widoczna podczas pogrzebu księdza Hamela, w którym wzięło udział 100 muzułmanów, razem z duchownymi różnych religii. Tuż obok arcybiskupa Rouen przy ołtarzu ustawiono znaczący portret księdza Hamela. Nad głową duchownego widniała aureola. Portret ten został wykonany i podarowany arcybiskupowi przez muzułmanina z miasteczka, w którym został zamordowany ks. Hamel.
Papież stanowczo twierdzi, że jedyną możliwą odpowiedzią chrześcijanina na przemoc jest braterstwo i pokój
Franciszek twierdzi zatem, że owszem, jesteśmy w stanie wojny, ale jest to wojna sprzecznych interesów i grup nacisku, natomiast prawdziwa religia nie jest stroną tej wojny. „Wszystkie religie pragną pokoju” − powiedział papież w samolocie do Krakowa − „to inni pragną wojny”. Stąd też wzięła się jego uwaga podczas powrotu z Krakowa o tym, że jeżeli prawdziwa religia pragnie pokoju, to „przemoc islamska” jest pojęciem nieodpowiednim. A zatem – tego papież nie musiał już mówić – tzw. Państwo Islamskie, choć stroi się w piórka wyraziciela islamu, nie reprezentuje ani islamu, ani nawet religii.
Islamiści poczuli się tym poważnie zagrożeni. Oto jak ich magazyn „Dabiq” starał się odeprzeć argumenty Franciszka: „Ostatni papieże, a zwłaszcza papież Franciszek, usiłują przedstawiać stosunki pomiędzy chrześcijanami a muzułmanami jako serdeczną przyjaźń i odciągać rzesze muzułmanów od obowiązku prowadzenia świętej wojny przeciw niewiernym”.
Jednakże Franciszek poszedł jeszcze dalej, odrzucając próby PI, by nadać przemocy jakiś sens, znaczenie czy wpływ. Dla radykałów przemoc jest przecież święta, usankcjonowana przez Boga, poprzedza Armagedon i niebiański triumf islamu.
Gdy więc Franciszek ogłasza, że przemoc – poza tym, że jest złem i wynaturzeniem – jest „bezsensowna” (jak opisał masakrę w Nicei) albo „absurdalna” (tak nazwał zabójstwo ks. Hamela), zadaje tzw. Państwu Islamskiemu bolesny cios. Oto bowiem czołowy przywódca religijny współczesnego świata odmawia PI religijnego uzasadnienia dla jego działalności.
Taka postawa papieża to strategia, ale też wskazuje ona, czym jest prawdziwa religia. Sam Bóg stał się przecież ofiarą, a uzasadnienie wyroku usankcjonowane było religijnie i politycznie. Natomiast Zmartwychwstanie raz na zawsze położyło kres wizji Boga posługującego się przemocą.
Moc Boga polega więc nie na przemocy, lecz na miłości i braterstwie. W obliczu zagrożenia islamskim radykalizmem kwestia wizji Boga nie jest już abstrakcyjną ideą, lecz – jak to ujął jeden z francuskich biskupów w Krakowie – zasadniczym wyborem: Czy wierzymy w moc Boga, czy też w mit mściwego plemiennego bóstwa?
- Po piąte, odnosząc się do pokusy, jaką mają chrześcijanie – żeby postrzegać muzułmanów jako kierujących się przemocą fundamentalistów, a samych siebie jako miłujących pokój i pełnych rozsądku – Franciszek przypomina, że chrześcijanie także skłonni są do fundamentalizmu i przemocy.
Jako jezuita z długim doświadczeniem rozeznawania duchowego papież doskonale zdaje sobie sprawę ze sposobu, w jaki działa diabolos. Jest on wielkim specjalistą od wprowadzania podziałów między ludźmi. W niezwykle subtelny sposób potrafi przekonać „dobrych” ludzi, żeby stawiali się ponad ludźmi, których uznają za złych, i by występowali przeciwko nim
Niezależnie od słabości, z jaką islam radzi sobie z przemocą, muzułmanie pragną pokoju i spotkania z drugim człowiekiem – oświadczył papież w samolocie. Natomiast chrześcijanie również byli i są podatni na fundamentalizm i religijnie usankcjonowaną przemoc.
