Po raz pierwszy od zakończenia zimnej wojny odpowiedzialnością za destabilizację sytuacji bezpieczeństwa tak jednoznacznie obarczono Rosję.
Na początek trzeba powiedzieć wyraźnie: szczyt Sojuszu Północnoatlantyckiego w Warszawie zakończył się sukcesem – dla państw wschodniej flanki i dla całego NATO. Komunikat przyjęty przez przywódców państw członkowskich na jego zakończenie liczy 135 punktów. Zawiera wyczerpujący opis relacji Sojuszu ze światem zewnętrznym oraz katalog zadań i obowiązków wszystkich członków. Jednoznacznie definiuje zagrożenia i opisuje, jak na nie odpowiedzieć. Przede wszystkim jednak prezentuje filozofię działania w zmienionym środowisku bezpieczeństwa, wracając do do źródeł – Artykułu 5. Traktatu Waszyngtońskiego. Kolektywnej obrony własnego terytorium i gwarancji bezpieczeństwa dla wszystkich państw członkowskich. Przede wszystkim poprzez wzmocnienie zdolności odstraszania w wymiarze wojskowym i dialog w wymiarze politycznym.
Komunikat ze szczytu kilkakrotnie przypomina, że NATO opiera się na wspólnocie wartości
Po raz pierwszy od zakończenia zimnej wojny odpowiedzialnością za destabilizację sytuacji bezpieczeństwa, nie tylko europejskiego, tak jednoznacznie obarczono Rosję, która „chce osiągać swoje cele poprzez zastraszanie i użycie siły”. Aneksja Krymu, militarna interwencja na wschodzie Ukrainy, wsparcie reżimu Asada w Syrii, prowadzenie ćwiczeń wojskowych z pogwałceniem Dokumentu Wiedeńskiego są zasadniczo sprzeczne z zasadami zapisanymi w Akcie Stanowiącym NATO-Rosja z 1997 roku i przyjętej w 2002 roku Deklaracji Rzymskiej. Kanały dialogu politycznego i wojskowego z Rosją – jak czytamy w dokumencie – powinny zostać utrzymane, ale powrót do współpracy z nią będzie możliwy tylko wtedy, gdy wycofa się z agresywnych działań. Deklaracje już nie wystarczą.
Po raz pierwszy również uznano istnienie niepodległej, suwerennej i demokratycznej Ukrainy (której podczas spotkania w Warszawie zaoferowano wszechstronny program wsparcia) za niezbędny element bezpieczeństwa euroatlantyckiego. Utrata zaufania do Moskwy umożliwiła także potwierdzenie deklaracji ze szczytu w Bukareszcie dotyczącej przyszłego członkostwa Gruzji w NATO i tzw. polityki otwartych drzwi, która uzależnia członkostwo w Sojuszu wyłącznie od wyrażenia takiej woli przez niepodległe państwo i wypełnienia przez nie koniecznych politycznych i militarnych kryteriów.
Podczas warszawskiego szczytu podpisano pierwszą w historii – co podkreśla się w komunikacie – Deklarację NATO-UE dotyczącą wspólnych działań w obszarze bezpieczeństwa, w tym zwalczanie zagrożeń hybrydowych i w cyberprzestrzeni.
W komunikacie kilkakrotnie przypomina się, że Sojusz Północnoatlantycki opiera się na wspólnocie wartości – w tym poszanowania wolności jednostki, praw człowieka, demokracji i rządów prawa – wyznawanych i praktykowanych przez wszystkich jego członków. Kilkakrotnie wzywa się do rzeczywistej realizacji tych wartości – nie tylko przez państwa aspirujące do Sojuszu, również przez obecnych członków.
W tym kontekście, często pomijanym w relacjach ze szczytu, „troska” prezydenta Stanów Zjednoczonych „w związku z pewnymi działaniami oraz impasem wokół Trybunału Konstytucyjnego” staje się oczywista. Tak jak jego apel „do wszystkich stron o wspólne działania dla dobra polskich instytucji demokratycznych”. „To właśnie bowiem – powiedział prezydent Barack Obama – czyni z nas demokracje – nie słowa zapisane w konstytucji czy udział w wyborach, ale instytucje, na których na co dzień polegamy, takie jak rządy prawa, niezależne sądownictwo i wolne media”.
Cieszymy się, i słusznie, ze stałej rotacyjnej obecności żołnierzy NATO w Polsce i zapowiedzianej przez prezydenta Obamę amerykańskiej brygady pancernej na naszym terytorium. Nie sposób jednak uciec od pytania, co się stanie z naszym bezpieczeństwem, jeśli sami wypiszemy się ze wspólnoty wartości, dla obrony których powołano Sojusz?