Bardziej niż Biblia naszą religijną świadomość kształtuje ostatnio Kultura popularna. Także naszą świadomość i nasze wyobrażenie nieba i świętości. Najpopularniejsza fraza, którą dzisiaj opisujemy niebo brzmi: „wszyscy święci balują w niebie” i zawdzięczamy ją Budce Suflera. Biblia opisywała niebo w kategoriach uczty, kultura współczesna idzie dalej. Niebo to bal. Jak grzyby po deszczu mnożą się więc po naszych parafiach i szkołach bale wszystkich świętych. I właściwie, czemu się dziwić, skoro – jak wiemy z innej współczesnej piosenki – „każdy święty chodzi uśmiechnięty”, „tylko nawrócona jest zadowolona”.
Ta niezwykle radosna wizja nieba trochę zgrzyta mi w uszach, gdy się ją zestawi z tym, co proponują czytania z Wszystkich Świętych. Tutaj pojawia się trochę inny katalog cech świętych: ubodzy, którzy się smucą, cisi, łaknący sprawiedliwości, miłosierni, czystego serca, czyniący pokój, prześladowani dla sprawiedliwości. A jeśli z Apokalipsy dorzucić do tego frazę o krwi Baranka, w której trzeba wybielić szaty, to wspomnienie balu jakby znika. Zanim bal, najpierw życie, którym Jezus mówi, że jest błogosławione wcale nie mimo ubóstwa, ale właśnie z jego powodu, że zatrzymam się tylko na pierwszym błogosławieństwie.
Muszę przyznać, że wciąż nie znajduję satysfakcjonujących komentarzy do ośmiu błogosławieństw Jezusa. Ich dosłowna interpretacja prowadzi do nikogo niepociągającego cierpiętnictwa bądź też staje się usprawiedliwieniem życiowej nieudolności. Szukanie wyjaśnień bardziej duchowych wydaje się z kolei ucieczką od Ewangelii. A może jednak trzeba czytać dosłownie? Prof. Grzegorz Kołodko w swojej książce pt. „Wędrujący świat” porównuje życie dwóch rodzin: Barre’ów z Nigru i Lendenbaumów ze Szwajcarii. Wystarczy porównać dzienny dochód brutto: ten nigeryjski to 1,6 $, ten szwajcarski – 20 tys. $, jeden lunch szwajcarskiej rodziny to roczny dochód tej nigeryjskiej. Można by jeszcze mnożyć porównania, choćby takie: średnia wieku w Nigrze to 44 lata, w Szwajcarii – 81. Kołodko podsumowuje (cytowałem go już w „Czy Bóg nas kusi?”): „Jedni – mnóstwo ich – żyją w nędzy, co nie oznacza automatycznie i zawsze w nieszczęściu. Inni opływają w obfitość – mało ich – co nie oznacza od razu, że są szczęśliwi”.
Nigeryjska rodzina Barre jest uboga z konieczności, ale wcale nie znaczy, że jest nieszczęśliwa. A przecież są też ubodzy z wyboru, właśnie ze względu na szczęście. Szczęście, bo ono jest przecież w ośmiu błogosławieństwach synonimem świętości (greckie „makaroi” to nie tylko błogosławieni w tym nadprzyrodzonym znaczeniu, ale też po prostu szczęśliwi), jest pojęciem względnym. Polega ono na tym, by mieć odwagę być człowiekiem wolnym, tzn. takim, kto nie poddaje się wzorcom tego świata, kto ma odwagę w swej wolności żyć wbrew światu, nie wierzyć światu, że trzeba koniecznie być bogatym, głośnym, dominującym i silnym, aby wygrać życie, że szczęście jest poza i ponad tym. Kiedy się czyta żywoty świętych, to nie zawsze było to życie Bóg wie jak heroiczne, ale zawsze było to życie ludzi wolnych, którzy mieli odwagę być sobą i nie poddawać się dyktatowi świata. Czy ks. Jerzy Popiełuszko nie mawiał, że „wolność jest w nas”? I właśnie dlatego tacy ludzie są świadkami innego świata, świata paradoksów, gdzie szaty – wbrew logice – bieli się we krwi, gdzie przegrany jest wygranym, biedny okazuje się bogatym, a cichy swym milczeniem krzyczy najgłośniej.
Lubsko, Uroczystość Wszystkich Świętych AD2015