Posługując się stylem Franciszka, chciałbym wskazać na kilka duchowych pokus, przed którymi stoi dziś Kościół w Polsce.
Dziś przyjeżdża do Polski papież Franciszek. Co prawda, przyjeżdża przede wszystkim na Światowe Dni Młodzieży, a nie z wizytą do Polski. Dlatego w programie ma tylko nieliczne okazje, by zwrócić się ze specjalnym przesłaniem do – jak sam niedawno powiedział – „ukochanego narodu polskiego”.
Najważniejsze będą teraz wydarzenia o randze światowej i uniwersalnej, jak pełna symboliki treść nabożeństw ŚDM i wymowne milczenie na terenie byłego obozu zagłady Auschwitz-Birkenau. Polacy będą ich uczestnikami i adresatami na równi z innymi nacjami.
Franciszek otrzyma klucze do Krakowa. A gdyby tak otrzymał klucze do Polski?
Niewątpliwie jednak pojawi się też w słowach i postawie papieża specjalne przesłanie do Polaków – i w Częstochowie podczas Mszy z okazji 1050-lecia chrztu Polski, i przy okazji spotkań z Konferencją Episkopatu Polski czy z władzami państwowymi. Przesłanie to będą wyrażały nie tylko słowa Franciszka, lecz także jego gesty, jak wizyta w szpitalu dziecięcym czy przejazd tramwajem po Krakowie wraz z osobami niepełnosprawnymi.
W czwartek papież otrzyma klucze do miasta Krakowa. A gdyby tak otrzymał klucze do Polski? Gdyby miał więcej czasu, by zdiagnozować sytuację Kościoła w Polsce? Co by nam powiedział? Jakie dałby wskazówki? Przed czym by przestrzegał? Czego by kazał unikać? Kogo naśladować?
Zastanawiając się nad tymi pytaniami, chciałbym wskazać na kilka duchowych pokus, przed jakimi stoi dziś współczesny Kościół w Polsce. Myśląc o pokusach, posługuję się stylem Franciszka. Wiadomo, że w swoich przemówieniach do środowisk blisko związanych z Kościołem papież jest najczęściej bardzo wymagający. Przestrzega przed niebezpieczeństwami, których inni nawet nie widzą. Strofuje. Porównuje sługi Kościoła do ewangelicznych faryzeuszy czy uczonych w Prawie albo niewdzięcznego starszego brata. O pokusach i możliwych chorobach Kościoła mówił przecież przejmująco nawet do pracowników Kurii Rzymskiej, łącznie z kardynałami. Tym bardziej więc mógłby w ten sposób mówić do Polaków.
Papież najwięcej wymaga od tych, którym wiele dano – może więc wymagać i od nas
Franciszek najwięcej wymaga od tych, którym wiele dano. A o Polakach powiedział w przesłaniu telewizyjnym, że jesteśmy „narodem, który w swoich dziejach pokonał wiele doświadczeń”, zaś nasza wiara jest „wypróbowana”. Ma więc prawo od nas wymagać. Zwłaszcza że jednym z najbardziej pamiętanych u nas cytatów z Jana Pawła II są słowa: „Musicie od siebie wymagać, nawet gdyby inni od was nie wymagali”.
Rzecz jasna, jest to mój subiektywny wybór. Nie twierdzę, że papież myśli tak jak ja.
Pokusa wielkich liczb. Wysokie, jak na Europę, wskaźniki deklaracji wiary i praktyk religijnych umacniają wielu polskich katolików w samozadowoleniu. Polskie duszpasterstwo wciąż jest zbytnio nastawione na zbiorowość – żeby można się było pochwalić tłumami w kościele. W tym nastawieniu na ilość może gubić się jakość i konkretny człowiek z jego problemami.
