W najbliższych dniach żołnierze zaczną rozbierać pontonowe mosty zbudowane w Brzegach dla pielgrzymów ŚDM. Oby nie był to symbol tego, co zrobimy z „duchowym dotlenieniem”, jakim była wizyta papieża w Polsce.
W słowach pożegnania na koniec Mszy w Brzegach papież Franciszek powiedział, że uczestnicy Światowych Dni Młodzieży mogli doświadczyć „duchowego dotlenienia”, które powinni teraz zanieść „do swoich krajów i swoich wspólnot”. Sądzę – a nawet głęboko odczuwam to całym sobą – że w Polsce owo duchowe dotlenienie przydarzyło się nie tylko uczestnikom ŚDM.
Inny Kościół
Dzięki bliskiej obecności papieża Polacy poznali inny Kościół niż ten z typowych wyobrażeń czy ten, który znają z mediów, a nawet z własnego doświadczenia w przeciętnej parafii.
Kościół na ŚDM był bardzo świadomy własnej Tradycji i tożsamości, a jednocześnie całkowicie nowoczesny
Był to Kościół głęboki duchowo, dla którego prawdziwym źródłem życia jest liturgia i modlitwa jako osobiste spotkanie z Bogiem. Kościół otwarty, budujący mosty, a nie wznoszący wokół siebie mury. Kościół uzależniający swą wiarygodność od wyjścia naprzeciw grzesznikowi, nie od idei. Kościół konkretny, bliski człowiekowi, zaangażowany społecznie, wyrażający swą misję w życiowej praktyce miłosierdzia i w przemienianiu świata. Kościół najpierw słuchający – i dlatego później mogący wymagająco nauczać; bo jego autorytet jest oparty o osobistą autentyczność i ewangeliczną przejrzystość. Kościół młody i dynamiczny – entuzjastyczny wtedy, gdy trzeba, a nawet gdy nie trzeba, a jednocześnie trwający w rozmodlonej ciszy, kiedy papież o to prosi. Kościół odbudowujący przymierze z kulturą współczesną – poprzez umiejętną współpracę z wysokiej klasy artystami: muzykami, tancerzami, grafikami; bez żadnego katolickiego kiczu. Kościół bardzo świadomy własnej Tradycji i tożsamości, a jednocześnie całkowicie nowoczesny.
Rzecz jasna, można w Polsce czasem takiego Kościoła doświadczyć także na poziomie lokalnym. Ale niepomiernie trudniej… Globalne wydarzenie ŚDM stało się więc dla Polaków rekolekcjami z katolickości: uniwersalizmu wiary i wielokulturowości w jej przeżywaniu.
Franciszek łączy
Mogliśmy też doświadczyć innej Polski i innych mediów. Te kilka papieskich dni to doświadczenie Polski, za jaką tak wielu tęskni – w której unieważnione zostały (a przynajmniej tymczasowo zawieszone) istniejące między nami głębokie podziały. Z wyjątkiem kilku (policzalnych na palcach jednej ręki) konserwatywnych publicystów, którzy z sobie tylko wiadomych powodów usiłują łączyć deklarowany przez siebie katolicyzm z daleko idącym sceptycyzmem wobec papieża, większość osób wypowiadających się publicznie utożsamiała się z przesłaniem Franciszka. Przynajmniej deklaratywnie – ale to też jest wartość.
Symbolicznym wyrazem tej atmosfery może być przyjazna pojednawcza fotografia, jaką Tomasz Terlikowski zrobił sobie z ks. Adamem Bonieckim. Autorski komentarz Terlikowskiego do zdjęcia brzmiał: „Franciszek łączy”. A z fotografią były związane przeprosiny…
Franciszek łączy. Sympatyczna rozmowa z Ks. Adamem Bonieckim. #sdm pic.twitter.com/hiz9FPb7z2
— Tomasz Terlikowski (@tterlikowski) 30 lipca 2016
Miałem w tych dniach wrażenie, że przycichli polscy radykałowie: zarówno antykościelni, jak i Franciszkosceptyczni katolicy. Może ci ostatni (wyraźnie przecież do tej pory obecni i w realu, i – dużo bardziej – w wirtualu!) przycichną na dłużej? Doświadczyli przecież innego papieża niż ten, wobec którego byli nastawieni podejrzliwie czy wręcz wrogo. Zobaczyli i usłyszeli Franciszka prawdziwego – świadka Ewangelii i proroka naszych czasów – a nie jego wizerunek tworzony ze strzępów wypowiedzi i medialnych sensacyjek.
