Zniszczenie tego Muzeum to zmarnowanie ponad dwóch dekad wysiłków byłych więźniów GUŁagu i działaczy Memoriału. Przede wszystkim jednak olbrzymią stratę poniosła Rosja – cała Rosja.
Perm-36, niewielki obóz sowiecki, położony nad wspaniałą rzeką Czusową (jedyną przecinającą pasmo Uralu), miał w swoich dziejach trzy wyraźne okresy. Tuż po wojnie umieszczono tam, jak w wielu innych miejscach, osoby uznane za wrogów ZSRR, w tym jeńców sowieckich z niemieckich kacetów oraz księży. Po śmierci Stalina łagier zapełnił się rozmaitymi urzędnikami uznanymi za winnych „okresu błędów i wypaczeń” – wówczas warunki obozowe zdecydowanie się poprawiły.
Następnie, od wczesnych lat siedemdziesiątych, kierowano do obozu coraz częściej więźniów politycznych, twórców kultury mniejszości narodowych, filozofów, poetów, obrońców praw człowieka. Siedzieli w nim m.in. pierwszy rosyjski ombudsman Siergiej Kowalow, poeta ukraiński Wasyl Stus (tam zginął) i wielu innych członków elity opozycji demokratycznej. W latach osiemdziesiątych był to jedyny obóz dla „politycznych” o zaostrzonym rygorze w całym ZSRR. Obóz zamknięto w 1987 roku, a część jego zabudowań (być może także ze względu na bezrobocie dotychczasowych strażników) przekształcono w szpital psychiatryczny.
To jedyne w Rosji muzeum założone w dawnym obozie
W latach dziewięćdziesiątych, z inicjatywy permskiego oddziału Memoriału i byłych więźniów tego ostatniego, politycznego okresu obozowego, powstało w miejscu obozu Muzeum – jedyne w całej Rosji założone w autentycznym dawnym obozie. Narracja muzeum przedstawiała historię obozu, jego więźniów, lecz także dużo szerszy kontekst całego „archipelagu GUŁag”. Przyjeżdżały tam wycieczki szkolne z najbliższych dużych miast, a więc nie tylko Permu, ale też z Kazania i Jekaterynburga. Przyjeżdżali tam też wolontariusze z Europy, organizowane były konferencje i najróżniejsze wydarzenia edukacyjne.
Poznałem to Muzeum w 2008 roku, gdy pojechałem tam na festiwal kultury obywatelskiej „Pilorama”. Było to trzydniowe wydarzenie ożywione udziałem kilku tysięcy uczestników, głównie młodych oraz aktywistów demokratycznych z całej Rosji. Odbywały się koncerty pieśni bardów okresu komunistycznego: Okudżawy, Wysockiego, ale i… muzyki rockowej czy np. – tępionej w ZSRR – psychodelicznej. Były dyskusje, projekcje filmów (w tym „Katyń”, na olbrzymim pokazie otwartym – już w 2008 roku!), występy teatralne. Pokazywano wystawy, w tym przywiezioną tam przeze mnie wystawę o historii Auschwitz.
Innymi słowy: teren obozowy zmieniał się na kilka dni w olbrzymie miasteczko wolnej kultury, myśli obywatelskiej, przestrzeni demokratycznej, dyskursu o prawach człowieka. A obrzeża obozu obrastały kolorowym miasteczkiem namiotowym. Wieczorem byli więźniowie i aktywiści Memoriału z całej Rosji zasiadali wspólnie do długich pozaprogramowych rozmów, których atmosfera przypominała mi pamiętane z dzieciństwa „nocne Polaków rozmowy”. Pokochałem ten świat, jako bardzo mi bliski. Wracałem tam każdego roku.
I nadszedł rok 2013. Władze Kraju Permskiego rozpoczęły przedziwną dyskusję medialną, jakoby Muzeum przedstawiało stronniczy punkt widzenia, gdyż opierało się jedynie na relacjach więźniów, a przecież ta historia jest również bohaterską historią dzielnych strażników obozowych. Orwell zawitał do podnóży Uralu. Tereny obozu zostały odebrane muzealnej organizacji pozarządowej. W pierwszym okresie padały niejasne obietnice utworzenia nowej instytucji kultury, poprzez połączenie dotychczasowej organizacji pozarządowej ze specjalnie powołaną w tym celu instytucją państwową – gwarantem m.in. obecności owej narracji strażników.
Szybko jednak okazało się, że owo „połączenie” jest jedynie formułą prawną pozwalającą na zakończenie działalności Muzeum. W 2015 roku Muzeum Perm-36 zostało wpisane na listę organizacji agenturalnych ze względu na dofinansowanie, którym cieszyło się z różnych fundacji i instytucji zagranicznych. Odwołanie zostało rozpatrzone negatywnie.
Dziś tereny poobozowe są zamknięte, niszczeją, popadają w ruinę. Przy okazji władze przejęły zebrane zbiory muzealne – w tym liczne przedmioty zebrane w trakcie różnych ekspedycji śladami obozów, nawet aż na odległą Kołymę.
Zniszczenie tego Muzeum to zmarnowanie ponad dwóch dekad wysiłków byłych więźniów GUŁagu i działaczy Memoriału. Przede wszystkim jednak olbrzymią stratę poniosła Rosja – i to nie tylko ta „inna Rosja”, która staje się dziś coraz bardziej słabnącym echem nadziei dla całego kraju. To właśnie cała Rosja traci swoją pamięć i swoje zrozumienie własnego wielkiego zwycięstwa, jakim było pokonanie zbrodniczego systemu sowieckiego.
Z wielką serdecznością obserwuję od początku działalność Pana. Tylko starość i odległość uniemożliwiają mi udział w tym, co Pan robi. Proszę o przyjęcie wyrazów przyjaźni, także dla Pana Ojca… Jędrzej Bukowski
Wyjazdy dyrektora Cywinskiego do Permu nie miały sensu, powinien zajmować się historia KL Auschwitz a nie sowieckich gulagow.