W sobotę 16 kwietnia papież Franciszek odwiedził położoną na morzu Egejskim wyspę Lesbos. Ze względu na swoje umiejscowienie (zaledwie 4 km od wybrzeży tureckich) stała się ona w ostatnich miesiącach symbolem kryzysu humanitarnego na południowo-wschodnich graniach Unii Europejskiej. W 2015 roku przez zamieszkaną przez ok. 90 tysięcy ludzi Lesbos przewinęło się niemal pół miliona uchodźców. Wraz z biskupem Rzymu na wyspę udali się także ekumeniczny patriarcha Konstantynopola, Bartłomiej oraz prawosławny arcybiskup Aten, Hieronim II.
Jest to kolejna już próba Franciszka uczulenia mieszkańców i polityków Starego Kontynentu na kwestię dramatu uchodźców i imigrantów próbujących przedostać się do krajów Unii Europejskiej. Można powiedzieć, że jest to jeden z motywów przewodnich pontyfikatu, który rozpoczął się przecież pielgrzymką na włoską wyspę Lampedusę, położoną blisko wybrzeży Afryki. Papież modlił się wtedy o „wybaczenie obojętności. Prosimy o przebaczenie dla tych, którzy wygodnie zamknęli się we własnym dobrobycie znieczulającym serce. Prosimy o wybaczenie dla tych, którzy przez swoje decyzje na poziomie światowym stworzyli sytuacje, które prowadzą do takich dramatów”. Po trzech latach od tamtej dojmującej homilii sytuacja się zmieniła, ale nie w tym kierunku, o który modlił się papież.
W minionym roku ponad milion uchodźców przeróżnych nacji i religii próbowało uzyskać azyl w UE. Zdecydowanie najwięcej aplikantów pochodziło z Syrii, ale wielu także z Afganistanu, Iraku, Kosowa, czy Albanii – jak podaje Eurostat. Ostatecznie azyl otrzymało niecałe 300 tysięcy osób. Niedawne porozumienie Brukseli z Ankarą zakłada, że zarówno uchodźcy, jak i migranci przybywających na przepełnioną Lesbos będą zawracani do Turcji. Sytuacja na wyspie jest dramatyczna i… chaotyczna. Tysiące uchodźców zamknięto w przepełnionym obozie Mória, gdzie często śpią pod gołym niebem i brakuje im jedzenia, a armia grecka oraz wszelkie organizacje kościelne i charytatywne nie nadążają z pomocą.
Dramatyczna sytuacja wymaga nowych środków – stąd papież na Lesbos pojawił się w towarzystwie prawosławnego patriarchy Konstantynopola, Bartłomieja. Ten katolicko-prawosławny alians na rzecz pomocy uchodźcom nie jest przypadkowy. Już podczas swojego spotkania w 2014 roku następcy świętych Piotra i Andrzeja planowali odwiedzić wspólnie obóz dla uchodźców, do czego ostatecznie nie doszło ze względów bezpieczeństwa. Obecna tragiczna sytuacja przynagla głowy Kościołów do wspólnego dawania świadectwa o dramacie ludzi na peryferiach bogatej Europy. Jak piszą w apelu odczytanym na Lesbos: „Z naszej strony, w posłuszeństwie wobec woli Pana naszego Jezusa Chrystusa, mocno i z całego serca postanawiamy zintensyfikować nasze wysiłki w celu krzewienia pełnej jedności wszystkich chrześcijan. Potwierdzamy nasze przekonanie, że «pojednanie (chrześcijan) oznacza popieranie sprawiedliwości społecznej w ramach narodu i pomiędzy wszystkimi narodami… Chcemy razem przyczyniać się do tego, ażeby emigrującym kobietom i mężczyznom, uchodźcom i szukającym w Europie azylu była udzielana ludzka i godziwa gościnność» (Karta Ekumeniczna, 2001)”.
Prawosławno-katolickie spotkanie na szczycie nadaje większego znaczenia propozycji założyciela Wspólnoty Sant’Egidio, Andrei Riccardiego, który w czwartek 14 kwietnia zaproponował zwołanie ekumenicznego synodu chrześcijan europejskich. Podkreślił, że przyjęcie tych, którzy z powodu wojny i biedy pukają do bram Europy, jest „powinnością dla chrześcijan, jak również darem dla całej Europy pogrążonej w poważnym kryzysie demograficznym”.
Jedną z popieranych przez Watykan ekumenicznych inicjatyw pomocowych jest wspólny projekt wspomnianej Wspólnoty Sant’Egidio, Federacji Włoskich Kościołów Ewangelickich oraz Kościoła Waldensów, otwarcia tzw. korytarzy humanitarnych. W porozumieniu z rządem włoskim stworzono bezpieczne warunki transportu dla osób z terenów ogarniętych wojną. Ufundowano im przejazd do Europy, załatwiono potrzebne formalności oraz udzielono wsparcia socjalnego na początkowy okres pobytu we Włoszech. Wśród transportowanych znaleźli się przede wszystkim najbardziej potrzebujący: rodziny, dzieci, ludzie chorzy i starsi. W pierwszej „transzy” trafi tam ok. 1000 osób, ale projekt będzie prawdopodobnie kontynuowany i rozszerzany.
A jak sprawa ma się w Polsce? Komunikat Konferencji Episkopatu Polski obradującej z okazji obchodów 1050. rocznicy chrztu Mieszka I zachęca do postawy ewangelicznej, podkreśla jednak, że „główna inicjatywa i odpowiedzialność za proces przyjęcia szukających azylu spoczywa na władzy świeckiej, w której gestii leży zagwarantowanie uchodźcom bezpieczeństwa i podstawowych świadczeń. Wobec tego wyzwania strona kościelna wyraża gotowość współpracy w ramach Caritas Polska”. Problem w tym, że nie widać, aby polska władza świecka przejawiała gotowość pomocy uciekającym przed wojną i biedą. W tym kontekście nadal aktualne są słowa wygłoszone przez papieża Franciszka w Parlamencie Europejskim w 2014 roku: „Konieczne jest również wspólne stawianie czoła problemowi migracji. Nie można pozwolić, by Morze Śródziemne stało się wielkim cmentarzem! Na łodziach, które codziennie docierają do wybrzeży europejskich, są mężczyźni i kobiety potrzebujący gościnności i pomocy. Brak wzajemnego wsparcia w Unii Europejskiej może zachęcać do partykularnych rozwiązań problemu, które nie biorą pod uwagę ludzkiej godności imigrantów, sprzyjają pracy niewolniczej i nieustannym niepokojom społecznym”. Wezwanie do solidarności powinno przecież szczególnie mocno trafić do polskich serc.