Polemiki bez przemocy
Zmieniły się też media. Tak jak podczas pamiętnych pielgrzymek Jana Pawła II polskie stacje telewizyjne pozwalały na ekranie dziać się rzeczywistości duchowej, łącznie z modlitewną ciszą. Sprawy duchowe były rozważane przez publicystów i komentatorów. Dziennikarze telewizyjni – także ze stacji komercyjnych – prowadzili koncerty na krakowskich Błoniach i w Brzegach, wyraźnie bez lęku, że zostaną posądzeni o jakąś kościółkowatość. To ważne doświadczenie dla polskich mediów.
Oczywiście, podziały między Polaków nie zostały cudem przekreślone. Nadal istnieją. I jest wiele spraw, o które trzeba się spierać. Patrząc na reakcje polityków, nie widzę bliskich perspektyw na nową jakość sporów politycznych. Ale życie publiczne to nie tylko politycy. To także inni uczestnicy debaty medialnej, to także organizacje obywatelskie, to także odbiorcy – i wreszcie: społeczne standardy przyzwoitości.
Może mosty, które – dzięki ŚDM – zbudował Kościół w Polsce, staną się przenośne, mobilne?
Spróbujmy zwłaszcza w tej ostatniej dziedzinie utrwalić zmianę, przedłużyć żywot tej innej Polski. Wyciszajmy w mediach społecznościowych tych, którzy będą próbowali przekonywać nas (a najpierw siebie samych), że Franciszek myśli tak jak oni. Ignorujmy zwłaszcza tych, co pragną „miażdżyć” i „masakrować” swoich oponentów! Słuchajmy raczej tych, którzy – nawet przełamując się, z wyraźnym wysiłkiem; nawet w ostrych, ale rzeczowych polemikach – będą starali się myśleć i działać tak, jak chce Franciszek. Skoro papież przedstawia braterstwo jako właściwą odpowiedź na przemoc i terroryzm, to niech i nasze polemiki stają się walką bez przemocy (także słownej). Wielu powie, że to marzycielstwo. Ale czyż nie do takich marzeń wzywał nas Franciszek?
Co zrobimy z mostami?
A co dalej z „innym Kościołem”? Przychodzi mi do głowy jeden symboliczny obraz. W Brzegach przed ŚDM zbudowano do użytku pielgrzymów trzy mosty stałe i cztery pontonowe. W najbliższych dniach żołnierze zaczną rozbierać te mosty pontonowe, przestały one bowiem być potrzebne. Campus Misericordiae pozostaje w Brzegach, bo utworzono tam nowe ośrodki krakowskiej Caritas – ale nie potrzeba tam już tylu mostów. Oby ich rozbiórka nie stała się symbolem tego, co zrobimy z „duchowym dotlenieniem”, jakim była wizyta papieża w Polsce.
Mosty pontonowe, owszem, przestaną być potrzebne w Brzegach; żołnierze rozbiorą je i złożą w magazynach – zawsze jednak można je będzie wykorzystać w innym miejscu. Może także symboliczne mosty, które – dzięki ŚDM – zbudował Kościół w Polsce, staną się przenośne, mobilne, zdolne do „pączkowania”? Może Opatrzność proponuje naszemu Kościołowi taką właśnie drogę?
Może liczni księża koncelebransi przywiozą z ŚDM do swoich parafii nie tylko (naprawdę piękne!) ornaty zaprojektowane przez śp. Macieja Cieślę, ale także Franciszkowego ducha Ewangelii prostej i radosnej – świadomej zła, grzechu i cierpienia, ale jeszcze bardziej: ogromu Bożego miłosierdzia? Może młodzi uczestnicy ŚDM – a wraz z nimi ci, którzy „zarazili się” tym wydarzeniem poprzez media – poważnie potraktują papieskie wezwanie do rabanu, do odwagi twórczego przemieniania wspólnot swojego Kościoła?
Nie rozbierajmy więc tych duchowych mostów, które pobudowano między Kościołem a współczesną kulturą, Kościołem a ludźmi poszukującymi sensu życia i Boga, Kościołem a wątpiącą i podejrzliwą młodzieżą. Umacniajmy mosty tymczasowe. Budujmy nowe. Niech trwają inny Kościół, inna Polska, inne media.
Zgadzam się z każdym słowem Pana tekstu. Ale to tylko pobożne życzenia…Ja słuchałam w nocy z niedzieli na poniedziałek radia Maryja. Słuchacze wypowiadali się na temat wizyty papieża w Polsce. Jedna pani, która zadzwoniła, zwyzywała dziennikarzy, którzy skrytykowali politykę rządu w sprawie zamknięcia się na uchodźców., oczywiście w kontekście słów papieża. Niestety, dalej nie mogłam już tego słuchać…Ale ponieważ wiara czyni cuda…wierzę nawet wbrew nadziei, że te wspaniałe dni przyniosą owoc.
Może trzeba słuchać innego radia przed snem? Żeby się nie denerwować…