Zima 2024, nr 4

Zamów

Co ma struś do antysemityzmu

Pozostałości olkuskiego kirkutu we wrześniu 2012 r. Fot. Dreamcatcher25/CC BY 3.0

Podczas dewastacji cmentarza żydowskiego w Olkuszu na jednej z macew wypisano skrót JP2GMD, który oznacza: „Jan Paweł II gwałcił małe dzieci”. Olkuskie władze i autorytety schowały w tej sprawie głowę w piasek.

Wiadomości o wydarzeniach z Olkusza rzadko kiedy przebijają się do mediów o charakterze ponadlokalnym. Mało która informacja z tego powiatowego miasta w Małopolsce wzbudza zainteresowanie choćby mediów krakowskich. Z reguły nie więcej niż kilka razy do roku news z nazwą „Olkusz” pojawia się w ogólnopolskiej prasie, radiu czy telewizji. A już sytuacja, gdy ta nazwa pojawia się w doniesieniach jakiegoś zagranicznego dziennikarza, należy do zupełnych wyjątków. Od tego tła wyraźnie odróżnia się dobiegający właśnie końca drugi kwartał bieżącego roku, kiedy to dwa olkuskie wydarzenia zyskały rozgłos także daleko poza granicami naszego kraju. Oba te wydarzenia związane są z tematyką żydowską.

Postaram się tu na początku przedstawić krótko oba zdarzenia, a potem spróbuję zarysować problem, który na ich przykładzie jest widoczny.

Antysemityzm nasz olkuski AD 2015

Tuż przed świętami wielkanocnymi na facebookowej stronie Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych pojawiła się ilustrowana kilkoma zdjęciami informacja o zdewastowaniu i sprofanowaniu cmentarza żydowskiego w Olkuszu. W mieście są dwa takie cmentarze i kwestia dotyczyła tzw. Nowego Cmentarza, położonego nieopodal miejskiej nekropolii. Zdjęcia potłuczonych, poprzewracanych i popisanych sprayem macew robiły mocne wrażenie, wręcz szokowały, zwłaszcza że wśród wypisanych haseł, obok nazistowskich odniesień — „Jude”, „Raus Jude”, „Auschwitz” — na jednej z ułamanych macew rzucał się w oczy napis „Jan Paweł 2”. Trudno się więc dziwić, że jeszcze w święta informacja ta pojawiła się na kilkunastu profilach facebookowych. Zaraz po świętach omówienie sprawy znalazło się na wielu innych portalach internetowych w kilku językach (sam widziałem ją nawet na jednej ze stron argentyńskich, po hiszpańsku), artykuły o wydarzeniu opublikowały gazety polskie, izraelskie i niemieckie (być może jeszcze inne), a w Izraelu temat był omawiany również w radiu i telewizji. Wystarczy chociażby pobieżnie przejrzeć skromną część anglojęzycznych stron internetowych, które o sprawie informowały, by nie mieć złudzeń: wiadomość obiegła świat.

Wiadomość zazwyczaj była ilustrowana, a najczęściej do tego celu wykorzystywano zdjęcie macewy z napisem „Jan Paweł 2”, skwapliwie tłumacząc w podpisie, że tak po polsku pisze się imię kanonizowanego przed rokiem papieża-Polaka. Część izraelskich mediów dorzuciła jeszcze informację o wymordowaniu społeczności żydowskiej Olkusza podczas Holocaustu oraz przypomniała olkuską „krwawą środę” i postać Mosze Hagermana (fakty kojarzone przez wielu Żydów, głównie stąd, że przez wiele lat przy wejściu na ekspozycję w Instytucie Jad Waszem znajdowało się ogromne zdjęcie rabina Mosze Hagermana maltretowanego na rynku w Olkuszu podczas „krwawej środy” przez niemieckich policjantów).

Znacznie mniejszy rozgłos niż dewastacja cmentarza żydowskiego uzyskało drugie z przedstawianych tu wydarzeń, choć i ono omawiane było przynajmniej w Izraelu, Niemczech i USA. Chodzi o nieumieszczenie na obecnym gmachu Starostwa Powiatowego w Olkuszu tablicy upamiętniającej fakt, że było to miejsce uwięzienia ok. 3 tys. olkuskich Żydów przed ich deportacją do komór gazowych w Birkenau.

