Zima 2024, nr 4

Zamów

Abp Gocłowski – mąż stanu Kościoła

Abp. Tadeusz Gocłowski, fot. Archidiecezja Gdańska

Odszedł wielki mąż stanu Kościoła. Takie określenie dobrze streszcza i kościelną, i obywatelską rolę abp. Tadeusza Gocłowskiego.

Jako metropolita gdański w czasach podziemnej „Solidarności” był wielkim wsparciem duchowym dla niezależnego ruchu oporu społecznego wobec komunizmu. Zarazem szanowany był także przez ludzi władzy związanych z PZPR. To właśnie cecha mężów stanu – cenieni są i przez swoich przyjaciół, i przez przeciwników.

Był człowiekiem dążącym do pojednania, szukającym dobra wspólnego, a nie partykularnych interesów. Nic dziwnego, że w 1989 r. abp Gocłowski – jako przedstawiciel Kościoła – stał się gwarantem rzetelności rozmów przy Okrągłym Stole. Jak najbardziej zasłużenie otrzymał w 2011 r. Order Orła Białego.

Podkreślał, że Kościół nie może utożsamiać się z żadną partią polityczną

W wolnej Polsce był jednym z liderów poszukiwania nowej roli społecznej Kościoła w społeczeństwie demokratycznym. Zdecydowanie podkreślał, że Kościół nie może utożsamiać się z żadną partią polityczną. Jemu zawdzięczamy piękną formułę polskiego episkopatu przed wyborami w 1993 r.: „Nie można być dobrym katolikiem, nie będąc dobrym obywatelem”. Widział wielką obywatelską i kulturową rolę Kościoła, czego wzorcowym przykładem stały się Gdańskie Areopagi organizowane pod jego patronatem – jedno z najciekawszych wydarzeń kulturowo-społecznych organizowanych przez ludzi Kościoła w wolnej Polsce (po zmianie biskupa w Gdańsku inicjatywa upadła).

Wesprzyj Więź

Osobisty szacunek, jakim się cieszył abp Gocłowski, pozwolił mu wyjść obronną ręką także z jednej z największych współczesnych kościelnych afer finansowych – wokół spółki Stella Maris, której duchowni prezesi dokonali nadużyć na wielką skalę. Byli oni bliskimi współpracownikami metropolity gdańskiego. Powszechnie jednak wiedziano, że to oni sami nadużyli zaufania, jakim zostali obdarzeni przez zwierzchnika. Samego Gocłowskiego właściwie nie oskarżano.

Niewielu pamięta, że ks. Tadeusz Gocłowski należał do zgromadzenia Księży Misjonarzy – tego samego, które obecnie stało się głośne za sprawą młodego „nacjonalisty w sutannie”, ks. Jacka Międlara. Dla Gocłowskiego łączenie nacjonalizmu z wiarą katolicką było jednym z podstawowych błędów, za które krytykował m.in. ks. Henryka Jankowskiego, gdańskiego proboszcza i kapelana „Solidarności”. Surowo oceniał także rozwój Radia Maryja z o. Tadeuszem Rydzykiem na czele.

Abp Tadeusz Gocłowski odchodzi w momencie, gdy tego typu postaci jak on bardzo potrzeba w hierarchii naszego Kościoła i w polskim życiu publicznym.

Podziel się

Wiadomość

Wyrażam uznanie dla Autora, że nie przemilczał zgodnie z obyczajem, że o zmarłych źle się nie mówi, afery Stella Maris. Kiedyś nie wierzyłem w niewinność ks.arcybiskupa, zwłaszcza, że pracując dla Kościoła otarłem się o jego skazanych współpracowników i nawet powierzchowny kontakt uzasadniał jakikolwiek brak zaufania do ich standardów. Ale poznałem innego biskupa i jego współpracowników, których czyny totalnie rozmijały się z przeświadczeniem żyjącego w niewiedzy przełożonego (zaznaczam, że nie chodziło o sprawy zawadzające o kodeks karny). Taki jest koszt zbiskupienia. Zresztą w świeckich hierarchiach też z takimi przypadkami miałem do czynienia. Dlatego dziś wierzę w brak udziału ks.arcybiskupa Gocłowskiego w aferze Stella Maris. Nie mogę jednak nie wspomnieć współodpowiedzialności ks.abp Gocłowskiego jako przewodniczącego komisji episkopatu ds. duszpasterstw ludzi pracy, a potem delegata episkopatu do tych spraw za cichą katastrofę tych duszpasterstw po 1989 roku. Zainteresowanych odsyłam do mojego tekstu z przed dwóch lat opisującego tę porażkę Kościoła: http://ciompa.areopag21.pl/post/3996/o-rzeczach-nienowych-na-nowo-czi. I dla jeszcze bardziej zainteresowanych, propozycji ich odnowienia: http://ciompa.areopag21.pl/post/4456/o-rzeczach-nie-nowych-na-nowo-czii-zarys-programu-odnowy-duszpasterstw-ludzi-pracy. Pozwalam sobie na tę krytykę, bo w tamtych czasach ja sam miałem przekonania ks.arcybiskupa w sprawach praktyki katolickiej nauki społecznej, które dziś uważam za błędne. Jeśli kogoś oburza mój komentarz, niech zważy, że sam siebie krytykuję.