Kolejka jak w PRL-u. Lista kolejkowa, za chwilę rzucą na rynek papiery.
Jakie mamy moralne prawo dokonywać publicznego rozbebeszania człowieka, tylko dlatego, że 45 lat temu (słownie: czterdzieści pięć) na chwilę upadł? Czy upadł? Podpisał, tak jak wielu innych, był sam, pod ostrzałem, dosłownie pod ostrzałem. Czy wiemy, co robił w czasach nieopisanych w teczkach ubeckich, które nie są przecież prawdą objawioną? Wiemy, że ostatecznie wyzwolił się z pęt, i to mi wystarczy. Nie można człowieka upokarzać bez końca.
Chrześcijanin zastanawia się wówczas, jak pomóc człowiekowi wyjść z tego straszliwego klinczu moralnego, a nie jak ogłosić publicznie, że był agentem. Chodzi o tę papieską przestrzeń miłosierdzia.
Mam świadomość, że wielu znieprawionych przez tamten system ukrywa swoją ciemną przeszłość i nie chce się z nią zmierzyć. Trzeba jednak pamiętać, że ludzie to nie wióry, które lecą, gdy drwa rąbią. W polskiej lustracji bowiem nigdy nie chodziło o prawdę, nie mówiąc już o takiej fanaberii jak miłosierdzie, tylko o ideologię i politykę, i – niestety – o zwykłą zemstę. Jestem przekonany, a właściwie mam pewność, że utrącano w ten sposób niewinnych ludzi, żeby np. nie objęli ważnych funkcji. Wystarczyło tylko wysłać „iskróweczkę” do zaprzyjaźnionych mediów, albo donosik do odpowiednich struktur, także kościelnych. Co to ma wspólnego z chrześcijaństwem? Pytanie retoryczne.
Prawicowi publicyści nie przepadają za Franciszkiem, przeciwstawiają mu Benedykta. Więc przypomnę, że to właśnie Benedykt XVI mówił w katedrze warszawskiej o „aroganckich sędziach minionych pokoleń”. Były papież przestrzegał przed takimi postawami.
W życiu można grzeszyć na różne sposoby. Radykalni moralizatorzy, lustratorzy, czyściciele przeszłości, czy jak ich tam jeszcze nazwać, żyjąc tu i teraz, nie powinni w ramach polepszania sobie samopoczucia – bić na alarm i nawoływać tylko „tych innych” do publicznej samokrytyki. Fakt, że ktoś nie splamił się współpracą z bezpieką, bo był mężny i odważny, albo za młody, albo za tchórzliwy wtedy, i odważny jest dopiero dzisiaj, kiedy odwaga staniała, albo nie został poddany ekstremalnej próbie, nie oznacza wszak, że był i jest impregnowany na pokusy współczesnego świata oraz że im nie uległ raz, drugi, czy trzeci, może czwarty… .
„Kto jest bez grzechu…niech rzuci kamieniem”. Żyjemy niemal dwadzieścia siedem lat w wolnej Polsce, nie ma już SB szukającej haków na ludzi Kościoła i opozycji, zapomnieliśmy już, czym był totalitaryzm, można zatem zachowując anonimowość żyć i grzeszyć swobodnie, donosić i niszczyć ludzi, nikt nas już nie zwerbuje mimo licznych słabości, a czasami podłości, nikt nie zlustruje… no a samemu można lustrować do woli! Przydałoby się zatem spojrzeć w lustro i zobaczyć swoją twarz.
O 12.00 otworzyli drzwi, już kolejkowicze pożerają kolejne strony jak świeże bułeczki rzucone na rynek, jak świeże kiełbasy. Ostrzegam: tam może być jad, tam na pewno jest jad kiełbasiany, a on w tym przypadku działa z opóźnieniem. Za kilka lat spojrzysz w lustro i zobaczysz, że jesteś zatruty, że jesteś po stokroć gorszy niż ci, o których czytałeś w tych zatęchłych papierach. To będzie twój dramatyczny moment.
Oczywiście, możesz wcześniej wytłuc wszystkie lustra, ale to też cię nie uratuje.