Sprawa wmurowania takiej tablicy pamiątkowej ciągnie się od kilku lat i była już nawet bliska pomyślnego sfinalizowania w 2014 roku. Dwa lata temu ówczesny starosta Jerzy Kwaśniewski powiedział w wywiadzie prasowym, że przy okazji planowanego remontu budynku tablica taka będzie na jego ścianie umieszczona, a w planach budżetowych starostwa na 2014 rok została na ten cel wyszczególniona kwota 3 tys. zł. Odsłonięcie tablicy było przewidziane na 13 czerwca 2014 roku, na rozpoczęcie Marszu Pamięci odbywającego się w rocznicę zagłady olkuskich Żydów.

Jednakże niespełna pół roku przed tym terminem starosta Kwaśniewski został odwołany ze stanowiska, a nowy zarząd powiatu tablicę z planów budżetowych wykreślił. Wiosną ubiegłego roku próbowałem jeszcze interweniować u starosty Pawła Piasnego, ale jego odpowiedź była krótka — w kasie starostwa nie ma pieniędzy. Jednocześnie zapewniał mnie, że jest to tylko i wyłącznie kwestia braku pieniędzy. Udałem się wówczas do olkuskiego magistratu, gdzie burmistrz obiecał się sprawą zająć i w porozumieniu z władzami starostwa doprowadzić ją do szczęśliwego finału. Niecałe dwa tygodnie przed rocznicą dowiedziałem się jednak od rzecznika magistratu, że niestety w tym roku się nie uda. Starostwo poproszone o wskazanie miejsca, gdzie tablica ma być zamontowana, nie może tego zrobić, gdyż… nie ma dostępu do ścian budynku, bo trwa remont i jest to teren budowy — o czym poinformował rzecznika naczelnik jednego z wydziałów w Starostwie Powiatowym.

Kłopot w tym, że na uroczystość wybierało się do Olkusza kilku znamienitych gości (o czym zarówno starostwo, jak i magistrat były przeze mnie poinformowane). Jestem inicjatorem Marszu Pamięci w rocznicę zagłady olkuskich Żydów. Kiedy dowiedziałem się o planowanym na rozpoczęcie Marszu wmurowaniu tablicy, zależało mi, żeby wydarzenie miało odpowiednią rangę i godną oprawę, dlatego zaprosiłem wcześniej do wygłoszenia krótkich przemówień współprzewodniczącego Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów, Bogdana Białka, przewodniczącego Gminy Żydowskiej w Katowicach Włodzimierza Kaca oraz burmistrza Olkusza Dariusza Rzepkę, a o poprowadzenie modlitwy poprosiłem rabina Jehoshuę Ellisa. W dniu Marszu zorganizowałem także konferencję, na której wystąpienia mieli m.in. burmistrz Chmielnika Jarosław Zatorski oraz prezes Klubu Chrześcijan i Żydów „Przymierze” z Krakowa Janusz Poniewierski. Na uroczystości przybyli również zagraniczni goście: Ellie Shapiro — dyrektorka Jewish Music Festival w kalifornijskim Berkeley, dr Erica Lehrer z Uniwersytetu w Toronto, a także Chilik Weizman, pracownik naukowy instytutu Jad Waszem, a zarazem wnuk niegdysiejszego mieszkańca Olkusza.

Ponieważ zaplanowane odsłonięcie tablicy nie doszło do skutku, na początek Marszu Pamięci na ścianie budynku starostwa wywiesiłem plakat:

W TYM BUDYNKU BYLI UWIĘZIENI OLKUSCY ŻYDZI
PRZED ICH DEPORTACJĄ
DO KOMÓR GAZOWYCH OBOZU AUSCHWITZ-BIRKENAU.
TABLICA
POŚWIĘCONA TYM PONAD 3 000 MIESZKAŃCÓW OLKUSZA
ZAMORDOWANYM PRZEZ HITLEROWCÓW
BĘDZIE NA TYM BUDYNKU
JAK TYLKO STAROSTWO DOROBI SIĘ 3 000 ZŁ NA JEJ SFINANSOWANIE.

