Jesień 2024, nr 3

Zamów

Balcerowicz znowu w rządzie

Prof. Leszek Balcerowicz. Fot. Balcerowicz.pl

Niepokoi mnie, że przedstawiając swoje zadania w Kijowie, profesor Balcerowicz nie wspomniał o dwóch najpoważniejszych wyzwaniach: wszechobecnej korupcji i skomplikowanym świecie wpływów ukraińskich oligarchów.

Profesor Leszek Balcerowicz przyjął propozycję prezydenta Petro Poroszenki i zostanie jego doradcą, przedstawicielem w nowym rządzie Wołodymyra Hrojsmana i współprzewodniczącym grupy strategów pracujących dla administracji prezydenta, rządu i parlamentu.

Wiadomość ta wywołała zaskakująco zgodne reakcje polityków tak różnych, jak Zbigniew Ziobro i Adrian Zandberg.  Partia Razem złożyła wyrazy współczucia obywatelkom i obywatelom naszego wschodniego sąsiada. Minister sprawiedliwości natomiast nie krył emocji, wołając „Boże, Ukrainu chrani!”.

Sam zainteresowany zwraca uwagę przede wszystkim na możliwość koordynowania powstających ustaw i ich opiniowania, zanim wejdą do obiegu prawnego, usuwania barier dla małych i średnich przedsiębiorstw oraz działań na rzecz stabilizacji budżetu. Podkreśla przy tym, że „sytuacja na Ukrainie jest dużo lepsza niż opinie na ten temat rozpowszechniane na Zachodzie”, a jednym z jego ważnych zadań będzie tłumaczenie tego partnerom w Brukseli.

Balcerowicz z całą pewnością nie przeprowadzi w Kijowie żadnej terapii szokowej

To ostatnie zadanie Balcerowicza skłania niechętnych jego ukraińskiej misji komentatorów do interpretowania decyzji Poroszenki wyłącznie jako zabiegu wizerunkowego czy wręcz chęci „mydlenia oczu Zachodowi” i czysto instrumentalnego wykorzystania polskiego polityka, który w rzeczywistości nie będzie miał żadnego wpływu na podejmowane w Kijowie decyzje. Jak będzie naprawdę – tego na razie nie wiemy i choć oczywiście nie można wykluczyć motywów „wizerunkowych”, tak doświadczony gracz polityczny jak prezydent Ukrainy musi doskonale zdawać sobie sprawę , że ewentualne opinie zniechęconego i sfrustrowanego brakiem możliwości realnego działania Balcerowicza miałyby dla samego Poroszenki katastrofalne skutki.

Obecność zagranicznych ekspertów w państwach przechodzących transformację ustrojową nie jest dziś niczym niezwykłym (przypomnę, że jeszcze niedawno minister Radosław Sikorski chciał aplikować polskie doświadczenia w Egipcie i Tunezji) i zazwyczaj nie wywołuje szczególnych emocji. Na Ukrainie zresztą od chwili zwycięstwa „rewolucji godności” pracują międzynarodowe zespoły doradcze, skupione w przedstawicielstwach Unii Europejskiej i NATO lub „przypisane” do poszczególnych resortów. W rządzie premiera Arsenija Jaceniuka zasiadało trzech ministrów „z importu” (w resortach: finansów, infrastruktury i zdrowia), a były prezydent Gruzji – jako gubernator obwodu odeskiego – próbuje stworzyć tam modelowy przykład wolnego od korupcji i skutecznie zarządzanego województwa. Niestety, jak coraz wyraźniej widać,  bez powodzenia.

Wesprzyj Więź

Czy również misja Balcerowicza z góry skazana jest na porażkę? Wolałabym wierzyć, że nie – ponieważ stabilizacja i sukces prozachodniego kursu Ukrainy są Polsce, niezależnie od wyznawanych przez nas poglądów politycznych, po prostu potrzebne. Jest to jednak misja bardzo wysokiego ryzyka i dlatego niepokoi mnie, że przedstawiając swoje zadania w Kijowie, profesor nie wspomniał dotąd o dwóch najpoważniejszych wyzwaniach: wszechobecnej korupcji i skomplikowanym świecie wzajemnych zależności i wpływów ukraińskich oligarchów.

Korupcja stała się przez lata częścią krwiobiegu ukraińskiego życia społecznego i przenika wszystkie jego obszary (ciekawy przykład to konieczność zrzucenia się na złoty pierścionek dla nauczycielki, by uczniowie mogli otrzymać przyzwoite świadectwa na koniec roku). Oligarchą jest sam prezydent Ukrainy, który zresztą bez układania się z sojusznikami i konkurentami po prostu nie mógłby – niezależnie od rzeczywistego poparcia społecznego – utrzymać władzy. Nie wiem, czy profesor Balcerowicz mówiąc o konieczności zwalczania monopoli ma tego świadomość. On i jego koledzy mają jednak na Ukrainie sprzymierzeńców – tysiące ludzi, ochotników i wolontariuszy, którym zwycięstwo Majdanu przywróciło nadzieję i którzy jeszcze się nie poddali, budując wytrwale podstawy społeczeństwa obywatelskiego.

Balcerowicz z całą pewnością nie przeprowadzi w Kijowie żadnej terapii szokowej. Adrian Zandberg i jego koledzy nie muszą więc z tego tytułu współczuć Ukraińcom, choć powodów do okazywania im empatii jest bardzo dużo.  Nie ma też konieczności, by szczególnie wzywać Pana Boga do opieki nad zagrożoną Ukrainą. Należałoby raczej Go prosić, aby ta misja nie zakończyła się klęską – dla dobra i Ukrainy, i Polski, i Europy.

Podziel się

Wiadomość