Wydawało mi się, że jestem obyty z komputerami i internetem, więc ze stosownym dystansem podchodzę do przeciętnego poziomu polskich internautów (i nie tylko polskich, ale akurat o rodaków mi chodzi). Nic więc już nie powinno mnie zaskoczyć. A jednak…
Po pięknym koncercie „Arcybiskup Józef Życiński in memoriam” w Teatrze Wielkim postanowiłem sprawdzić, co też powie mi internet na temat nieodżałowanej pamięci metropolity lubelskiego. Zacząłem wpisywać do paska wyszukiwarki jego imię i nazwisko. Jak wiadomo, wujek Gugel usiłuje obecnie odgadywać, czego szukamy – i podpowiada rozwiązania w oparciu o dotychczasowe historie wyszukiwania przez innych internautów. Mechanizm szybko się też uczy zainteresowań każdego użytkownika, zwłaszcza mającego konto Google. Ja jednak nigdy wcześniej nie szukałem Życińskiego w internecie, lecz raczej na półce z książkami. Wyniki wyszukiwania nie były więc „skażone” moimi preferencjami.
I tak po wpisaniu „Józef” pojawiło mi się na ekranie najpopularniejsze nazwisko: „Piłsudski”. A gdy już algorytm wyszukiwarki zrozumiał, że szukam Życińskiego, błyskawicznie podpowiedział mi trzecie słowa, najczęściej kojarzone przez internautów z tym imieniem i nazwiskiem. Zbaraniałem. W pierwszej piątce, owszem, znalazły się: „książki”, ale poza tym: „w piekle”, „mason”, „agent” i „zdrajca”. Poniżej skan ponownego wyszukiwania. Na pierwszym miejscu pojawia mi się już „mason”, bo to hasło otworzyłem z ciekawości za poprzednim razem.
Oto, czego chcą się dowiedzieć o najwybitniejszym intelektualiście polskiego episkopatu wdzięczni rodacy.
Komentować tego już mi się po prostu nie chce. Tyle że postanowiłem zatytułować ten wpis „Józef Życiński w niebie”. Gdybym wybrał tytuł „Józef Życiński w piekle”, to mógłbym w wyszukiwarce konkurować z wytworami chorej wyobraźni ks. Natanka. Ale ja jednak wolałbym, żeby myślący młodzi ludzie (są tacy, zdecydowanie!), szukając kiedyś informacji o nieznanym im biskupie Życińskim, nie natrafiali na zaczadzonych doń nienawiścią, nawet po jego śmierci. Nienawiścią zbyt łatwo można się zarazić, choćby odpowiadając “pięknym” za “nadobne”… Bo o to, gdzie wskazał arcybiskupowi miejsce dobry Bóg, w którego tak głęboko wierzył – jestem absolutnie spokojny.