Tak więc efektem zeszłorocznej zabawy w ciuciubabkę olkuskiego starostwa i magistratu była totalna kompromitacja miejscowych władz. Niewiele tu pomogło wystąpienie burmistrza Olkusza Dariusza Rzepki, który w przemówieniu na początku Marszu Pamięci mówił o tym, że Urząd Miasta przewiduje w najbliższym roku ufundowanie kilku tablic pamiątkowych w miejscach dla historii lokalnej ważnych i tablica na budynku starostwa na pewno się wśród nich znajdzie w pierwszej kolejności.

Niestety, nawet ta deklaracja burmistrza Rzepki nie została spełniona, na co niebagatelny wpływ miał fakt, że w tym roku mieliśmy dalszy ciąg farsy odgrywanej przez starostę Piasnego.

Wiosną tego roku nowy burmistrz Olkusza Roman Piaśnik zwrócił się do starosty Piasnego z pismami w sprawie wykonania i umieszczenia na budynku Starostwa Powiatowego tablicy upamiętniającej uwięzienie ok. 3000 olkuskich Żydów. Stwierdził, że to Starostwo Powiatowe powinno być głównym inwestorem przedsięwzięcia, ponieważ jest właścicielem budynku, niemniej zadeklarował ze strony Gminy Olkusz „wsparcie finansowe na realizację tego zamierzenia w wysokości do 50 % kosztów wykonania i wmurowania tablicy oraz chęć współpracy w zakresie opracowania projektu”. Starosta Piasny w wypowiedzi do „Gazety Wyborczej” uznał jednak, że takie rozwiązanie „uwłacza godności tego wydarzenia”. Były wicewojewoda małopolski Jerzy Meysztowicz, zażenowany szokującymi wypowiedziami Piasnego, zaraz po ich lekturze zadzwonił do redakcji krakowskiej „GW” i zadeklarował, że z własnej kieszeni dołoży brakującą sumę do kosztu olkuskiej tablicy „choćby jutro”. Olkuskie Starostwo najwyraźniej nie skorzystało jednak z oferty Urzędu Miasta i wojewody Meysztowicza, bo na tegoroczną rocznicę Zagłady olkuskich Żydów tablicy na starostwie dalej nie było. Podczas rozpoczęcia tegorocznego Marszu Pamięci na ścianie budynku starostwa wywiesiłem zatem ponownie plakat sprzed roku.

Z daleka widać, z bliska — nie?

Choć oba przedstawione tu wydarzenia odbiły się szerokim echem w świecie, to w samym Olkuszu tylko bardzo skromne grono osób jest tego świadomych. Wielu mieszkańców nawet nie wie o tym, że takie wydarzenia w ich mieście miały miejsce.

Jeśli o zbezczeszczeniu olkuskiego cmentarza żydowskiego można było na obu półkulach globu przeczytać teksty w języku polskim, angielskim, francuskim, hebrajskim, hiszpańskim, niemieckim i włoskim (zapewne też jeszcze w innych, ale ich nie sprawdzałem), to z olkuskich gazet jedynie w „Przeglądzie Olkuskim” ukazał się na ten temat artykuł, a „Puls Olkusza” zamieścił na swej stronie internetowej lakoniczną notkę o dewastacji okraszoną kilkoma zdjęciami (która to notka nie znalazła się jednak w wydaniu papierowym roznoszonym do olkuskich mieszkań). Pozostałe miejscowe gazety i portale internetowe zgodnie sprawę przemilczały. Można więc przyjąć, że świadomość większości olkuszan, którzy mają jakąś wiedzę na temat wydarzenia, bazuje — niestety — na wydrukowanym w „Przeglądzie Olkuskim” (z 10 kwietnia 2015 r.) artykule „Wandalizm czy antysemityzm? Olkuski kirkut zdewastowany”. Mówię „niestety”, ale mimo wszystko trzeba tu zauważyć i docenić fakt jego opublikowania, bo bez tego artykułu w „Przeglądzie” olkuszanie (poza bardzo nielicznymi wyjątkami) o tym, że takie zdarzenie w ich mieście miało miejsce, nie wiedzieliby nic.

