Zima 2024, nr 4

Zamów

#bringbackourgirls dwa lata później

Nigeria, fot. SabrinaDan Photo / Flickr / CC BY-NC-ND 2.0

Liczba zamachów samobójczych z udziałem dzieci w krajach objętych działalnością terrorystów z Boko Haram wzrosła 11-krotnie: z 4 do 44.

14 kwietnia minęły 2 lata, od kiedy islamscy fundamentaliści uprowadzili 276 dziewczynek z liceum w miejscowości Chibok w północnej Nigerii. Cały świat na moment zainteresował się największym afrykańskim państwem, media społecznościowe opanował hasztag #bringbackourgirls. Dziś o hasztagu niewielu pamięta. Tymczasem ostatnie doniesienia o losie porywanych dzieci są przerażające.

Nigeria to siódme największe państwo świata pod względem liczby ludności (ponad 170 milionów mieszkańców) i najbardziej religijne (zaledwie 1 proc. niewierzących), podzielone niemal po równo na chrześcijan (południe kraju) i muzułmanów (północ). Swoją reprezentację mają też animiści.

Ataki odnoszą sukces: 9 mln dzieci w Nigerii nie ma dostępu do edukacji

Od 2003 r. północna Nigeria doświadcza terroru organizacji Boko Haram. Nazwa tej fundamentalistycznej grupy oznacza mniej więcej „Nauka jest zakazana” i  jest ona uważana za najbardziej śmiercionośną organizację terrorystyczną na świecie. Pod względem liczby ofiar przewyższa nawet Państwo Islamskie (zob. Global Terrorism Index). Dziś możemy mówić o ponad 20 tys. zabitych i milionach osób, które straciły dach nad głową. Były lider Boko Haram, Mohammed Yusuf, w wywiadzie dla BBC tłumaczył: „Wierzymy, że deszcz jest dziełem Boga, a nie rezultatem skraplania się pary wodnej”. Jego organizacja powstała jako protest przeciw zachodniej edukacji, podważającej ponoć ideę jednego Boga. Z tego właśnie powodu jednym z głównych celów ataków Boko Haram są szkoły, uczniowie i nauczyciele. I trzeba przyznać, że ataki odnoszą sukces. Blisko 9 mln dzieci w Nigerii nie ma dostępu do edukacji.

Pod koniec 2015 r. nowy prezydent Nigerii – Muhammadu Buhari –  ogłosił, że „technicznie rzecz biorąc, bojówki zostały pokonane”. Mimo to – już w bieżącym roku – podczas spotkania z rodzinami porwanych w Chibok dziewczynek, przyznał, że rząd nie ma żadnych wiarygodnych informacji o tym, gdzie dziewczynki mogą być przetrzymywane. Trudno nawet powiedzieć, ile z nich jeszcze żyje. Z 276 porwanych, 57 udało się zbiec. Na temat losu pozostałych mamy tylko poszlaki.

Wesprzyj Więź

Mimo to w ostatnich tygodniach coś drgnęło. 13 kwietnia CNN wyemitowało wideo nagrane najprawdopodobniej w grudniu 2015 r., na którym widać 15 z porwanych dziewczynek. Są ubrane w czador (mimo że większość z nich jest chrześcijankami), a głos spoza kadru pyta je o imiona, pochodzenie i samopoczucie. Zapewniają, że jest im dobrze, ich twarze są jednak przerażone. Rodziny potwierdziły tożsamość nagranych. Ostatnie sukcesy sił rządowych i odzyskanie przez nie kontroli nad wszystkimi miastami regionu Borno niosą nadzieję na szybkie ich odnalezienie.

Niestety, inne informacje nie napawają optymizmem. Najpierw w marcu w Kamerunie udało się udaremnić samobójczy zamach terrorystyczny – jedną z zatrzymanych osób miała być dziewczynka podająca się za uprowadzoną z liceum w Chibok. Chociaż prawdopodobnie był to fałszywy trop, to dziecko zapewne również było uprowadzone, a później faszerowane narkotykami. Tymi sposobami terroryści próbują „nakłonić” dzieci do zostania żywymi bombami i używają je w zamach samobójczych. Jak pokazuje opublikowany w kwietniu raport UNICEF, są to typowe sposoby działania Boko Haram. Ten sam dokument prezentuje również przerażające statystyki. Liczba zamachów samobójczych z udziałem dzieci w krajach objętych działalnością Boko Haram (poza Nigerią także Czad, Kamerun i Niger) wzrosła w minionym roku 11-krotnie – z 4 do 44 – a „sprawcami” aż trzech czwartych z nich są dziewczynki.

Nawet jeśli uda się w najbliższym czasie uwolnić dziewczynki z niewoli terrorystów, do szczęśliwego zakończenia ich historii będzie wciąż daleko. Są one nie tylko indoktrynowane ideologicznie, narkotyzowane i poddawane silnej presji przejścia na islam. Podlegają one również przemocy seksualnej, której skutki rozciągają się poza okres porwania – UNICEF alarmuje, że wiele z uwolnionych kobiet doświadcza przez własne rodziny prześladowań i odrzucenia.

Podziel się

Wiadomość