Bardziej niż szybowania w sondażach opozycja potrzebuje dziś zastępu sprawnych, odważnych – niekoniecznie gniewnych – ludzi. Potrzebuje przemyślanego szerokiego zaciągu.
W sytuacji politycznego klinczu zarówno krytycy, jak i zwolennicy obecnej władzy coraz częściej zadają pytania: jakiej właściwie potrzebujemy opozycji w Polsce rządzonej silną ręką przez PiS; jaka opozycja ma szanse sięgnąć po władzę za dwa, trzy lub cztery lata?
Kluczowy w szukaniu odpowiedzi wydaje się czynnik czasu. Mimo olbrzymiego napięcia, które przeżywamy, jesteśmy bowiem ciągle na początku demokratycznego meczu, dlatego piłka jest po stronie władzy. Za tydzień i za rok wciąż będzie w Polsce czas, który wyborcy dali obozowi PiS. Czas jego przywództwa, pomysłów, energii i kompetencji. Ale ponieważ jest to władza ludzi, a nie aniołów, zapewne będzie to też czas nieuchronnych pomyłek, słabości, wewnętrznych konfliktów, gaf i pustych ambicji. Czas nieuchronnych w polityce błędów, który postawi przed opozycją pytanie, czy jest zdolna rządzić lepiej.
Ich gwiezdny czas
Dla stabilności demokratycznego systemu ważne jest, by głosująca na PiS część polskiego społeczeństwa, która z różnych powodów nie czuła się dotąd w Polsce reprezentowana, doświadczyła zarówno politycznej podmiotowości, jak i odpowiedzialności – mieszkańcy Polski południowo-wschodniej nie czujący się beneficjentami ustrojowej transformacji, rodziny wielodzietne i nie mający perspektyw na stałą pracę absolwenci, przywiązani do wartości tradycyjnych najstarsi i młodzi odnajdujący się dziś bardziej w micie NSZ niż NZS, wszyscy rozczarowani rządami PO i wierzący w polityczny geniusz Jarosława Kaczyńskiego.
Bez względu na to, jak oceniamy ich poglądy, wszyscy oni mają prawo do swego gwiezdnego politycznego czasu, do dumy ze swego wyboru, do swej władzy i swej politycznej sprawczości. Wszyscy oni potrzebują tego politycznego gwiezdnego czasu, nie tylko po to, by upragnioną władzę PiS sprawiedliwie ocenić, lecz także po to, by w jej kontekście zrozumieć ograniczenia każdej władzy i docenić sukcesy, wyobraźnię i wysiłek architektów wolnej Polski po 1989 r. Bez takiej politycznej lekcji, spora część polskiego społeczeństwa zapadała się coraz głębiej w poczucie wykluczenia, krzywdy i myślenia mitycznego.
Własny język, własna opowieść
Czas władzy jest jednak także czasem opozycji. W przypadku Platformy i PSL wszystko zacząć się powinno od odważnego politycznego bilansu, w przypadku nowych partii opozycyjnych pierwszym krokiem winno być tworzenie struktur.
Ale sztuka najważniejsza to budowanie własnej opowieści. Sama bowiem najsłuszniejsza nawet krytyka władzy to dla opozycji mniej lub bardziej efektowne obracanie się w miejscu. Aby z niego ruszyć, aby wyjść na spotkanie wyborców i politycznych szans, opozycja już dziś rozpocząć musi opowieść o własnej wizji Polski, własnych kompetencjach, własnej gotowości do rządzenia.
Doświadczenia polityczne PO pokazują też, że na potrzeby znacznej części wyborców nie odpowiada ani opowieść o Polsce jako wielkim placu budowy, ani tym bardziej obraz Polski jako wielkiej handlowej galerii. Parafrazując myśl ks. prof. Józefa Tischnera, dopowiedzieć też można, że znaczna część Polaków nie oczekuje dziś od opozycji opowieści o Polsce jako kryjówce, w której jedni nas schronią (wraz sąsiadami z grupy wyszehradzkiej) przed złem świata, a drudzy (wraz z sojusznikami z Unii i NATO) schowają się przed radykalizmem PiS.
Używając języka wybitnego krakowskiego kapłana i filozofa, powiedzieć można, że znaczna część Polaków oczekuje dziś od opozycji przekonującej opowieści o Polsce jako domu. Domu rodzinnym, w którym każdy Polak, bez względu na zamożność, wiek, przekonania polityczne czy wyznanie, czuł się będzie mieszkańcem pierwszej kategorii. Domu wygodnym, w którym zarówno mieszkaniec Warszawy, jak i Supraśla mieć będzie dostęp do przyzwoitej służby zdrowia, edukacji, kultury i miejsca pracy. Domu stabilnym solidnością konstrukcji politycznej i gospodarczej. Domu gościnnym, dla wszystkich którzy chcą wspólnie z nami żyć, mieszkać i pracować. Domu bezpiecznym, mocno osadzonym na fundamentach własnej tożsamości, ale także aktywnego uczestnictwa w Unii Europejskiej i NATO.
Nowi, niekoniecznie gniewni
Aby opowieść ta mogła stać się atrakcyjną, musi nieść w sobie rzecz jasna jakiś rym i rytm. Liryczną lekkość, wdzięk, metaforę i frazę przekraczającą suchą logikę statystyk, tendencji i liczb. Musi więc ona przekroczyć wyznaczony niegdyś przez Donalda Tuska minimalistyczny horyzont „ciepłej wody w kranie”, obejmując szerokim spojrzeniem, wielki etos „Solidarności”, polską historię, kulturę, naukę, a także zróżnicowania regionalne, społeczne i pokoleniowe, od których zależy zdolność do dalszej modernizacji.
Ale dla jej wiarygodności kluczowe wydają się głównie dwie rzeczy: czas i bohaterowie. O pierwszej już pisaliśmy. Wiarygodna opowieść opozycji nie może obiecywać jej władzy ani dziś ani jutro. To ma być odpowiedź na władzę PiS, która dopiero się zaczęła, a główne swe sukcesy oraz porażki ma zapewne ciągle przed sobą.
Tu i teraz ważna jest natomiast sprawa druga. Wiarygodność opowieściom (nie tylko politycznym) obok fabuły zapewniają bohaterowie. Dlatego już dziś opozycja inwestować powinna przede wszystkim w kadry. W samorządowców, ekonomistów, prawników i wszelkiego rodzaju specjalistów, ale także i społeczne autorytety, które swój dorobek oraz rozpoznawalność gotowe będą zaryzykować dla dobra wspólnego. W młodych, którzy przemówić mogą do pokolenia 20-30- latków, ale także ikony pokolenia „Solidarności”, uosabiające wielki etos, który obecna władza zdaje się rozumieć coraz mniej. Tych, którzy wiarygodnie reprezentować będą Polskę w NATO i UE oraz tych, którzy rozumieją unikalną wartość polskiej tożsamości, historii i religijności.
Bardziej niż szybowania w sondażach opozycja potrzebuje dziś zastępu sprawnych, odważnych – niekoniecznie gniewnych – ludzi. Potrzebuje przemyślanego szerokiego zaciągu, podobnego do tego, który dał władzę Donaldowi Tuskowi w roku 2007, oraz do tego, który pomógł w podwójnym zwycięstwie obozu PiS w roku 2015.