1.Ksiądz Kardynał Walter Kasper powiedział, że nauczanie Kościoła nie jest stojącą wodą laguny, lecz strumieniem wypływającym ze źródeł Ewangelii, do którego dołączają się świadectwa wiary ludu Bożego wszystkich stuleci. I jednocześnie dodał, że ta żywa tradycja dziś, tak jak po wielokroć w dziejach bywało, doszła do punktu krytycznego. Jak rozumieć tę tezę o „punkcie krytycznym” tradycji we współczesnym Kościele?
2. Analizując obecną sytuację kulturową „Zachodu” (ale nie tylko), można odnieść wrażenie, że tradycyjne nauczanie Kościoła odnosi się do zupełnie innego kontekstu kulturowego. Powszechnie w Kościele zakłada się, że wszystkie kwestie rozwiązane zostały w dotychczasowych dokumentach Kościoła. A co jeśli człowiek (chodzi o wymiar biofizyczny, nie tylko kulturowy) zmienił się na tyle, że dotychczasowe nauczanie mówi w istocie o innym człowieku?
3. Prowokacyjnie formułując pytanie: czy nie trzeba przyznać, że ludzka natura ewoluuje w zwiększającym się tempie? Czyli że „natura” nie jest absolutnie niezmiennym zbiorem cech, ale podlega ewolucji?
4. Kardynał Kasper postuluje zmiany w nauczaniu dotyczącym rodziny i małżeństwa. Na ile proponowane zmiany są możliwe do przeprowadzenia bez zmiany nauczania moralnego Kościoła – a więc tylko jako zmiany praktyki pokutnej?
5. Dotychczas zakładaliśmy, że osoby żyjące w ponownych związkach małżeńskich grzeszą ciężko nawet wtedy, gdy nie mają realnej możliwości opuszczenia tego związku bez popełnienia jeszcze większego zła. Jest w tym coś okrutnego – tak sądzi wielu wierzących. Czy nie należałoby w tym kontekście silniej przypominać klasycznej przecież nauki o tym, że do popełnienia grzechu ciężkiego konieczna jest pełna wolność?
6. Na ile ponowny związek można by uznać za „małżeństwo naturalne”? Obecny kodeks prawa kanonicznego mówi, że pomiędzy ochrzczonymi może być tylko związek sakramentalny. Na czym opiera się tak jednoznaczne twierdzenie? To dyscyplina Kościoła, czy porządek teologiczny?
7. W praktyce duszpasterskiej bardzo często jedynym kryterium „zdrady małżeńskiej” jest akt seksualny. A przecież zwykle najpierw zdrada dokonuje się w woli, emocjach. Przez swoistą „fiksację” na seksie ten aspekt bywa pomijany. A przecież często nowy związek nie zaczyna się od sfery erotycznej. Obecnie małżonek, który opuścił innego, a nie nawiązał kontaktów seksualnych, może otrzymać rozgrzeszenie. A zatem seks, a nie wola, staje się rozstrzygający. Czy takie podejście nie domaga się głębokiej rewizji, zanim podejdziemy do kwestii pojednania osób żyjących w nowych związkach?
8. Czy nie jest tak, że owa – jak to nazywam – „fiksacja” na seksie związana jest ze stosunkowo łatwą identyfikacją „niemoralnych aktów”? Idziemy na skróty, koncentrujemy się na tym, co powierzchowne. Czy nie należałoby, na przykład także w sprawie planowania rodziny, bardziej patrzeć na intencje małżonków, a mniej na zewnętrzne akty?
9. Jakie zatem warunki powinni spełniać małżonkowie żyjący w związkach niesakramentalnych, żeby mogli w przyszłości – po ewentualnych zmianach w nauczaniu Kościoła – przystępować do spowiedzi i komunii świętej?
A może papież Franciszek w dokumencie posynodalnym odpowie na niektóre z tych problemów?