Powojenne dzieje polskiej inteligencji naznaczone są piętnem rezygnacji. Pokolenie, które wspaniale zdało pięcioletni egzamin wytrzymałości wobec terroru hitlerowskiego okupanta, teraz, w sytuacji kolejnego zniewolenia, nie potrafiło wygenerować powszechnej postawy czynnego oporu. Po 1945 r. wśród ludzi, dla których ideałem był dotąd etos Armii Krajowej, najczęstszą odpowiedzią na przymus sowieckiego zniewolenia była wewnętrzna emigracja, nierzadko też tchórzliwe, lub wręcz cyniczne sprzeniewierzenie się głoszonym dotąd wartościom.
Zapewne wiele jest przyczyn tak znaczącej zmiany postawy środowiska, które przed wojną, a także przez cały okres wojenny pielęgnowało imperatyw misji wobec narodu oraz niezłomnej walki z przeciwnościami. W katalogu wyjaśnień na pierwszy plan wysuwa się chyba kwestia „zmęczenia materiału” – nawet tak szlachetnego, jak modelowy, przedwojenny polski inteligent. Teraz misja ta uległa „zawieszeniu”, jak ujął to prof.
Z drugiej strony mimo klęsk postawa polskiej inteligencji musi budzić podziw z powodu żywotności, z jaką warstwa ta podjęła dzieło odbudowy pogruchotanej wojną narodowej struktury. Widoczne to było zwłaszcza w pierwszych latach powojennych, kiedy to rządzący Polską komuniści nie zdołali jeszcze narzucić swojego modelu życia wszystkim segmentom społeczeństwa. Inicjatywy rodziły się wtedy jak kwiaty na ruinach, obok partii i stronnictw politycznych powstawały dziesiątki towarzystw, spółdzielni i klubów, w których aż wrzało od temperatury wspólnotowego zaangażowania.
To jest fragment artykułu. Pełny tekst – w kwartalniku „Więź” zima 2015 (dostępnym także jako e-book).