Nad artykułem z „Przeglądu Olkuskiego” chciałem się tu chwilę zatrzymać.

Muszę przyznać, że nie zazdroszczę autorowi artykułu. Młody, prowincjonalny dziennikarz stanął bowiem przed nie lada wyzwaniem. Miał opisać sprawę przestępstwa (zajęła się wszak sprawą policja!), do jakiego doszło w Olkuszu. Jakie miał dane? Otóż do zdarzenia doszło na cmentarzu żydowskim, a śladami działań przestępczych były zniszczone, popisane sprayem i porozbijane kamienne płyty nagrobków. Wśród napisów pozostawionych przez sprawców znalazły się hasła „Jude”, „Jude raus”, „Auschwitz”, a więc ewidentne odwołania do ideologii nazistowskiej. Śledztwo podjęto po tym, gdy informacja o fakcie została rozpropagowana przez Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych. Wszystkie te okoliczności wskazywały aż nadto wyraźnie, że mamy tu do czynienia z antysemityzmem. A co miał zrobić nasz dziennikarz? Ano, pod żadnym pozorem nie wolno mu było takiego wniosku wyciągnąć. Bo u nas czegoś takiego jak antysemityzm po prostu nie ma i być nie może. Nie ma i basta!

Trzeba stwierdzić, że autor się przyłożył do swego zadania. Analizując pozostawione przez sprawców ślady, gorliwie starał się dociec, co też mogło skłonić ich do takich czynów. Nie szczędził im przy tym mocnych określeń. Z jego analizy wynikało, że sprawcy są absolutnymi idiotami. Przedstawiał przykłady, które uzasadniały tezę, że można im postawić zarzut wandalizmu, analfabetyzmu, braku znajomości historii i ignorancji. I tyle. Najbardziej oczywistego zarzutu jakoś zabrakło. Tym niemniej artykuł kończył się odredakcyjnym pytaniem do czytelników — w kontekście całego wywodu i w intencji redakcji zapewne miało to być pytanie jedynie retoryczne: „Trudny do zrozumienia wandalizm czy raczej objawy antysemityzmu? Co Wy o tym sądzicie?”.

Zafrapował mnie jednak poprzedzający to pytanie akapit: „Zaniepokojeni widokiem z ul. Kantego zawitaliśmy też na ul. Kolorową, gdzie znajduje się drugi (…) cmentarz żydowski. Tam (…) nie widać oznak celowych zniszczeń”.

No i mam tu zagwozdkę. Skoro sprawcy — jak w całym tekście „Przegląd” starał się nas przekonać — to nie byli antysemici, tylko analfabeci, historyczni ignoranci i idioci, to dlaczego zaniepokojeni widokiem dokonanych przez nich zniszczeń redaktorzy „Przeglądu Olkuskiego” czym prędzej udali się sprawdzić, czy nie ma śladów działań wandali na drugim olkuskim cmentarzu żydowskim, a nie pospieszyli sprawdzić, czy nie została zniszczona jakaś szkoła, muzeum albo ośrodek zdrowia psychicznego? A jeśli wandalom chodziło o cmentarze — to miejska nekropolia była znacznie bliżej niż drugi żydowski kirkut. Czyżby redaktorom nie udało się przekonać samych siebie?

Co tu się jednak dziwić wygibasom myślowym małomiasteczkowych dziennikarzy zaprezentowanym podczas wykazywania, że czarne jest białe (no, może leciutko szarawe), kiedy ewidentnych oznak antysemityzmu nie zauważa zawodowy śledczy. „Przegląd Olkuski” cytuje wszak we wspomnianym artykule wypowiedź zastępcy naczelnika Wydziału Kryminalnego olkuskiej policji: „Naszym głównym zadaniem jest ocena tego zdarzenia pod kątem wandalizmu, bo nie wydaje mi się, że dewastacji cmentarza dokonano na podłożu religijnym. Bardziej niż antysemityzm realna jest ludzka nieodpowiedzialność i zwyczajna głupota”.

