Trzeci Maja. Święto Maryi Królowej Polski. Dlaczego tylko Polski? Przecież jest Matką Kościoła, czyli wszystkich wyznawców Chrystusa.
Złośliwy Kisiel (ostatnio coraz częściej go cytuję; to musi coś znaczyć?) napisał, że jeśli Maryja była przez wieki Królową Polski i jest nią nadal, to można dojść do wniosku, że ojczyzna nasza nie zawsze na tym królowaniu najlepiej wychodziła i wychodzi. Szyderca Kisiel niejako intuicyjnie odkrywał przed nami braki teologiczne katolików, przecież czasami można odnieść wrażenie, że Maryja jest Bogiem; że mamy nie Trójcę, a „Czwórcę” świętą; że Maryja jest Odkupicielem/ką.
Maryja była człowiekiem; żydowską dziewczyną, która została matką Boga. Trudno to sobie nawet wyobrazić. Musiało to być dla niej przeżycie wstrząsające. Jest wzorem wiary idealnej; wzorem chrześcijanina/ chrześcijanki.
Do Chrystusa przez Maryję?
Franciszkanin, ojciec Celestyn Napiórkowski, najwybitniejszy polski mariolog (w dodatku ekumenista) precyzyjnie określa, co oznacza „pośrednictwo” Maryi. To bardzo ważne, bo w praktyce duszpasterskiej niekiedy beztrosko i zamiennie mówi się o pośrednictwie Matki Bożej i pośrednictwie Chrystusa. W soborowej Konstytucji Dogmatycznej „Lumen gentium” czytamy: „Żadne bowiem stworzenie nie może być nigdy stawiane na równi ze Słowem Wcielonym i Odkupicielem”. Sobór wprowadza teologiczną kategorię uczestnictwa w pośrednictwie Chrystusa. Matka Boża jest o tyle pośredniczką, o ile uczestniczy w jedynym doskonałym pośrednictwie Chrystusa.
Sobór Watykański II unika stawiania Maryi „pomiędzy”, tzn. między nami a Chrystusem, ponieważ wiara katolicka naucza o bezpośrednich z Nim kontaktach. Chrześcijaństwo jest chrystocentryczne. „Trzeba wiec strzec zasady o tej bezpośredniości – pisze o. Napiórkowski – i nie nadużywać hasła, że do Chrystusa idziemy tylko przez Maryję. My już jesteśmy w Chrystusie przez chrzest, przez miłość, przez wiarę. Każdy człowiek, każdy chrześcijanin ma bezpośredni dostęp do Chrystusa”.
Niektórzy pojmują Maryję jako „wielki kamień pośrodku rzeki”. To błąd, taka teologia mnoży bowiem pośredników – im więcej kamieni, tym łatwiej sforsować rzekę. Idea „pośrednictwa” domaga się wielkiej ostrożności; być może dlatego Sobór „mówi o funkcji macierzyńskiej w tych miejscach, gdzie dotąd zwykło się mówić o maryjnym pośrednictwie”.
O. Napiórkowski przypomina, że w teologicznym modelu pośrednictwa w Chrystusie mieści się hasło „Przez Jezusa do Maryi”, a nie odwrotnie, co oznacza, że każdy, kto autentycznie uwierzy w Chrystusa znajdzie Maryję, Jego i naszą Matkę, zwykłą i niezwykłą kobietę, wzór życia chrześcijańskiego. A Chrystus jest jedynym Odkupicielem i Zbawicielem, nie ma innego.
Kim dla ciebie jest Maryja
Warto wyjść z kręgu tych nieco hermetycznych i dogmatycznych rozważań. Pytanie: „Kim dla ciebie jest Maryja” zadałem zaprzyjaźnionemu pisarzowi. Początkowo nie chciał obnażać swojej „heretyckości”. Powiedział: „Kult maryjny jest mi – niestety – dość obcy, choć mój śp. ojciec miał na drugie imię Maria (urodził się zresztą w święto maryjne). Od maleńkości miałem rezerwę do różańca, a kiedy w kazaniach pojawiała się Maryja, na ogół towarzyszył Jej jakiś taki ckliwy, rozczulający ton, który nie bardzo do mnie trafia. Co gorsza, fatalnie czuję się w Częstochowie: za dużo tam ludzi, za głośno i ogólnie zanadto dewocyjnie”. Co do Częstochowy, to doskonale rozumiem przyjaciela; sam od dawna jeżdżę tam tylko indywidualnie, omijając z daleka wszelkie uroczystości. Nie umiem znaleźć się w jasnogórskim tłumie… Może to moja wina.
Przyjaciel mówi dalej: „Natomiast jest jedno miejsce, związane z Matką Bożą, które zrobiło na mnie piorunujące wrażenie: Ostra Brama. Fakt, że ten niewiarygodnie urodziwy obraz jest prawie na ulicy, że to sacrum przez otwarte okno niemal wylewa się na zwykłą ulicę, i jeszcze ten wysoki, nieco histeryczny zaśpiew kobiet, i to, że rzecz się dzieje bezpowrotnie za granicą, choć bywało inaczej – to daje niezwykle na mnie działającą mieszankę. Ale znamienne, że tam Matka Boża jest bez Dzieciątka. Jak gdyby bardziej mnie pociągał dramat wyboru samotnej kobiety – która musi odpowiedzieć na wezwanie, od której zgody i zawierzenia, że nie ma halucynacji, wszystko przez moment zawisa – niż z natury rzeczy stereotypowe wyobrażenia o miłości Matki do Syna i na odwrót. Potem znowu coś się ważnego dla mnie dzieje w chwili, gdy Ona zostaje Pietą”.
Ktoś pomyśli teraz, że oto mamy do czynienia z klasycznym przykładem inteligenckiego niedostatku duchowego, który bierze się z plątania wartości religijnych i estetycznych. Myślę, że to nie jest prawda, nie możemy przecież zapominać, że istnieją ludzie wiary, żyjący sakramentami we wspólnocie, a którzy jednocześnie przeżywają swoje relacje z Bogiem w sposób bardzo indywidualny, i nigdy nie znajdą dla siebie miejsca w stylu „pielgrzymkowym”.
Mądry Żyd, Menachem Mendel z Kocka powiedział kiedyś, że Bóg mieszka wszędzie tam, gdzie się Go wpuści.