Mamy do zadania sobie pytanie: czego oczekujemy po Jezusie z Nazaretu? Czy nie przypisaliśmy Mu zbioru cech, które prędzej znaleźlibyśmy właśnie u Barabasza?
Ewangelia o uczniach idących do Emaus wprowadza w konfuzję. „Przystanęli smutni” – czytamy. Tajemniczemu wędrowcowi, który zaczyna z nimi rozmowę, tłumaczą, że na Jezusa z Nazaretu wydano wyrok i ukrzyżowano Go. To by doskonale tłumaczyło, czemu są w tak fatalnym nastroju. Dodają jednak dalej: „Niektóre z naszych kobiet wprawiły nas w zdumienie. Gdy wczesnym rankiem poszły do grobu, nie znalazły Jego ciała. Wróciły, mówiąc, że widziały aniołów, którzy zapewnili, że On żyje”. Skąd więc ta posępność? Kluczowe wydają się słowa: „A my mieliśmy nadzieję, że to On wyzwoli Izraela”.
Zawiedziona nadzieja towarzyszy według Anny Świderkówny także innym uczniom. Właśnie w ten sposób tłumaczy ona zachowanie Piotra, który obiecywał Mistrzowi, że nigdy się Go nie wyprze (Mt 26,31-35). Nie takiego jednak Mesjasza oczekiwał. „Nie kłamał, gdy Go niewiele wcześniej zapewniał, że prędzej umrze, niż się Go zaprze – pisze Świderkówna w książce „Rozmowy o Biblii. Nowy Testament”. – Był gotów na śmierć, ale z mieczem w ręku. Tymczasem Jezus kazał mu ten miecz schować do pochwy. I sam nie próbował się nawet bronić”.
O Judaszu zwykliśmy myśleć jako o zdrajcy, który sprzedał swojego Mistrza, skuszony zapłatą. Trzydzieści srebrników to nie była jednak duża kwota. Świderkówna także jego dziwne zachowanie tłumaczy upatrywaniem w Jezusie mesjasza politycznego. Podkreśla, że Judasz popełnił samobójstwo jeszcze przed wydaniem przez Piłata wyroku: „Owemu «zdrajcy» wystarczyło, że Jezus nie próbował w ogóle oporu. Był najwyraźniej pewny, że kiedy pojawi się straż świątynna, jego Mistrz okaże swoją moc, objawi się wreszcie jako oczekiwany Mesjasz. Rozgromi wszystkich i zdobędzie cały świat dla narodu wybranego. Zdradę swoją pomyślał jako prowokację mającą zmusić Jezusa do wystąpienia”.
Więź.pl to personalistyczne spojrzenie na wiarę, kulturę, społeczeństwo i politykę.
Cenisz naszą publicystykę? Potrzebujemy Twojego wsparcia, by kontynuować i rozwijać nasze działania.
Wesprzyj nas dobrowolną darowizną:
Jakiego Mesjasza wybieramy? Tego, który obiecuje szybkie rozwiązania, konkret już zaraz, poprawę sytuacji zewnętrznej? Czy Tego, który pozwala się pojmać i ukrzyżować, a jak się okazuje, Jego słowa odnosiły się do czegoś hen w dalekiej przyszłości i jakiś chyba przemian wewnętrznych, skoro wspominał ciągle o prawdzie i miłości? Tłum wybiera tego pierwszego. Taka sytuacja pojawia się w Ewangelii w zasadzie wprost. Barabasz bowiem, jak uświadamia nam (lub przypomina – w zależności od stanu naszej wiedzy) Benedykt XVI, jest postacią mesjańską. „W propozycji paschalnej amnestii stają naprzeciw siebie dwie interpretacje nadziei mesjańskiej” – podkreśla w książce „Jezus z Nazaretu”.
Nie należymy do tych, którzy oczekiwali wyzwolenia Izraela spod rzymskiej okupacji. Ale myślę, że tak samo stoi przed nami wybór między dwoma Mesjaszami (z których w istocie jeden jest tylko mesjaszem czy inaczej mówiąc: jeden tylko jest Mesjaszem). Wybór między dwoma typami mesjanizmu. Mamy do zadania sobie pytanie: czego oczekujemy po Jezusie z Nazaretu? Czy nie przypisaliśmy Mu zbioru cech, które prędzej znaleźlibyśmy właśnie u Barabasza? Między nimi takich, jak błyskawiczne rozwiązywanie naszych problemów, jakaś cudowna interwencja, siła krzyku i triumf nad tymi, którzy nas złoszczą, z którymi wytrzymać nie sposób – może choćby utarcie im nosa. W kwestiach społecznych i politycznych też nie braknie spraw do szybkiego a skutecznego rozwiązania. Aby więc uniknąć zawodu, który zamiast radości paschalnej wsuwa w głowę myśl: „a ja się spodziewałem…”, warto sprawdzić, jaki jest ten Mistrz z Nazaretu i co właściwie obiecywał. Benedykt XVI we wspomnianej książce opisywał Go tak:
„Otóż tajemnica Boga polega na tym, że działa On bez rozgłosu. W wielkiej historii ludzkości stopniowo tylko buduje swoją historię. Staje się człowiekiem, tak jednak, że przez współczesnych sobie, przez miarodajne siły historii, może pozostać niezauważony. Cierpi i umiera, jako Zmartwychwstały chce przyjść do ludzkości tylko przez wiarę swoich, którym się ukazuje. Nie przestaje lekko pukać do drzwi naszych serc i jeśli je otworzymy, powoli czyni nas widzącymi. Czy jednak nie taki właśnie jest Boski styl? Nie pokonywanie siłą zewnętrzną, lecz dawanie wolności, obdarzanie miłością i budzenie”.