Po lekturze takiej wypowiedzi można długo przecierać oczy ze zdumienia. Czyżby dla olkuskiej policji hasła typu „Jude raus” czy „Auschwitz” nie miały zupełnie nic wspólnego z antysemityzmem? Czy naprawdę Jan Paweł II nijak się śledczym z religią nie kojarzy? Czy w Olkuszu na miejsce każdego wybryku chuligańskiego jakichś durniów wyrusza delegacja ważnych urzędników magistratu z burmistrzem na czele i informują o sprawie media na całym świecie? „Niezwykle trudno będzie ująć sprawców dokonanych zniszczeń” — dodał jeszcze policjant dziennikarzowi „Przeglądu”. Cóż, jeśli śledczy już na wstępie nie chcą dostrzec motywów, jakimi kierowali się sprawcy, to takie stwierdzenie funkcjonariusza jest w pełni uzasadnione.

Jest, a jakoby go nie było

W całej tej historii widać jak na dłoni stosowaną przez jej aktorów marksistowską zasadę, iż jeśli fakty przeczą teorii, to tym gorzej dla faktów. Podstawą teorii jest tutaj aksjomat, że u nas nie ma antysemityzmu. Jeżeli spotykamy się z faktami, które temu przeczą, to albo tym faktom należy zaprzeczyć, albo tak zinterpretować — choćby to było całkiem bez sensu — żeby pasowały do teorii, albo też te niewygodne fakty przemilczeć, zbagatelizować czy choćby odwrócić od nich uwagę.

Tylko w kontekście takiego podejścia do sprawy zrozumiałe jest, dlaczego akurat w przypadku tego przestępstwa lokalni dziennikarze i policjanci tak jednostronnie koncentrują się na intelektualnych przymiotach sprawców. Przecież w przypadku innych przestępstw najczęściej tego nie robią, bo wiedzą, że ma to zwykle znaczenie trzeciorzędne. Czy dziennikarz relacjonujący sprawę jakiegoś zabójstwa będzie w swoim tekście roztrząsał kiepską znajomość anatomii przez sprawcę, bo ten zadał kilkanaście ran nożem, czyli nie za bardzo wiedział, gdzie jest serce? Czy policjant podejmując czynności śledcze w sprawie jakiegoś włamania będzie najpierw rozważał, czy dokonał go idiota, czy przede wszystkim będzie próbował ustalić motyw przestępczego działania (np. czy sprawca miał na celu rabunek, czy też kierował nim zamiar zniszczenia mienia lub zastraszenia jego właściciela)? Gdyby w innych sprawach dziennikarze i policjanci prezentowali nam podobną metodologię jak w tej, to zapewne szybko pożegnaliby się z zawodem.

Czym skutkuje takie podejście do sprawy?

Aby to zobrazować, podam tu jeszcze jeden przykład oparty na założeniu, że obowiązującym aksjomatem stałoby się zdanie: „u nas nie ma pijaństwa”. Wyobraźmy sobie sytuację, że w prasie ukazuje się wówczas tekst na temat wypadku drogowego. Przybyły na miejsce zdarzenia dziennikarz opisuje roztrzaskany o przydrożne drzewo samochód, podaje informację o badaniu, jakie wykazało, iż we krwi kierowcy jest 2,5 promila alkoholu, a także o zeznaniach świadków, którzy mówili, że samochód jechał wcześniej po drodze „wężykiem”. Relacjonujący sprawę dziennikarz dokłada starań, żeby w tekście nie pojawiało się nawet samo słowo „pijaństwo” czy „nietrzeźwość”, natomiast obszernie rozwodzi się na temat kiepskich zdolności narciarskich kierowcy, o czym świadczy beznadziejne podejście do slalomu pomiędzy przydrożnymi drzewami. Cytuje też policjanta z ekipy badającej wypadek: „Naszym głównym zadaniem jest ocena tego zdarzenia pod kątem kondycji zdrowotnej kierowcy, bo nie wydaje mi się, że do wypadku doszło z powodu pijaństwa. Bardziej niż nietrzeźwość realne są zaburzenia zmysłu równowagi i problemy w orientacji przestrzennej”. A na końcu artykułu redaktor zwróciłby się z pytaniem do czytelników: „Trudny do pojęcia brak treningu w slalomie czy raczej objawy nietrzeźwości? Co wy o tym sądzicie?”.

