Ostatnio często słyszymy sceptyczne głosy polskich katolików na temat papieża Franciszka, który rzekomo za dużo mówi o miłosierdziu, a za mało o Bożej sprawiedliwości. Jak takie stanowisko pogodzić ze słowami Jezusa zapisanymi w ewangelii św. Łukasza: „Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz w niebie jest miłosierny”?
Dzisiaj znów w pierwszym czytaniu mamy List św. Jakuba, który wzywa swoich słuchaczy, a więc i nas: „Nie uskarżajcie się, bracia, jeden na drugiego, byście nie popadli pod sąd” (Jk 5,9-12). Od razu trzeba dodać, jaki to będzie sąd i z czego będziemy sądzeni. Otóż w innym fragmencie Listu pisze św. Jakub: „Będziemy sądzeni na podstawie prawa wolności. Będzie to sąd nieubłagany dla tego, kto nie czynił miłosierdzia. Miłosierdzie odnosi triumf nad sądem”. Pan bowiem, podkreśla Apostoł, „pełen jest litości i miłosierdzia”. Natychmiast nasuwa się w tym momencie skojarzenie z pierwszym i najważniejszym określeniem przymiotów jedynego Boga w islamie: Bóg jest litościwy i miłosierny. A więc jest to ten sam Bóg, którego czcimy jako chrześcijanie: bogaty w miłosierdzie, dives in misericordia, jak głosi znana encyklika św. Jana Pawła II. Tę podstawową prawdę wiary powtarza też psalm responsoryjny z dzisiejszej liturgii: „Miłosierny jest Pan i łaskawy, / nieskory do gniewu i bardzo cierpliwy”.
Ostatnio często słyszymy sceptyczne głosy polskich katolików na temat papieża Franciszka, który rzekomo za dużo mówi o miłosierdziu, a za mało o Bożej sprawiedliwości. Zdaniem tych rzeczników twardej linii, Boża sprawiedliwość ma się tu na ziemi przekładać na surowość zasad moralnych, aplikowanych przez Kościół wobec grzeszników różnej maści, na przykład osób wstępujących w powtórne związki małżeńskie, łącznie z sankcją ich wykluczania raz na zawsze z dostępu do Eucharystii. Jak takie stanowisko pogodzić ze słowami Jezusa zapisanymi w ewangelii św. Łukasza: „Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz w niebie jest miłosierny”?
Nie znaczy to, że mamy lekceważyć nasze grzechy. W dzisiejszym czytaniu z ewangelii św. Marka (Mk 10,1-12) słyszymy słowa Jezusa, mówiące wyraźnie o jedności małżeńskiej – „będą oboje jednym ciałem” – i piętnujące porzucanie współmałżonka: „Co Bóg złączył, tego niech człowiek nie rozdziela”. Papież Franciszek w posynodalnej adhortacji o rodzinie apeluje jednak – właśnie w imię sprawiedliwości! – o rozeznawanie konkretnych przypadków. Bo gdy dochodzi do rozpadu pierwszego małżeństwa, nie zawsze przecież mamy do czynienia z niewybaczalną ludzką winą. A może gorsze od uwikłania w sytuacje bez wyjścia z punktu widzenia prawa kościelnego są nasze grzeszne postawy na co dzień? Jak choćby ta, doskonale nam znana, którą dzisiaj wymienia św. Jakub: „Nie uskarżajcie się, bracia, jeden na drugiego”.
Czy ktokolwiek z nas czuje się pod tym względem bez winy? Jaką satysfakcję sprawia nam niekiedy oskarżanie innych, wytykanie cudzych błędów, usprawiedliwianie własnych nieprawości argumentem: „bo to oni zaczęli pierwsi”?
Miłosierdzie Boga jest tak bezmierne, że niektórym wydaje się wręcz skandaliczne. Można by powiedzieć, że jeśli chodzi o nasze przewinienia, to Bóg ma słabą pamięć – tak chętnie nam je darowuje. A gdyby tak w stosunku do tych, którzy nam dokuczyli, zdobyć się na gest niepamięci lub chociażby niepielęgnowania urazów? Niełatwe to zadanie, ale jakie twórcze!
Tekst emitowany 20 maja br. jako „Słowo na dzień” w poranku radiowej Dwójki.
O cudzie niepamięci śpiewał Soyka. „Cud niepamięci niech się świeci” Jakkolwiek to trudne i naprawdę niewielu sprawia przyjemność rozdrapywanie ran przynosi ulgę. To jest tak, że miłosierdzie okazywane drugiemu jest wyrazem bycia miłosiernym wobec siebie samego, a nawet Boga – jak przekonywał pewien filozof. Jesteśmy 'jedni za drugich’
Dziękuję pani Magdalenie Leskiej za piękne dopowiedzenie. Myślę jednak, że skoro już rozwijamy tę myśl o niepamiętaniu urazów doznanych od bliźniego, to trzeba dodać, że czymś trudniejszym i bardziej skomplikowanym jest niepamiętanie głębokich krzywd. Tutaj wymogiem i sprawiedliwości , i miłosierdzia jest jednak nazwanie krzywd po imieniu, zidentyfikowanie ich jako krzywd właśnie, przynajmniej w swojej własnej świadomości. Miłosierdzie nie może być banalizowane i traktowane jako bagatelizowanie zła. Zło musi być nazwane po imieniu. Tak myślę.
Zanim przystąpię do spowiedzi już w zasadzie jestem wyspowiadana, pozostaje mi tylko wypowiedzieć; przebaczam Tobie, Idź w pokoju.