Prędkość dzisiejszych mediów wymusza natychmiastową reakcję. Piszę więc te słowa, choć nie udało mi się nawet jeszcze odnaleźć pełnego tekstu, który jest dziś gorąco komentowany. To, co o nim już wiadomo, sprawia jednak, że patrzę na raport Komitetu ONZ ds. Praw Dziecka wielce krytycznie (jeśli coś się nie potwierdzi w oryginale – chętnie odwołam).
Przede wszystkim – dokument poświęcony stosunkowi Watykanu do problemu pedofilii duchownych zaleca jednocześnie zmianę zarówno prawa kościelnego, jak i nauczania Kościoła w kwestiach aborcji, związków homoseksualnych i antykoncepcji. To całkowita kompromitacja autorów raportu zdradzająca ideologiczny, a nie merytoryczny charakter dokumentu.
Co ma bowiem piernik do wiatraka, czyli na przykład moralna ocena antykoncepcji do ochrony dzieci przed pedofilami? Jaki istnieje związek między postawą wobec prawnego statusu związków homoseksualnych a postawą wobec pedofilii? Czy – zwłaszcza – ktoś, kto nie uznaje człowieczeństwa i praw dziecka nienarodzonego, będzie z większym szacunkiem odnosił się do praw dziecka narodzonego? Mnie się wydaje, że wręcz odwrotnie.
Początkowo przesłuchania przedstawicieli Watykanu przed ONZ-owskim Komitetem wyglądały na rozsądną próbę dostrzeżenia znaczenia działań podjętych w Kościele w ostatnich kilkunastu latach. Komentarze wskazywały wręcz na zamiar ukazania tych działań jako swoistego modelowego przykładu, jak odpowiedzialna organizacja, mająca pod tym względem wiele na sumieniu, może stworzyć wysokie standardy chroniące dzieci przez zagrożeniami. Tymczasem skończyło się pouczaniem Kościoła w kwestiach doktrynalnych i lekceważeniem wolności religijnej. Czy to Komitet ds. Praw Dziecka, czy ds. ochrony ludzi współczesnych przed katolicyzmem?
Rzecz jasna – o czym dobrze wiemy w Polsce – wdrożenie watykańskich wytycznych w procedury lokalnych diecezji i zakonów, a jeszcze bardziej w świadomość kościelnych decydentów na wszystkich szczeblach, to długi proces. Trzeba ten proces uważnie obserwować i wskazywać na pojawiające się błędy czy próby tuszowania odpowiedzialności przełożonych. Elementarna uczciwość wymaga jednak przyznania, że ci, którzy cokolwiek ukrywają czy bagatelizują, postępują nie tylko wbrew Ewangelii, lecz także przeciwko zasadom dobitnie i jednoznacznie sformułowanym przez prawo Kościoła katolickiego. Autorom raportu tej uczciwości zwyczajnie zabrakło.