Można się oczywiście śmiać, ale jestem przekonany, że wcale nie byłoby nam do śmiechu, gdybyśmy mieli żyć w takiej rzeczywistości, chociaż w policyjnych statystykach wyglądałaby ona zapewne o niebo lepiej niż obecnie. Myślę jednak, że większość z nas nie ma wątpliwości, że problem pijaństwa nie tylko by wówczas nie zmalał, ale znacznie się nasilił. Takie podejście jest bowiem de facto sprzyjaniem pijaństwu i jego wspieraniem.

I podobnie jest w kwestii antysemityzmu. Przy analogicznym podejściu do niego będzie on naturalnie rósł, a nie malał.

Antysemityzm kamuflowany

Niestety, akceptacja aksjomatu „u nas nie ma antysemityzmu” traktowana jest w Polsce dość szeroko jako coś w rodzaju patriotycznego obowiązku. Prowadzi to często do swoistego teatru odgrywanego w przestrzeni społecznej.

Antysemickie postawy i działania trzeba bowiem zazwyczaj kamuflować, żeby nie dochodziło do zbyt oczywistego konfliktu z przyjętym aksjomatem. Stałą praktyką staje się więc wskazywanie zupełnie innych motywów takich postaw i czynów, motywów najczęściej tyleż rzeczywistych, co mało istotnych. Wszyscy, oczywiście, dobrze wiedzą, o co chodzi, uśmiechają się, mrugają porozumiewawczo okiem, bo mają świadomość, że choćby nawet nie wiem jak idiotyczna była argumentacja, to na obronę przed zarzutem o antysemityzm prawie zawsze się nada i wystarczy.

Za przykład takiego kamuflowanego antysemityzmu może być uznana sprawa wycofania się przez Starostwo Powiatowe w Olkuszu z planów wmurowania na jego budynku tablicy upamiętniającej fakt, że było to miejsce uwięzienia ok. 3 tys. olkuskich Żydów przed ich deportacją do komór gazowych w Birkenau. Podany powód — brak pieniędzy w budżecie — wyglądał na trudny do obalenia, bo wszak nigdy nie ma takiej sytuacji, żeby na wszystko pieniędzy starczyło, nawet jak jest to budżet wielomilionowy. Oczywiście, wszyscy co nieco zorientowani w sytuacji wiedzieli, że bez mrugnięcia okiem podejmuje się decyzje, iż nawet większe sumy z tegoż budżetu mogą iść choćby na catering przy byle okazji. No i co z tego? Jak oszczędności, to oszczędności. Pech chciał, że po roku znaleźli się chętni do wyłożenia od ręki pieniędzy na tablicę. Sprawie jej wmurowania na kolejną rocznicę wydarzenia nic to jednak nie pomogło. Możemy za to spokojnie oczekiwać na poprawioną wersję powodów niepozwalających na jej umieszczenie na ścianie obecnego gmachu starostwa. Rozumie się samo przez się, że nie będą one miały nic wspólnego z antysemityzmem.

Stereotyp Polaka-antysemity a strusia polityka

Zauważalna niechęć do klasyfikowania zachowań antysemickich jako właśnie takich wydaje się być próbą obrony przed rozpowszechnionym w opinii światowej stereotypem Polaka jako antysemity, który to stereotyp uważamy za krzywdzący (i moim zdaniem rzeczywiście w dużej mierze takim jest). Taka postawa przypomina jednak chowanie głowy w piasek przez strusia w obliczu niebezpieczeństwa. Niebezpieczeństwo bynajmniej wówczas nie maleje, za to możliwości obrony przed nim — znacznie.

Zaprzeczanie istnienia u nas antysemityzmu czy jego bagatelizowanie nie zmniejsza jego rozmiarów. Taka postawa utrudnia jedynie konsekwentne jego napiętnowanie i rugowanie — niełatwo przecież walczyć z czymś, czego nie ma. W efekcie antysemityzm więc rośnie, co najwyżej modyfikując nieco swoją formę, a stereotyp jest wzmacniany, zyskując kolejne argumenty go podpierające.

