Jesień 2024, nr 3

Zamów

Dzieci wichru Wieczernika

Duccio di Buoninsegna, Zesłanie Ducha Świętego (fragment retabulum Maestà), 1308-1311

W dniu Zmartwychwstania świat poza Wieczernikiem wydawał się uczniom jedynie źródłem zagrożenia, w dzień Zesłania Ducha Świętego – okazał się miejscem działania Boga.

Zamknięcie się „z obawy przed Żydami” było naturalnym odruchem uczniów Chrystusa. Być może mieli w pamięci słowa Mistrza: „podniosą na was ręce i będą was prześladować. Wydadzą was do synagog i do więzień oraz z powodu mojego imienia wlec was będą do królów i namiestników” oraz „Jeżeli Mnie prześladowali, to i was będą prześladować”. Przecież słowa te wypowiedział nie tak dawno, bo trzy dni temu, w przeddzień swojej męki i śmierci. Mieli prawo się bać, że nienawiść wobec Jezusa zostanie skierowana także przeciwko nim – Jego uczniom, którzy wcale nie byli bezimienni. Jan był dobrze znany arcykapłanowi. Inni być może także. Nie było trudno odnaleźć ich, zidentyfikować, wydać. Mogli być następni. Przecież na własne oczy widzieli nienawiść tych, którzy wydali na śmierć Jezusa. Zamknęli się, a może nawet zabarykadowali, oczekując niechybnego ataku. Lęk jest naturalnym odruchem człowieka, którego poczucie bezpieczeństwa wydaje się zagrożone. Trudno się im dziwić.

Pięćdziesiąt dni później znów są w Wieczerniku, „wszyscy razem na tym samym miejscu”. Czy znów drzwi były zamknięte „z obawy przed Żydami”? Nie wiadomo. Na pewno razem czuli się bezpieczniej niż w rozproszeniu. I wtedy staje się to, co w dniu Zmartwychwstania zapowiedział Jezus. Wtedy tchnął na nich i mówił „weźmijcie Ducha Świętego”. Teraz Go im zsyła, napełniając „cały dom, w którym przebywali” szumem gwałtowanego wiatru i ogniem, który rozdzielił się nad ich głowami. Wiatr i ogień – żywioły, które wydają się niszczyć, ale – być może – były konieczne, by przewiać i wypalić lęk, a dać tchnienie i zapał odwagi. Już nie ma Żydów, których jeszcze niedawno tak bardzo się obawiali, że trzeba było barykadować przed nimi drzwi. Teraz pojawiają się u tych samych drzwi „pobożni Żydzi ze wszystkich narodów pod słońcem”. Przybiegli, bo „każdy słyszał, jak przemawiali w jego własnym języku”. Świat okazuje się o wiele bardziej przyjazny, gdy – będąc wzmocnionym Duchem – przemówi się do niego w jego własnym języku. Ale o wiele ważniejsza niż znajomość świata jest „znajomość” z Duchem Świętym. Tylko wówczas można do świata skutecznie przemawiać.

Duch Święty, który zstępuje na uczniów zgromadzonych w Wieczerniku, jest przede wszystkim duchem odwagi i wolności. To dzięki temu powiewowi i żarowi uczniowie wyruszyli z Wieczernika Zesłania w stronę nieznanych środowisk i obcych lądów. Pragnienie i poczucie wolności było w nich większe niż potrzeba bezpieczeństwa. Jak pisał ks. abp Życiński, „gdyby wystraszeni Apostołowie zrobili sobie w Wieczerniku wnikliwe podsumowanie zagrożeń czekających na nich w Koryncie czy w Rzymie, prawdopodobnie nie opuściliby swej ziemi rodzinnej”, a przecież poszli „aż po krańce świata”, ówczesnego świata.

Ikona Zesłania Ducha Świętego, Więź
Ikona Zesłania Ducha Świętego (ok. 1410). Fot. Jim Forest / Flickr / CC BY-NC-ND 2.0
Wesprzyj Więź

Pod wieloma względami nasza sytuacja podobna jest do tej z Wieczernika z dnia Zmartwychwstania. Jest w nas pokusa, by się zamknąć „z obawy”. Świat, w którym przyszło nam żyć, doświadczamy ostatnio coraz bardziej jako źródło zagrożeń. Tak nam się jawi Europa, tak nam się jawi Kościół, tak nam się także w dużej mierze jawi Polska. Wielu z nas ma wrażenie, że czyhają na nas – jak wówczas na uczniów Chrystusa – różne niebezpieczeństwa. Stąd potrzeba zabarykadowania drzwi, zamknięcia granic, dokładnego wyliczenia tego, kto jest i tego, kto nie jest w Kościele. Jeszcze raz zacytuję ks. abp. Życińskiego: „Lęk może stanowić zagrożenie dla nas wszystkich, którzy doświadczamy bezradności, spotykając zagrożenia nieznane wcześniejszym generacjom. Łatwo wtedy straszyć i widzieć same negatywy w pejzażu, który mógł być objawieniem Bożej bliskości”. W dniu Zmartwychwstania świat poza Wieczernikiem wydawał się uczniom jedynie źródłem zagrożenia, w dzień Zesłania Ducha Świętego – okazał się miejscem działania Boga.

Św. Łukasz zanotował w Dziejach Apostolskich, że przedstawiciele wielu ludów ówczesnego świata: „Partowie i Medowie, i Elamici, i mieszkańcy Mezopotamii, Judei oraz Kapadocji, Pontu i Azji, Frygii oraz Pamfilii, Egiptu i tych części Libii, które leżą blisko Cyreny, i przybysze z Rzymu, Żydzi oraz prozelici, Kreteńczycy i Arabowie” – wszyscy oni, „pełni zdumienia i podziwu”, słyszeli Apostołów głoszących w językach tych ludów „wielkie dzieła Boże”. To ważne. Natchnieni Duchem Świętym uczniowie Chrystusa nie wypowiadali słów potępień, deklaracji wykluczeń, anatem, oskarżeń o herezję ani – tym bardziej – życzeń śmierci komukolwiek. Głosili „wielkie dzieła Boże”. Tylko bowiem w ten sposób – głosząc dzieła Boże – można przezwyciężyć Wieżę Babel, a na jej miejscu budować Wieczernik z drzwiami, które – owszem – są potrzebne, ale nie po to, by je zamykać czy ryglować, ale po to, by przez te drzwi z niego wyjść do świata. „Dzieci wichru Wieczernika” nie są „towarzystwem adoracyjnym ze szczelnie zamkniętych kapliczek” (abp Życiński), ponad które przekładają szerokie horyzonty, ponieważ wolność cenią są bardziej niż – złudne w gruncie rzeczy – poczucie bezpieczeństwa.

I jeszcze jedno. Chrześcijanie wychodzą z Wieczernika w określonej kondycji – wychodzą uradowani, wszak ujrzeli Zmartwychwstałego Pana.

Podziel się

Wiadomość