W Internecie pojawił się plakat autorstwa Andrzeja Wieteszki, który przygotował go – jak sam pisze – „w związku z narastającą fala ataków rasistowskich w Białymstoku”. Na białym tle jest tylko jedno słowo – „GOSCINNOŚĆ” napisane dwoma kolorami: GOŚC – kolorem czarnym, INNOŚĆ – fuksją. Ta gra słowami w słowie „gościnność” sugeruje ciekawe znaczenia: inny to gość, a wobec inności obowiązuje gościnność. Kim jest ten „inny”, który do nas przychodzi? Wróg to potencjalny czy przyjaciel? Gość czy nieprzyjaciel?
Jak podają słowniki etymologiczne, polskie słowo „gościniec” w znaczeniu ‘bita droga, szosa’ był obecny w polszczyźnie od XVI w. i pochodzi od starosłowiańskiego przymiotnika „gostin”, tzn. ‘należący do gościa („gost”), cudzoziemca’. Jednak już w XV w. gościniec funkcjonuje jako synonim karczmy, gospody, domu gościnnego, czyli miejsc często goszczących przybyszów. Z rosyjskiego język polski przejął na przełomie XVII i XVIII w. jeszcze jedno znaczenie ‘podarek z podróży’. Zdarza się i dzisiaj, że z uczty czy uroczystości, np. wesela gospodarze dają swoim gościom właśnie gościniec, czyli posiłek na drogę, do domu. Drogą – gościńcem przychodził więc gość.
Polski „gość” ma swoich odpowiedników w innych językach. Jest przecież niemiecki „Gast” i łaciński „hostis”. Pierwotnie słowo to – jeszcze w formach praindoeuropejskich – oznaczało ‘człowieka obcego, przybysza’, przy czym w jednych językach gościem nazywano ‘osobę pożądaną, oczekiwaną, która przybyła w odwiedziny’, a w innych – ‘wrogą, niepożądaną, nieprzyjaciela’. Polszczyzna z innymi językami słowiańskimi należy do tej pierwszej grupy. Gościńcem przychodzi do nas gość – ktoś oczekiwany. Znaczenie łacińskiego „hostis” poszło w tym drugim kierunku: ‘obcy, nieprzyjaciel, przeciwnik’. Dla mieszkańca starożytnego Rzymu obcy, czyli ten, który mieszkał poza limes – poza granicą imperium był potencjalnym wrogiem. Warto też zauważyć, że łacina zna słowo brzmiące bardzo podobnie – „hospes”, które znaczy tyle, co ‘gość, gospodarz, przyjaciel’, od którego pochodzi „hospitalitas” czyli ‘gościnność’, a od tej niedaleko już do naszych hosteli, hoteli, hospicjów i szpitali, będącymi miejscami różnorakiej formy gościnności.
Niemieckie słowniki etymologiczne słowo „Gast” tłumaczą często przez przymiotnik „fremd”, tzn. ‘obcy, cudzy, dziwny’. Z kolei francuskie słowo „étranger” używane na określenie obcokrajowca ma ten sam źródłosłów co „étrange”, a pochodzi z łacińskiego „extraneus”, tzn. ‘zewnętrzny, obcy, zagraniczny’. Sam przedrostek „extra-” wskazuje na coś co jest ‘poza’ czy ‘na zewnątrz’. Oczywiście stąd wywodzić się będą angielskie słowa „strange” – ‘dziwny, niezwykły, obcy’ oraz „stranger” – ‘obcy, nieznajomy, przybysz’. Tutaj też sytuuje się triada słów włoskich: „strano” – ‘dziwny, osobliwy’, „estraneo” – ‘obcy’ oraz „straniero” – ‘cudzoziemski’.
Jak widać, o ile łacina wskazywała na cechę potencjalnej wrogości obcego, o tyle francuski, włoski czy angielski kojarzą go z dziwnością, innością, niezwykłością, z czymś nietypowym, osobliwym. Zresztą podobnie było w grece, gdzie „ksenós” (stąd ksenofobia) używane na oznaczenie ‘obcego, dziwnego, niezywczajnego’ ma w sobie cząstkę „kse”, która według niektórych wykazuje pokrewieństwo z łacińskim „ex-”. Doczytałem także, że z kolei w j. arabskim „obcy” (al ajnabi / al aja’nib) – inaczej niż w językach pokrewnych łacinie – nie oznacza „tego spoza nas”, ale „tego obok nas”, co wskazywałoby na bardziej przyjacielski stosunek do obcych niż się wydaje (niech mnie poprawi jaki specjalista, jeśli jest inaczej).
Na koniec powróćmy jeszcze do naszego gościńca. Wspomniałem wyżej, że w językach słowiańskich gość łączy się z drogą. Wskazuje to na pozytywne konotacje drogi, po której przychodzi potencjalny przyjaciel, ktoś pożądany i oczekiwany. Droga przecież nie kojarzy się jedynie z przyjściem, ale i odejściem. Tak będzie choćby w przypadku włoskiego zwrotu „andare via”, czyli ‘odchodzić’. Także niemieckie słowo „der Weg”, użyte na oznaczenie drogi, wskazuje na odchodzenie. Przecież jest czasownik „weggehen”, czyli ‘odchodzić’, a i samo „weg!” znaczy tyle co ‘precz!’. Chciałoby się powiedzieć, że po niemieckiej drodze głównie się odchodzi…
Jaka z tego konkluzja? Wizja świata odciska się w języku. L. Wittgenstein powiedział to mądrzej: „Granice mojego języka oznaczają granice mojego świata”. Nie było moim celem – choć trudno zignorować sam fakt – zwrócenie uwagi na te języki i nacje, które kojarzą obcego z innym czy z wrogiem. Nie dotyczy to tylko Niemców, ale także – jak widać – w jakimś sensie Włochów, Francuzów czy Hiszpanów. Obcość jest tam nacechowana innością, dziwnością, nietypowością. Zaskakująca może być ta bliskość wobec gościa ujawniająca się w języku arabskim, ale chyba tylko pozornie zaskakująca. Przecież wiele słyszeliśmy o semickiej gościnności, o której tak dużo w Biblii. Dzisiaj patrzymy na tę kulturę przez pryzmat wojny, terroryzmu, przemocy powiązanej z religią. A może język ujawnia prawdziwszą naturę tych ludzi, bardziej gościnną niż nam się wydaje?
Pisałem to z myślą o nas – Polakach. O naszej słowiańskiej naturze, która gościa nie utożsamia z wrogiem, na drogę patrzy jak na gościniec, po którym nadchodzi przyjaciel, a któremu z kolei – gdy będzie odchodził – trzeba będzie dać gościniec na drogę.