Po świętach wielkanocnych, w obliczu rosnącego skandalu wokół informacji o zbezczeszczeniu miejscowego cmentarza żydowskiego (choć jeszcze nie do końca zdawaliśmy sobie sprawę z rozmiarów rozgłosu, jaki wydarzenie zyskało), wraz w Olgierdem Dziechciarzem i Dariuszem Rozmusem, jako olkuscy laureaci Nagrody im. Ks. Stanisława Musiała, poprosiliśmy burmistrza Olkusza o rozmowę. Spotkanie takie odbyło się tydzień po świętach, a wzięli w nim również udział obaj zastępcy burmistrza oraz pani Naczelnik Wydziału Architektury i Ochrony Zabytków. Poinformowaliśmy zebranych o światowym rozgłosie, jakiego nabiera sprawa, i wyraziliśmy zdziwienie mizerną reakcją magistratu na to, co się dzieje. Apelowaliśmy, aby na oficjalnej stronie Urzędu Miasta w trybie pilnym pojawiła się rzetelna informacja o wydarzeniu (także po angielsku, by mogła być punktem odniesienia dla zagranicznych doniesień) wraz ze zdecydowanym odcięciem się od sprawców przez władze miasta. Taka informacja powinna podkreślać, że był to „wyczyn” wandali o charakterze nie tylko antysemickim, ale także antypapieskim, pokazywać, że pozostawione przez sprawców napisy nie odwoływały się do Jana Pawła II, tylko go obrażały, o czym wyraźnie świadczył dodany przez nich akronim GMD. W notce powinno być również zapewnienie władz Olkusza, że oprócz odczyszczenia macew z napisów w najbliższych miesiącach zostanie dokończone ogrodzenie tego cmentarza, którego to ogrodzenia większość została już przez magistrat wykonana (!). Mówiliśmy też o tym, że dobrą okazją do zmiany fatalnego wizerunku miasta może stać się przypadająca w czerwcu rocznica zagłady miejscowej społeczności żydowskiej. Można przecież z udziałem znamienitych gości odsłonić tę tablicę na starostwie, która miała być wmurowana w zeszłym roku, uroczystość szeroko rozpropagować, a przy tym pochwalić się pracami wykonanymi na cmentarzu.

Niestety, nic z tego dotychczas nie zrobiono. Wokół sprawy zapadła w mieście głucha cisza. W dodatku niedługo później miejscowe władze zafundowały sobie natomiast kolejny skandal wokół tablicy pamiątkowej na olkuskim starostwie, przez który tylko utrwaliły swój antysemicki wizerunek. W tym roku żaden z przedstawicieli olkuskich władz samorządowych nawet nie wziął udziału w upamiętnieniu rocznicy zamordowania jednej trzeciej mieszkańców miasta — sytuacja taka miała miejsce po raz pierwszy od dziewięciu lat, kiedy to zaczęto tę rocznicę upamiętniać! Na oficjalnej stronie Urzędu Miasta nie pojawiła się najmniejsza nawet wzmianka o mijającej właśnie rocznicy, za to brylowała na niej w tym czasie przez kilka dni informacja o rozpoczęciu sezonu na olkuskim basenie.

Oblicza katolicyzmu

Niewątpliwie sprawa zbezczeszczenia olkuskiego cmentarza żydowskiego nie uzyskałaby takiego światowego rozgłosu, gdyby nie fakt, że najczęściej towarzyszące jej zdjęcie uszkodzonej macewy z napisem „Jan Paweł 2” traktowano jako symbol ukazujący oblicze polskiego katolicyzmu. Dla zdecydowanej większości odbiorców informacji o tym zdarzeniu było oczywiste, że sprawcami dewastacji musi być jakiś fanklub papieża Wojtyły. A jest to nieprawda.

