Także i u nas ludzie chcieliby bardziej „parafialnych biskupów”. Takich od pasterzowania, nie od „uświetniania”.
W roku 1997 byłem duszpasterzem akademickim w Zielonej Górze. Nasz ośrodek, który funkcjonował przy parafii pw. Najświętszego Zbawiciela, nazywał się DA Piwnica. Pojechaliśmy na Światowe Dni Młodzieży do Paryża. Po drodze zatrzymaliśmy się w Dormans, w diecezji Châlons en Champagne. W tym roku pielgrzymów z tej samej diecezji w drodze do Krakowa gościła parafia pw. św. Józefa w Zielonej Górze i DA Stodoła. Wiele można się od nich nauczyć.
Przypomniałem sobie o tamtym wyjeździe, gdy zobaczyłem zdjęcie nowego biskupa diecezji Châlons, ks. Franciszka Touveta (François Touvet), który w tę niedzielę, na zakończenie pobytu w naszej diecezji, udzielał chrztu w kościele pw. św. Józefa. Pomyślałem o wymianie darów, jaka się między tymi Kościołami dokonywała i wciąż dokonuje. Dzięki życzliwości jego poprzednika, bp. Gilberta Louisa (a także księży z tamtej diecezji i wielu wiernych) kilku księży z naszej diecezji mogło tam pomagać w czasie wakacji; ks. Mariusz Jagielski, obecny duszpasterz akademicki z ośrodka DA Stodoła studiował na Instytucie Katolickim; ja sam wraz z młodzieżą z Polski dwa razy korzystałem z gościnności francuskich rodzin, którzy przyjmowali naszych pielgrzymów. Swój dom zakonny otworzyły w tej diecezji Siostry Jezusa Miłosiernego, które mają swój dom generalny w Gorzowie Wlkp. Kiedyś nasz biskup pomocniczy Paweł Socha jeździł tam na odpust Wniebowzięcia NMP do sanktuarium diecezjalnego w L’Épine. A kilka dni temu bp Touvet wygłosił homilię podczas Mszy św. w ramach Lubuskiego Uwielbienia pod figurą Chrystusa Króla w Świebodzinie.
Piszę o tym, ponieważ zdaję sobie sprawę, że nie jest to historia odosobniona. Wiele diecezji może się pochwalić podobną współpracą z diecezjami w Europie czy na innych kontynentach. Łącznikami są pochodzący z Polski biskupi misjonarze, księża pracujący za granicą, siostry zakonne, ale także ludzie świeccy podróżujący po świecie. Czasami początki są dość zwyczajne, ot, ksiądz na wakacyjnym zastępstwie. A potem wyrasta z tego długa historia wymiany darów duchowych. Dobrze, że tak się dzieje. Niekłamanym „zyskiem” tych Światowych Dni Młodzieży w diecezjach jest doświadczenie powszechności Kościoła.
Może przyszłość Kościoła to nie tylko Lux ex Polonia (światło z Polski), ale także Lux ex Occidente (światło z Zachodu)?
Dla nas, polskich katolików – jak myślę – jest to szczególnie ważne. Nie ma co ukrywać, mamy niejakie poczucie wybraństwa i szczególności. A z drugiej strony, informacje, które docierają do nas z Europy Zachodniej, to najczęściej obrazki zamykanych bądź pustych kościołów. A tutaj nagle się okazuje, że Kościół tam żyje, może nawet w niektórych kwestiach jest bardziej żywotny od naszego. Może jednak przyszłość Kościoła to nie tylko – jakby chcieli niektórzy – Lux ex Polonia (światło z Polski), ale także Lux ex Occidente (światło z Zachodu)? Francuski biskup chrzczący polskie dziecko to – być może – znak czasów przyszłych. Z futurologii eklezjalnej nie wykluczałbym żadnego scenariusza.
