Wbrew trudnej historii Kościół katolicki jest obecnie jednym z najlepszych sojuszników dla Żydów. I nie wydaje się to koniunkturalne.
W kwietniu odbyło się w Warszawie spotkanie katolicko-żydowskie na najwyższym szczeblu: konferencja Katolicko-Żydowskiego Komitetu Łączności (International Catholic-Jewish Liaison Committee, ILC) „«Inny» w tradycji żydowskiej i katolickiej: uchodźcy we współczesnym świecie”.
Cud Watykanu: 11 organizacji żydowskich występuje razem
W konferencji uczestniczyli przedstawiciele Watykanu, w tym przewodniczący Papieskiej Komisji do Religijnych Stosunków z Żydami kard. Kurt Koch oraz członkowie Międzynarodowego Żydowskiego Komitetu do Konsultacji Międzyreligijnych (International Jewish Committee for Interreligious Consultations, IJCIC), utworzonego przez takie organizacje jak American Jewish Committee (AJC), Anti-Defamation League (ADL), Izraelska Rada Żydowska ds. Stosunków Międzyreligijnych (Israel Jewish Council on Interrreligious Relations, IJCIR), Światowy Kongres Żydowski (World Jewish Congress, WJC), B’nai B’rith International, a nadto sześć organizacji rabinicznych – ortodoksyjnych, konserwatywnych, reformowanych (organizacje ultraortodoksyjne, w tym chasydzkie, w dialogu nie uczestniczą).
Wszystkie te nazwy brzmią może nudno i odpychająco dla polskiego czytelnika, ale, jak powiedział obecny przewodniczący IJCIC Martin Budd, sam fakt, że jedenaście organizacji żydowskich utworzyło wspólną reprezentację, jest cudem – i to cudem zdziałanym przez Watykan. IJCIC ma też kontakty ze Światową Radą Kościołów, która reprezentuje pozostałe Kościoły chrześcijańskie, jednak relacje z Kościołem katolickim są dla niej najważniejsze.
ILC powstała w 1971 roku na fali zmian zapoczątkowanych przez II Sobór Watykański. Konferencje odbywają się co dwa lata. Ta była 23. z kolei. Dla mnie – druga; poprzednio byłem na podobnym spotkaniu w Budapeszcie kilka lat temu. Większość uczestników to weterani takich spotkań, ludzie starsi. Dla młodych obserwatorów oznacza to zapewne, że nie mają dostatecznej łączności ze współczesnym światem. Ja bym tak nie powiedział (nie jestem obiektywny, bo sam należę do starszych, choć nie najstarszych). Uczestnicy konferencji patrzą na problemy z perspektywy długoletnich doświadczeń. Mogą się odwoływać do starej znajomości, a nieraz przyjaźni, z partnerami reprezentującymi drugą religię. Fakt bliskich stosunków osobistych był nieraz podkreślany w trakcie obrad.
Wśród ponad 50 uczestników było bardzo mało kobiet. Po stronie katolickiej było też zaledwie kilku świeckich. Po stronie żydowskiej byli nie tylko rabini, a grupa polskich Żydów była dość zróżnicowana, o co zabiegałem (współpracowałem z sekretarzem IJCIC, rabinem Noamem Maransem, przy organizacji konferencji). Wszyscy Żydzi są bowiem stroną Przymierza, niezależnie od stopnia religijności. Dlatego zróżnicowanie pośród Żydów powinno mieć odbicie w składzie każdej żydowskiej delegacji. Oczywiście Żydzi antyreligijni, którzy nie mają żadnego zrozumienia dla tradycji, nie są dobrymi partnerami w dyskusji zahaczającej o teologię. Jednak ich obecność podczas wielu innych debat jest jak najbardziej na miejscu. Zwłaszcza gdy mowa o takich sprawach jak uchodźcy.
