VIII Międzynarodowy Festiwal Teatralny Dialog-Wrocław zakończył się tak samo jak się zaczął: Bergmanem i flamandzkim reżyserem Ivo van Hovem, który tym razem pokazał dyptyk oparty na scenariuszach dwóch filmów szwedzkiego mistrza: „Po próbie” i „Persona”. Te dwa – zdawałoby się – odległe od siebie tematycznie spektakle wiele łączy. Oba mówią o życiu i o niemożności ucieczki od niego. Oba mówią o tym przez perspektywę aktorstwa.
„Po próbie” to spektakl rozpisany na trzy głosy: reżysera Henryka Voglera i dwóch aktorek: Anny i Racheli. Stary reżyser przygotowuje właśnie kolejną inscenizację „Gry snów” A. Strindberga. W jednej z ról ma wystąpić młoda aktorka Anna, z której matką – niegdyś grającą tą samą rolę – kiedyś romansował. Rachela, dawna muza i towarzyszka Henryka Voglera, pojawia się niczym duch i przypomina o toksycznym związku. „Persona” to równie kameralna historia aktorki Elżbiety Vogler, której towarzyszy pielęgniarka, siostra Alma. Pewnego dnia, po przedstawieniu „Elektry” Eurypidesa, Elżbieta przestała mówić. Badania lekarskie wykazały, że Elżbieta jest zdrowa, a przyczyna jej milczenia jest zupełnie niezrozumiała, choć zapewne jest świadomą decyzją aktorki. Wraz z pielęgniarką zamieszkują w domku na wyspie, z nadzieją, że cisza i spokój pozwoli aktorce wrócić do normalnego stanu psychicznego. Kobiety są na siebie skazane. Elżbieta milczy, ale Alma nie przestaje mówić, dzieląc się swymi najintymniejszymi wspomnieniami. Pewnego dnia Alma znajduje list, w którym Elżbieta – jak się wydaje pielęgniarce – naśmiewa się z niej. To komplikuje wzajemne relacje, między kobietami dochodzi do napięć i emocji.
Z racji podobieństwa nazwisk postaci (Vogler), ich zawodów (aktorstwo), a także dzięki temu, że reżyser powierzył role w obu spektaklach tej samej obsadzie, przedstawienie nabiera dodatkowej gęstości znaczeniowej. Być może poszczególne postaci tych dwóch dramatów to jedynie „persony” – w dosłownym, greckim tego słowa znaczeniu, a więc maski, które kiedyś muszą opaść. Monolog Henryka z „Po próbie” jest uświadomieniem sobie, że jego życie ściśle pomieszało się z aktorstwem, że bardziej jest granymi rolami i reżyserowanymi spektaklami niż sobą. Podobnie jest z aktorkami: Elżbietą z „Persony” i Anną z „Po próbie”. Jak się okazuje, obie stały przed podobnym dylematem: aktorstwo czy decyzja o posiadaniu potomstwa. Anna zrezygnowała z dziecka i zdecydowała się na aborcję, by móc zagrać w kolejnym spektaklu. Elżbieta z kolei – wbrew sobie – postanowiła zostać matką, gdyż pewnego dnia stała się świadkiem słów: „Elżbieta Vogler ma wszystko, co powinna mieć kobieta i artystka”. „Czego mi brakuje?” – zapytała wówczas i w odpowiedzi usłyszała: „Brak pani tylko jednego: dziecka”. Zdecydowała się na ciążę, ale nigdy nie pokochała dziecka, nawet wtedy, gdy się urodziło. Więcej, niejednokrotnie pragnęła jego śmierci. Okazuje się, że aborcję ma za sobą także siostra Alma, która opowiada o tym Elżbiecie.
Spleciona historia bohaterek pokazuje, jak brzemienne w skutki bywają decyzje, które podejmowane są czasami pochopnie albo są skutkiem przypadku. „To wszystko nie ma sensu, jakby się głębiej nad tym zastanowić – mówi Alma. – Z powodu jakichś błahostek człowiek ma wyrzuty. […] Okazuje się, że można być równocześnie sobą i kimś innym. Ale jak będzie z tym wszystkim, co się postanawia? Czy jest to bez znaczenia?”. Anna i Elżbieta mogłyby odpowiedzieć: życie trwa dłużej niż rola, a maska kiedyś ostatecznie opada i pozostaje się sobą. „Trzeba w końcu w coś wierzyć, szczególnie, jeśli nie ma się jakiejś określonej religii” – deklaruje Alma. Wiara w siebie zdaje się jednak nie wystarczać, a sztuka nie daje wytchnienia. Czy to po próbie, czy po premierze maski muszą opaść i trzeba sobie samemu popatrzeć w twarz.
Spektakl Ivo van Hove’a pozostaje w pamięci także dlatego, że jest inscenizacyjnym wyzwaniem. Sala prób z pierwszej części staje się salą szpitalną, a potem – dosłownie – widzimy, jak rozpadają się jej ściany i staje się wyspą-pomostem pośród jeziora. Skomplikowane zabiegi techniczne pozwalają wykreować nawet zmienną pogodę: wicher, deszcz, mgłę. W tej ogromnej przestrzeni wzmagającej poczucie pustki i samotności rozgrywa się kameralny dramat rozpisany na dwa głosy, w tym jeden – zupełnie niemy. W tle zbudowano biały horyzont z drzwiami, przez które wchodzi i wychodzi mąż Elżbiety. Te drzwi – jak ktoś słusznie zauważył – przypominają podobne drzwi z filmu „Truman show”. Jest jedna różnica: pozwalają wejść i wyjść w ten teatralny „świat wyobrażony”. Wszak życie to nie teatr. Ma daleko boleśniejsze konsekwencje.
„Po próbie / Persona”, reż. Ivo van Hove, VIII Międzynarodowy Festiwal Teatralny Dialog – Wrocław, 24.10.2015 r.