Te spotkania pozwoliły także objawić się polskiemu Kościołowi. W ostatnich tygodniach wiele pisze się i dyskutuje w mediach, do jakiej Polski przyjedzie papież, z jakim przesłaniem przyjedzie papież, co nam powie papież itd. Te debaty – w których zresztą sam biorę udział – to w dużej mierze myślenie życzeniowe, które bardzo wiele mówi o nas i o naszych, mniej lub bardziej osobistych wizjach Kościoła. Każdy by chciał trochę innego Kościoła, takiego podług siebie, oczywiście z głębokim przekonaniem, że taki jest prawdziwszy. Może jest, może nie jest.
Ten najprawdziwszy odnaleźć można jednak – jak jestem przekonany – wcale nie w wielkich publicznych „objawieniach” Kościoła i grach mniej lub bardziej politycznych, lecz, to się mówiło za Peerelu, „na dołach”, tzn. w życiu parafialnym. A w minionym tygodniu życie Kościoła objawiło się właśnie tam, gdzie parafie przyjęły pielgrzymów. Doświadczyły własnej gościnności, doświadczyły inności, a jednocześnie bliskości cudzej wiary i odwiecznej młodości Kościoła. Gdy patrzyłem na ludzi zebranych na zielonogórskim Rynku, którzy dzielili swą radość bycia razem, to pomyślałem, że pewno takiego Kościoła by chcieli – gdzie człowiek ze swoją wiarą jest wręcz namacalny, a nie anonimowy. Za takim Kościołem tęsknią. I cieszą się, że choć przez kilka dni takiego doświadczyli.
I jeszcze jedno. Wrócę do zdjęcia z chrztu. Ciekaw jestem, jak często polscy biskupi udzielają tego sakramentu. Jak często w ogóle udzielają sakramentów tych „niezarezerwowanych” dla nich: chrzczą, spowiadają, odprawiają Mszę „dla ludzi”? To nie jest przyczynek do episkopalnego rachunku sumienia, bo nie mam do niego nijakiego prawa. Ale kiedy rozmawiałem z bp. Franciszkiem z Châlons, mówił mi, że już był w parafii, do której kiedyś jeździłem na wakacyjne zastępstwo. Był tam już – uwaga! – na Pierwszej Komunii.
Wiem – inne proporcje, inny Kościół, inne parafie, inna liczba wiernych. Ale tak sobie myślę, że i u nas ludzie chcieliby bardziej „parafialnych biskupów”, którzy częściej wybierają bycie z nimi w tej podstawowej wspólnocie Kościoła, niż wystąpienia oficjalne, publiczne, medialne, dalekosiężne. Żeby biskupi byli nie od „uświetniania”, lecz od pasterzowania. Sposób, w jaki witani byli biskupi, którzy przyjechali do Polski ze swoją młodzieżą, dzieląc z nimi wszelkie trudy, pokazuje, że – bardziej może niż nam się zdaje – owce tęsknią za pasterzami.
Chciałbym dożyć tego, aby mój biskup, choćby pomocniczy, tak po prostu „wpadł” do mojej parafii. Odprawił Mszę św., a potem spotkał się z nami, porozmawiał, wypił kawę, zjadł ciastko, może przyjął zaproszenie na zwykły obiad czy kolację. Jezus i Apostołowie tak przecież czynili i tylko pytanie – komu przeszkadza aby tak było dalej? Kochany Franciszek tak robi, św. Jan Paweł II tak robił. Jest kogo naśladować, może tylko trzeba chcieć!
Tak – jestem sporo starszy (1942) ostatnio pielgrzymka z Góry kalwarii (Marianki od Grobu o. Stanisława Papczynskiego) do Sanktuarium NMP w Pieczyskach poprzez Sobików „tylko” ok 20 km z młodzieżą ekwadorską – uczestnikami ŚDM. Entuzjazm i tańce w drodze i Barka .. po hiszpańsku – oczywiście w innych językach też.Jednocześnie!!
Zapraszamy księże profesorze. Może się kiedy uda – to tylko 30 km od warszawy. Gdzieś tam stoi na półce Autobiografia w Listach Św Teresy Benedykty od Krzyża