Pokusa przyzwyczajenia. W wielu parafiach i środowiskach katolickich panuje klimat niechęci do jakiejkolwiek zmiany. Dominuje przywiązanie do dotychczasowych form działania, zgodnie z zasadą „Ma być tak jak jest, bo jest tak jak ma być”. Głosy krytyczne z wewnątrz wspólnoty traktowane są jako atak na Kościół. A Franciszek mówi o nawróceniu Kościoła i nowym modelu duszpasterstwa, wzywa, żeby było „tak jak być powinno”.
Pokusa panowania. Przez wiele pokoleń katolicyzm był w Polsce kulturową oczywistością. Wiara i katolickie rozumienie moralności były często wspierane przez prawo, kulturę i obyczaje. Dziś sytuacja kulturowa się zmienia. Wciąż możliwy jest wpływ na kształt prawa, co czasami wygląda jednak jak próba odgórnego narzucania innym katolickiej moralności. A Franciszek bardziej kładzie akcent na formowanie sumień.
Pokusa ideologizacji. Ponad ćwierć wieku po upadku komunizmu wciąż trwa w Polsce spór o wartości, na jakich opierać ma się nowy ład demokratyczny. Odwołania do wartości chrześcijańskich są niezbędne, ale zbyt często katolicyzm funkcjonuje publicznie jako jedna z ideologii, których wyznawcy zabiegają o własne interesy. Tymczasem w nauczaniu społecznym polityka ma być troską o dobro wspólne.
Pokusa upolitycznienia. Paradoksalnie wyzwaniem dla Kościoła katolickiego w Polsce jest jego silna pozycja społeczna. Od 1050 lat katolicyzm jest ściśle związany z tożsamością narodową. Łatwo wykorzystywać ten fakt w walce ideowej. Rządząca obecnie partia polityczna chętnie odwołuje się do katolicyzmu, a znaczna część duchowieństwa wyraźnie ją wspiera. Sojusz ołtarza z tronem może być jednak niszczący dla wiary młodego pokolenia i przyszłości Kościoła.
Pokusa nienawiści. Jeden z kluczowych problemów współczesnej Polski to wzrost nienawiści w życiu społecznym. Polacy są trwale podzieleni na dwa zwalczające się obozy polityczne, a Kościół stracił zdolność do bycia ponadpartyjnym mediatorem. Narastają też radykalne nastroje nacjonalistyczne. Hasła pełne niechęci, ksenofobii i nienawiści do „innych”, uchodźców czy wszystkich przybyszów głoszone są czasem z imieniem Boga na ustach, pod pozorem troski o zachowanie chrześcijańskiej tożsamości narodu.
Pokusa polonocentryzmu. W Polsce silnie obecne jest przekonanie o wyjątkowości dziejów naszego narodu. Wielki pontyfikat Jana Pawła II – jako naszego rodaka – wzmocnił to poczucie szczególnej misji. Niektórym wciąż wydaje się, że Polska jest pępkiem świata. Jeszcze niedawno wielu mówiło o… prześladowaniach katolików w Polsce. Całe szczęście, wzrasta świadomość męczeństwa chrześcijan w innych częściach globu, a Światowe Dni Młodzieży stanowią silny powiew uniwersalizmu.
Pokusa prywatyzacji. Znaczna część polskich katolików niechętnie patrzy na próby upolitycznienia katolicyzmu. Łatwo jednak ulegają odwrotnej pokusie – sprowadzenia swej wiary do sfery czysto prywatnej. Widząc nadmiar złej publicznej obecności religii, odwracają się od spraw społecznych i ograniczają swą religijność do pobożności. A przecież wiara jest sprawą głęboko osobistą, lecz nie jest sprawą prywatną.
Osiem pokus… Warto być ich świadomym, żeby im nie ulegać. A najlepszą odpowiedzią na te pokusy jest oczywiście Osiem Błogosławieństw. Na czele z tym, o którym w najbliższych dniach będziemy słyszeć najczęściej: „Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią”.
Bardzo dziekuje za te slowa,jakze aktualne na dzisiaj,przeczytane z rocznym spoznieniem,daja duzo do myslenia.
Dziękuję za podziękowania. Wolałbym, rzecz jasna, żeby te refleksje nie były aktualne…