Aż trudno uwierzyć, że coś takiego jest możliwe. W polskim podręczniku dla klasy III szkoły podstawowej uczy się dzieci, kto – nie: co – to jest krowa, osioł, baran, świnia, kwoka. Mnie strofowano niejednokrotnie „Tak się nie mówi!”.
Teraz – chcąc nie chcąc – uczy się dzieci obrażania ludzi.
Polecenie do zadania brzmi: „Z jakimi cechami kojarzą ci się te zwierzęta?”. Poniżej niewybrednych pięć rysunków: krowa, świnia, baran, osioł i kwoka. Do rysunków należy dopasować „definicje”. Oto „prawidłowe” rozwiązanie: krowa – „o kobiecie grubej i niezdarnej”, osioł –„o kimś upartym”, baran – „o głupim człowieku”, osioł – „o kimś upartym”, świnia – „o człowieku postępującym nieprzyzwoicie”, kwoka – „o osobie nadmiernie troskliwej, ale też nieznośnej i gderliwej”. Do zadania dodano małe wytłumaczenie: „To przykre, ale tak się mówi”. Zgroza. To że tak się mówi nie usprawiedliwia, że kogoś się uczy takiego sposobu mówienia. Mówi się jeszcze inaczej, np. używając słów wulgarnych, ale nikt o zdrowych zmysłach nie uczy tak mówić dzieci, i to w szkole! Zajrzałem do słowników. Przytoczone wyrazy opatrzone są w słownikach języka polskiego w znaczeniu przenośnym jako potoczne (osioł), pogardliwe (baran), obelżywe (świnia), pospolite (krowa).
Właściwie trudno tu o jakikolwiek komentarz. Wyobrażam siebie w wieku klasy III, gdy przychodzę do domu i mówię, że ten to osioł, tamten to świnia, a ta to krowa. Co prawda, wiem, że to nieładnie, ale przecież nauczyli mnie tego w szkole. W moim domu tego typu wyrażanie się o kimkolwiek skończyłoby się ścierką po głowie. Nie wyobrażam sobie, bym się wyraził tak nie tylko publicznie, ale i w domu. Ale może jestem niedzisiejszy. Może rzeczywiście lepiej, by dziecko nauczyło się takiego sposobu wyrażania w szkole zanim usłyszy na podwórku? Ale jeśli nawet je zna skądinąd, to ucząc się ich w szkole, dochodzi do wniosku, że to chyba zwyczajny sposób mówienia. To ćwiczenie pochodzi z podręcznika, który zapewne ma wszelkie potrzebne ministerialne certyfikaty. Ktoś to czytał, oglądał, zatwierdził. I nie znalazł nic niepokojącego. To chyba jeszcze bardziej zatrważające niż sam pomysł podręcznika.
Ćwiczenie pochodzi z podręcznika przygotowanego przez Wydawnictwo „Nowa Era”. Zaiste, nowa to era. Dla mnie – za nowa. Wolę zostać w starej erze, gdy mówienie o kimś świnia było kompromitujące. I jeszcze nazwa podręcznika: „Raz, dwa, trzy – teraz my!”. Przepraszam, ale skojarzenie przyszło samo. Był kiedyś taki skrót w polityce: TKM (Teraz, k…, my). Można by też pouczyć takich przydatnych w życiu publicznym wyrażeń. „Przecież, to przykre, ale tak się mówi”.
Nazwisko autorki pominę. Nomina sunt odiosa. Co przecież zostało udowodnione w obrazku…