Z czasem tzw. Państwo Islamskie upadnie pod naporem targających nim sprzeczności
Takie podejście to nie pacyfizm. Potrzebne są oczywiście działania policji i służb bezpieczeństwa, a także (jeśli to konieczne i nie wywoła kolejnej fali niewinnych ofiar) bombardowanie pozycji radykalnych islamistów. Należy jednak zdać sobie sprawę, że dżihadystów nie pokonamy na drodze wojny. Jeżeli ulegamy takiemu myśleniu, to przyjmujemy ich narrację jako prawdziwą.
Z czasem tzw. Państwo Islamskie upadnie pod naporem targających nim sprzeczności, podobnie jak wszystkie inne knowania zła. Bitwa w tym czasie będzie się natomiast rozgrywać w ludzkich sercach.
Kościół może pomóc Zachodowi poradzić sobie z reakcją na przemoc, nie dać się jej sprowokować, zachować cierpliwość mimo panującego poczucia strachu i zagrożenia oraz pogodzić się z tym, że w tym czasie, niestety, więcej ludzi zginie. Nie o tym mówią nam politycy, ale wiemy, że to prawda.
Z perspektywy chrześcijańskiej śmierć tych, którzy jak ks. Hamel są niewinnymi budowniczymi pokoju, jest nie bezsensowna, lecz potężna i życiodajna. „Czy świat może jeszcze czekać na falę miłości, która zastąpi falę nienawiści?” − pytał abp Dominique Lebrun w swojej homilii podczas pogrzebu zamordowanego duchownego. „Czy potrzebujemy kolejnych masakr, żeby nawróciły nas na miłość i na sprawiedliwość, która tę miłość buduje?”.
- Podsumowując zatem, strategia Franciszka opiera się na nieuleganiu strachowi i zachowaniu własnej przestrzeni i tożsamości.
W grudniu 2015 r., mimo gróźb ze strony tzw. Państwa Islamskiego kierowanych pod adresem Watykanu, papież odmówił noszenia kamizelki kuloodpornej i powiedział, że nie będziemy zabezpieczać drzwi kościołów płytami pancernymi.
Podczas pogrzebu w Rouen abp Lebrun zachęcił wiernych, aby oddali hołd księdzu Jacques’owi Hamelowi poprzez nawiedzenie kościoła i „wyrażenie sprzeciwu wobec profanacji świętych miejsc, pokazanie, że przemoc nie ma dostępu do ich serc, a zarazem przez modlitwę o Bożą łaskę”.
Takie działanie może podjąć każdy z nas. Każdy taki gest zbliża nas do nieuchronnej porażki dżihadystów.
Tłum. Magdalena Macińska
[1] W syryjskim mieście Dabik w listopadzie 2014 r. został stracony przez ścięcie Peter Kassig, były amerykański żołnierz, który pracował w organizacji charytatywnej we wschodniej Syrii. PI ogłosiło wtedy, że zabiło pierwszego z krzyżowców ostatniej krucjaty i czeka tam na następnych, których także pokona. Wiąże się to z przepowiednią, że jest to jedno z dwóch miejsc wskazywanych przez muzułmańską eschatologię, gdzie u końca dziejów nastąpi ostateczna bitwa Dobra ze Złem, w której Dobro zwycięży (niektórzy interpretują to jako ostateczną bitwę muzułmanów z najeźdźcami chrześcijańskimi). Od nazwy tego miasta pochodzi tytuł anglojęzycznego magazynu PI „Dabiq”, dostępnego w internecie – przyp. red.
Tekst ukazał się w kwartalniku WIĘŹ 2016, nr 3. Jest to poszerzona wersja analizy opublikowanej pierwotnie w amerykańskim portalu cruxnow.com.