Chcąc przedstawić ten aspekt wydarzenia, kilka dni po naszym spotkaniu u burmistrza, kiedy strona internetowa olkuskiego magistratu dalej o sprawie milczała jak grób, wysłałem do „Przeglądu Olkuskiego” artykuł „Jan Paweł II na olkuskim cmentarzu”. Odnosząc się do wspomnianego artykułu „Wandalizm czy antysemityzm?” zauważyłem, iż „Nie można pisać (), że «na macewach namalowano też napisy odwołujące się do Jana Pawła II», jeśli się jednocześnie wyraźnie nie wyjaśni, iż były to napisy obraźliwe dla Papieża! Przecież wypisany na macewie skrót JP2GMD — jak można wyszukać w Internecie — oznacza: «Jan Paweł II gwałcił małe dzieci». Bez tego wyjaśnienia stwierdzenie, że jest to napis «odwołujący się do Jana Pawła II» sugeruje czytelnikom, że sprawcy profanacji traktowali św. Jana Pawła II wręcz jako swego mentora, podczas gdy w rzeczywistości było akurat odwrotnie”. Aby unaocznić, że czyny, które miały miejsce na olkuskim cmentarzu żydowskim, są sprzeczne z katolicyzmem, przytoczyłem fragment wypowiedzi Jana Pawła II o cmentarzach żydowskich w Polsce, w której to wypowiedzi Papież mówił o nich jako o miejscach „o szczególnie głębokiej wymowie duchowej, eschatologicznej i historycznej”. Następnie przypomniałem słowa wystosowanego przez polskich biskupów w styczniu tego roku „Apelu o upamiętnienie Żydów, naszych współobywateli i sąsiadów”. A na końcu odniosłem to do zaistniałej w Olkuszu sytuacji, zauważając, iż „dobrze by było, gdyby olkuscy duszpasterze mocniej wzięli sobie do serca słowa tego apelu Episkopatu i zaangażowali się w różne inicjatywy upamiętniające miejscową społeczność żydowską. Bo przecież nawet sam fakt, iż ludzie byli w stanie pomyśleć, że sprawcy dewastacji cmentarza żydowskiego mogli być zainspirowani Janem Pawłem II świadczy o poważnych brakach w pracy duszpasterskiej na tym odcinku”.

„Przegląd” artykułu nie opublikował. Po odmowie zakomunikowanej mi przez redaktora naczelnego sam przekazałem tekst kilkudziesięciu olkuszanom. Wysłałem go też m.in. do proboszczów olkuskich parafii z informacją, że komu jak komu, ale im chyba powinno zależeć na obronie dobrego imienia Kościoła katolickiego i jego świętego papieża. Bez odzewu.

*

Wesprzyj Więź

Za sprawą przedstawianych tutaj wydarzeń olkuskich stereotyp Polaka-antysemity został niewątpliwie w świecie wzmocniony. Polak w tym stereotypie zyskał przy tym dodatkowy rys: prymitywnego katolika gotowego do swego antysemityzmu wprzęgnąć nawet św. Jana Pawła II. Fakt, że taki stereotyp będzie dla świata dokładnie zlokalizowany właśnie w naszym mieście, to nie tylko zasługa jesiennego wyczynu półgłówków, ale także późniejszego schowania głowy w piasek przez znaczące dla lokalnej społeczności środowiska, jak władze samorządowe, wymiar sprawiedliwości, duszpasterze, lokalne media.

Sam, oczywiście, nie mam dobrego zdania o kwalifikacjach intelektualnych wandali, którzy zdewastowali cmentarz żydowski w Olkuszu, ale w świetle późniejszych wydarzeń mogliby oni właściwie zaprotestować przeciwko nazywaniu ich idiotami. Mają teraz pełne prawo powiedzieć tak: „Zaraz, zaraz, ale czemu nas się publicznie obraża?! Proszę sobie zobaczyć jak się zachowali inni. Proszę zobaczyć, co nawypisywali dziennikarze, czego nie napisali, a powinni. Proszę zobaczyć jak do sprawy podeszli policjanci, burmistrz, starosta, urzędnicy, samorządowcy, księża, itd. Przecież oni wszyscy za koleją robią z siebie idiotów albo ich udają, a tylko nas wyzywają!”.

Tekst został wygłoszony w Żydowskim Muzeum Galicja w Krakowie

Podziel się

Wiadomość