Spontaniczność wypowiedzi dowodzi, że abp Michalik nic nie wie o pedofilii. A skoro nie wie, nie będzie potrafił jej zapobiegać.
Mój smutny komentarz do słów abp. Michalika o dzieciach, co to miłości szukają i potem takie dziecko „zagubi się samo i jeszcze tego drugiego człowieka wciąga”.
Jest w Kościele pewna forma odpowiedzialności zbiorowej – ta duchowa, której przejawem jest to, że grzech jednego człowieka wierzącego dotyczy także innych.
Odczuwam to dziś bardzo wyraźnie, bo chciałbym się zapaść pod ziemię ze wstydu za słowa wypowiedziane przez przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski.
Nic tych słów nie usprawiedliwia, nic ich nie tłumaczy. Spontaniczność wypowiedzi dowodzi, że abp Michalik nic nie wie o pedofilii. A skoro nie wie, nie będzie potrafił jej zapobiegać. I jeszcze bardziej mi wstyd.
Takie jedno zdanie niweczy wysiłki wielu osób – także części hierarchów, na czele z sekretarzem generalnym, bp. Wojciechem Polakiem – zaangażowanych w przygotowywanie kościelnych wytycznych działania oraz programów prewencji.
Jak widać, na kurs organizowany przez ojca Adama Żaka SJ (mianowanego przez biskupów koordynatorem ds. ochrony dzieci i młodzieży), należałoby wysłać najpierw przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski.
Czy zresztą tylko jego?
Przeczytaj także: Dobro dzieci to dobro Kościoła