Przytoczę powszechnie znaną opinię C.S. Lewisa: „Jeśli chodzi o diabły, istnieją dwa równie wielkie, a równocześnie przeciwstawne sobie błędy, w które może popaść nasze pokolenie. Jednym z nich jest niewiara w ich istnienie. Drugim wiara i przesadne, a zarazem niezdrowe interesowanie się nimi”. Wydaje się niezmiernie ważne, by chcąc przeciwdziałać jednej z tych tendencji, nie dokonać wahnięcia w przeciwną stronę.
Popularność pisma „Egzorcysta” to tylko jedna z oznak wzrostu zainteresowania egzorcyzmami i panującej w mediach mody na ten temat. Z pewnością warto się temu zjawisku przyjrzeć i sprawdzić, czy nie jest prawdą niepokojące wrażenie, że dochodzi przy okazji do niezdrowego przeakcentowania − większego przejęcia się (choćby w sensie zatrwożenia) dziełami diabła niż dziełami Bożymi. Dobrze więc, że „Tygodnik Powszechny” zdecydował się podjąć ten temat, sam sposób realizacji tego zadania budzi jednak moje wątpliwości. Mam tu na myśli teksty: o. Jacka Prusaka „Celebryci od szatana” oraz „Czarna propaganda” Anny Goc i Marcina Żyły (TP nr 33/2013).
Podkreślę na wstępie, że nie jestem ani psychologiem, ani teologiem. Ta deklaracja jest o tyle ważna, że o. Jacek Prusak brak wykształcenia w tych dziedzinach wytykał swoim polemistom. W odpowiedzi Tomaszowi Terlikowskiemu napisał m.in.: „Odważna teza jak na człowieka, który nie jest z wykształcenia teologiem”, a odpisując ks. Leszkowi Misiarczykowi zaznaczył: „Rozumiem, że ks. Misiarczyk jest historykiem, a nie psychologiem, więc ma prawo nie znać się na metodologii badań empirycznych. W takiej sytuacji nie warto wypowiadać się ex cathedra”. Sytuacja ma ten żartobliwy aspekt, że o. Jacek Prusak z kolei nie jest egzorcystą, a zatem gdyby przyjąć proponowaną przez niego strategię uprawniania ludzi do zabierania głosu, tekst „Celebryci od szatana” nie powinien powstać. W strategię tę wprawdzie nie wchodzę, ale jeśli już zdobyte wykształcenie dające się udokumentować dyplomem jest dla o. Jacka Prusaka tak istotne, muszę na wstępie zaznaczyć, że wypowiadać się będę jako filolog, a moje uwagi dotyczyć będą zasad prowadzenia dyskursu. Tam, gdzie z konieczności dotknę kwestii teologicznych, będę wyłącznie stawiać pytania i wyrażać wątpliwości.
Przechodząc już do rzeczy − mam wrażenie, że w tekście „Celebryci od szatana” zabrakło przytoczenia faktów, konkretnych danych, badań, a może też doświadczeń z praktyki psychoterapeuty (podanych oczywiście w taki sposób, który nie naruszałby obowiązującej psychoterapeutę dyskrecji). Zbyt mało w artykule argumentów, a zbyt wiele zdań niejasnych, ujętych tak lakonicznie, że niezrozumiale. Pisze np. o. Jacek Prusak, że „Jezus nie walczył z demonami, tylko je wypędzał”. Ta różnica domagałaby się wyjaśnienia. Podobnie jak efektowne, ale niejasne zdanie: „Jezus nie traktował Szatana jako osoby po drugiej stronie słuchawki”. Wydaje się, że pisanie o problemie tak istotnym jak zło ontologiczne domaga się większej precyzji i ostrożności w doborze sformułowań.
