Zima 2024, nr 4

Zamów

Bluźnierstwo w świecie bez Boga

Bluźnierstwo zawsze towarzyszyło człowiekowi religijnemu. Było – paradoksalnie – wyrazem jego wiary. Co dzieje się jednak w świecie, w którym religia odgrywa mniejszą rolę, a odniesienie do Boga jest mniej powszechne? Panorama współczesnego świata pokazuje, że wciąż mamy do czynienia z aktami, które w kategoriach religijnych należy uznać za bluźnierstwo. W książce zatytułowanej „Bluźnierstwo. Od grzechu do przestępstwa” staram się ukazać proces, jaki dokonał się w rozumieniu bluźnierstwa i nadania mu znaczeń pozareligijnych: estetycznych i prawnych. Książka składa się z trzech części: Grzech – Transgresja – Przestępstwo. W kolejnych odsłonach pokazuję problemy, które pojawiają się współcześnie w religijnej, moralnej, artystycznej czy prawnej ocenie tego fenomenu, który bywa określany bluźnierstwem, profanacją, świętokradztwem czy znieważeniem tego, co święte. Mam nadzieję, że przytoczony poniżej fragment ostatniego rozdziału I części zachęci do nabycia książki i jej lektury.

Wesprzyj Więź

„Rozważania podjęte w pierwszej części książki prowadzą nas do następującej konkluzji: bluźnierstwo, świętokradztwo i profanacja mają rację bytu wyłącznie w świecie religijnym, to znaczy takim, gdzie funkcjonuje odniesienie do Boga, nadprzyrodzoności, ogólnie – tego, co święte. Co więcej, odniesienie to musi mieć swoją „kontynuację” w osobach, miejscach, rzeczach, czasach, gestach czy słowach, które tę relację do sfery świętej sygnalizują, a czasami wręcz umożliwiają. Ta relacja pozostaje nienaruszona tak długo dopóki to, co święte, traktowane jest właściwie, stąd też wynika zasada znana także w starożytnym Rzymie: Sancta sanctae tractanda sunt. Traktowanie tego, co święte, niezgodnie z jego naturą albo – co gorzej – przeciw jego naturze prowadzi nieuchronnie do przekroczenia normy moralnej polegającego na obrazie Boga, także wtedy, gdy nie dotyka się Go bezpośrednio (jak w bluźnierstwie przeciwko Jego imieniu), lecz jedynie pośrednio przez naruszenie tego, co Jemu poświęcone. Oddzielenie tak bardzo charakterystyczne dla wszystkiego, co przynależy do sacrum, z jednej strony pozwala na zachowanie należnego dystansu i szacunku, z drugiej – wyostrza wszelkie złe słowa, zły gest, zły czyn, którym chce się dosięgnąć tego, co święte. Ocena moralna radykalnie się komplikuje, gdy opozycja sacrum – profanum ulega osłabieniu, gdy sacrum znika z horyzontu człowieka, gdy jest ono coraz trudniej identyfikowalne albo gdy przybiera nowe, quasi-sakralne postaci i kształty. Według Tadeusza Zadykowicza „do wzrostu liczby aktów profanacji przyczynia się współczesna skłonność do zacierania granic między sacrum a profanum”.

Prawdziwość tej diagnozy zależeć będzie jednak od tego, z jakiej perspektywy dokonamy oceny tego zjawiska. Profanacji jest więcej wcale nie dlatego, że więcej jest obecnie – że tak powiem – prawdziwych bluźnierców, którzy dokonywaliby aktów profanacji, występując z pozycji wewnątrz religii, a więc z wnętrza sfery sacrum. Przeciwnie – coraz więcej jest takich bluźnierców, dla których wspomniana opozycja nie istnieje, w związku z czym akty te nie są postrzegane w kategoriach religijno-etycznych, tzn. jako profanacyjne czy świętokradcze – bo nie ma już sacrum – lecz najwyżej jako transgresja kulturowa.

Gdy w Europie toczyły się dyskusje dotyczące opublikowanych w prasie karykatur Mahometa, Jean Delumeau dobrze wyraził paradoksalność sytuacji: „muzułmanie oskarżają o bluźnierstwo ludzi, dla których coś takiego jak bluźnierstwo w ogóle nie istnieje”. Przekroczenie granicy sacrum – profanum, które często miało charakter tremendum, domagało się rytuału, aby mogło się poprawnie dokonać. Wtargnięcie w przestrzeń zarezerwowaną dla Boga i dla wszelkiej pochodzącej od Niego świętości poza rytuałem poddawane było surowej ocenie moralnej. W świecie, w którym sacrum zanika (chodzi oczywiście o pewien stan subiektywny, stan odbioru, a nie stan obiektywny), grzech bluźnierstwa i profanacji zastępuje się transgresją o charakterze kulturowym, gdzie kategorie etyczne zostają pomału wyparte przez kategorie estetyczne. Łatwiejsza do zobiektywizowania opozycja kategorii dobro – zło ustępuje miejsca o wiele bardziej subiektywnej opozycji piękne – brzydkie, pod warunkiem, że możliwe jest jeszcze to, co brzydkie. Tak więc także w domenie bluźnierstwa, świętokradztwa czy profanacji sztuka zastąpiła moralność”.

Podziel się

Wiadomość