Migracje, antysemityzm, prześladowania chrześcijan
Referaty o biblijnych podstawach stosunku do innych, dyskusja, warsztaty szły na ogół w kierunku podkreślania moralnego obowiązku pomocy, choć zarazem uwzględniania obaw przed przemianami społecznymi oraz kwestii bezpieczeństwa. Nikt nie reprezentował stanowiska bezwzględnego odrzucenia, które tak mocno jest obecne w polskiej debacie publicznej. Konstanty Gebert w swoim wykładzie wzywał do pomagania uchodźcom, ponieważ alternatywą jest odgrodzenie się, które wprowadzić może tylko brutalny rząd – co w sposób nieunikniony zagrozi wolności obywateli. Ja podkreśliłem, że z perspektywy żydowskiej pojawia się ambiwalencja: wiemy, co to znaczy być uchodźcą, więc się solidaryzujemy; zarazem wiemy, że większość obecnych migrantów jest wychowana na antysemityzmie i może podjąć działania nim motywowane.
Antysemityzm był następnym tematem obrad, a kolejnym – prześladowania chrześcijan na Bliskim Wschodzie i w północnej Afryce. Z roku na rok jest pod tym względem gorzej. W Iraku i na niektórych innych terenach chrześcijan została tylko garstka w porównaniu z liczbą sprzed jednej czy dwóch dekad. Kilka osób wyraziło poczucie, że świat, także chrześcijański, nie przejmuje się dostatecznie tym dramatem.
Zastanawiałem się, czy wyraźne żydowskie zaangażowanie w tej sprawie – zresztą i ja odczuwam taką potrzebę – ma poza solidarnością z ofiarami również drugie dno. Jeśli tak, to należałoby wskazać na chęć odwdzięczenia się za chrześcijanom za stanowcze przeciwstawienie się antysemityzmowi oraz na poczucie, że zdawszy sobie sprawę z zagrożeń dla chrześcijan w świecie muzułmańskim, ludzie lepiej zrozumieją groźby wiszące nad Izraelem.
Była też sesja o Polsce. Abp Henryk Muszyński wspominał początki Komitetu Episkopatu Polski ds. Dialogu z Judaizmem. Bp Mieczysław Cisło uzupełnił tę relację informacją o obecnych działaniach tego ciała, którym kieruje. Bardzo mocno podkreślał braterskie stosunki z naczelnym rabinem Polski Michaelem Schudrichem. Ks. Paweł Rytel-Andrianik opowiadał o tym, że prawie wszyscy biskupi pomagali ukrywać Żydów. Miałem poczucie, że – może wbrew intencjom – uprościł on obraz ówczesnych wydarzeń. Potem ja opisałem trzy elementy obecnej sytuacji w Polsce: odrodzenie życia żydowskiego, choć w bardzo skromnych rozmiarach; zainteresowanie Żydami, widoczne i w Dniach Judaizmu, i w wielu wspaniałych inicjatywach upamiętniania dawniejszej żydowskiej obecności w Polsce; obecną sytuację polityczną: zagrożenia dla ładu demokratycznego, sojusz Kościoła instytucjonalnego z rządzącą partią, a także rozpanoszoną mowę nienawiści, która niepokoi Żydów (i oczywiście nie tylko Żydów).
Na koniec nieco ambarasująca obserwacja. W czasie dyskusji zwykle aktywniejsi i bardziej chętni do uczestnictwa byli Żydzi. Z reakcji bywalców tych spotkań łatwo było wnioskować, że nie była to sytuacja wyjątkowa. Nie wiem, dlaczego tak jest. Może ma to płytkie źródła, na przykład wynikało z faktu, że większość rabinów pochodziła z Ameryki, a księża nie – a zatem w obradach prowadzonych po angielsku gościom było łatwiej.
Może jednak chodzi o coś więcej, o różnice oczekiwań wobec takich spotkań. Gdyby ich miało nie być, wspólnota żydowska (nie cała, ale jednak znaczna jej część tu reprezentowana) odczułaby to chyba dotkliwiej niż wspólnota katolicka. Jeśli w istocie tak jest, to byłoby to ciekawe uzupełnienie, czy raczej odwrócenie, tezy, że chrześcijanie potrzebują Żydów do zrozumienia, kim są, a Żydzi nie potrzebują w tym celu chrześcijan.
Może nie potrzebujemy tych kontaktów w celu określenia siebie samych czy naszej teologii, ale przecież potrzebujemy sojuszników. Wbrew trudnej historii Kościół katolicki jest obecnie jednym z najlepszych sojuszników dla Żydów. I nie wydaje się to koniunkturalne. Było to widoczne w każdym momencie warszawskiej konferencji.
Deklaracja Wspólna 23. Spotkania Międzynarodowego Katolicko-Żydowskiego Komitetu Łączności