Wątpliwości co do tego, co w istocie o. Prusak ma na myśli i jak łączy się to w logiczną całość, rodzą się przy zestawieniu stwierdzenia, że chrześcijan opętanie nie dotyczy („W Nowym Testamencie wszystkie opętania dotyczą pogan, a nie uczniów Jezusa. Wolno sądzić, że bycie chrześcijaninem oznacza bycie zbawionym, a kto jest zbawiony, jest chroniony przed opętaniem”) z kończącym tekst akapitem o tym, że „istnieją prawdziwi egzorcyści, którzy nie robią wokół siebie szumu”. W czytelniku rodzi się pytanie: kogo zatem egzorcyzmują owi „prawdziwi egzorcyści”? Czy wśród tych osób nie pojawiają się chrześcijanie? Czy nie warto byłoby przyjrzeć się pod kątem tematu egzorcyzmów nie tylko przekazowi biblijnemu, ale także historii Kościoła i prześledzić, czy w ciągu wieków nie zdarzała się potrzeba egzorcyzmowania chrześcijan?
Nie trzeba zresztą daleko szukać przykładu wskazującego, że także osoby z najbliższego otoczenia Chrystusa nie były wolne od wpływów diabła. W dyskusji z o. Prusakiem na Facebooku jeden z internautów, Michał Gołębiowski, przypomniał o wydarzeniach z Ostatniej Wieczerzy związanych z osobą Judasza, o którym w Ewangelii św. Jana czytamy: „A po spożyciu kawałka [chleba] wstąpił w niego szatan” (J 13,27). Niezmiernie ciekawe byłoby przyjrzenie się okiem teologa tej dramatycznej sytuacji. Odpowiedź o. Jacka Prusaka brzmiała jednak krótko i wymijająco: „Żaden z egzegetów nie pisze, że Jezus próbował czy de facto uczynił egzorcyzm nad Judaszem”.
Problematyczny jest dla mnie także tekst „Czarna propaganda” Anny Goc i Marcina Żyły. Pojawia się w nim osoba Anneliese Michel, która przez autorów została w nawiasowym wtrąceniu przedstawiona następująco „23-letnia dziewczyna umarła w wyniku wycieńczenia organizmu po odprawieniu nad nią trwających wiele dni obrzędów”. Skoro autorzy uznali za potrzebne objaśnienie, kim jest Anneliese Michel (i słusznie), najwyraźniej kierują te słowa do osób, które jej nie znają. Z tego przekazu osoby takie poznają jednak nie bezstronny zapis faktów, ale ich interpretację. Interpretację, według której winnymi śmierci Anneliese Michel byli egzorcyści. O ile mi wiadomo, jest to jedna z istniejących tez, nie jedyna jednak − rzetelność dziennikarska nakazywałaby wspomnieć o tym, że istnieją inne interpretacje, choćby samemu obstawało się akurat przy tej − tak aby czytelnik nie miał błędnego wrażenia, że czyta o sprawie, w której wszystko jest jasne. To w tym wypadku szczególnie istotne, bo osoba Anneliese Michel wywoływała gorące spory (dlaczego − o tym warto doczytać, temat jest przeobfity), a kwestia rozstrzygnięcia, czy egzorcyści przyczynili się do jej śmierci, czy przeciwnie − wezwano ich zbyt późno, bezpośrednio wiąże się z tematem dyskusji podjętej przez „Tygodnik Powszechny”.
W artykule „Czarna propaganda” pojawia się też zaskakujące w swej treści zdanie, które z uwagi na kontekst odczytać trzeba jako piętnujące opisaną w nim postawę: „Diabeł to obok homoseksualistów jeden z dwóch głównych problemów np. w świecie «Frondy»”. Choć na ogół wizja świata prezentowana przez „Frondę” jest mi dość obca, akurat w tym, że diabeł stanowi dla chrześcijan problem (nawet nie jeden z dwóch głównych, ale naczelny i stojący za wszystkimi innymi) nie znajduję niczego dziwnego. Ale to już zapewne kwestia dla teologa.
Zdanie C.S. Lewisa z „Listów starego diabła do młodego” przytaczane jest niezmiernie często, mocno jednak wiąże się z opisywaną przeze mnie sytuacją. Powtórzę więc jego znaną powszechnie opinię: „Jeśli chodzi o diabły, istnieją dwa równie wielkie, a równocześnie przeciwstawne sobie błędy, w które może popaść nasze pokolenie. Jednym z nich jest niewiara w ich istnienie. Drugim wiara i przesadne, a zarazem niezdrowe interesowanie się nimi”. Wydaje się niezmiernie ważne, by chcąc przeciwdziałać jednej z tych tendencji, nie dokonać wahnięcia w przeciwną stronę.