29 kwietnia obchodzimy Międzynarodowy Dzień Tańca, warto więc choć na chwilę zająć się tańcem, a jeszcze lepiej… zatańczyć.
Wprawdzie „do tanga trzeba dwojga”, ale tańczyć można również w grupie i w pojedynkę – dla przyjemności i dla zdrowia. Tańczyć mogą (a może nawet powinni?) również i ci, którym wydaje się, że tańczyć nie potrafią. Po co? Bo ruch i taniec powodują wydzielanie się w naszym ciele hormonu szczęścia. Bo taniec pozwala człowiekowi lepiej poznać samego siebie i innych ludzi – nasze ciała są przecież wehikułami świadomości.
Wiedzieli o tym ludzie pierwotni. Taniec, z racji swojej uniwersalności, jest prawdopodobnie najstarszą ze sztuk w dziejach ludzkości. I bardzo demokratyczną, również jeśli chodzi o wiek czy… rozmiar tańczących. Niejednemu młokosowi z trudem przychodzi dotrzymać kroku statecznej matronie, z którą tańczy na przykład skocznego oberka. Przeszkodą do tańca nie jest nawet znacząca tusza – w filmach Carlosa Saury tańczą przecież nie tylko gibkie tancerki, ale niekiedy także słynne pieśniarki flamenco. I pomimo swoich pokaźnych rozmiarów – czynią to z niezwykłym wdziękiem.
W tańcu tkwi ogromny potencjał. Znawcy tematu twierdzą że właściwie każdy człowiek jest tancerzem. Ewa Wycichowska, znakomita tancerka i choreograf, przekonuje: „w tańcu mówimy ciałem, a ono nie kłamie”. Jest i argument eschatologiczny. Starożytny tekst chrześcijański, przypisywany św. Augustynowi, zachęca: „człowieku ucz się tańczyć; a jeśli nie, to aniołowie w niebie nie będą wiedzieli, co z tobą począć”.
Dlaczego więc nie wziąć przykładu z tych tysięcy par, które niespełna dwa lata temu na jednym z rzymskich placów uczciły tangiem 78 urodziny papieża Franciszka? On sam przyznał, że tango ma we krwi i tańczył je w młodości. Co tu ukrywać: liczyłam wtedy, że jubilat – lubiący zaskakiwać – choć na chwilę dołączy do tańczących. Nie dołączył, ale chyba nie dlatego, że papieżowi tańczyć nie wypada? Przecież król Dawid żywiołowym tańcem wielbił Boga przed Arką Przymierza. A ponoć, kiedy św. Teresa z Avila – doktor Kościoła – otrzymała zgodę, aby w domu, w którym mieszkała wraz z innymi zakonnicami, mógł na stałe przebywać Najświętszy Sakrament – wyjęła kastaniety i wszystkie zatańczyły. Oczywiście flamenco!
Wydaje się, że właśnie taniec – zapisany w ludzkim ciele – jest doskonałą drogą do tego, aby zatrzymać się w swoim teraz i w nim pobyć. Wiedzieli to już starożytni, skoro perski poeta i filozof Dżalaluddin Rumi radził:
Tańcz, kiedy jesteś załamany.
Tańcz, jeśli zerwałeś więzy.
Tańcz w ogniu walki.
Niech tańczy twoja krew.
Tańcz, kiedy się całkiem uwolnisz.
A na jednym ze starożytnych nagrobków wyryto wezwanie: „Tańcz, nawet jeśli czujesz zmęczenie. Tańcz póki możesz!”.
Wow!