W 2005 r., kilka miesięcy po wyborze obecnego papieża, stałem długo wieczorem na dachu budynku przy placu św. Piotra, patrząc w papieskie okna. Przyszła mi wtedy do głowy myśl, że ten papież – uważany za bardzo konserwatywnego – paradoksalnie będzie zapewne zapamiętany w historii przez jakąś nowatorską decyzję. Teraz myślę, że chodziło właśnie o dzisiejsze oświadczenie.
W przeszłości znaleźć można dwie wypowiedzi, w których obecny papież wskazywał na rezygnację biskupa Rzymu jako realną możliwość w naszych czasach. W maju 2002 r. w wywiadzie dla „Muenchener Kirchenzeitung” kard. Joseph Ratzinger – nie odnosząc się do sytuacji Jana Pawła II – powiedział: „Jeżeli papież widziałby, że już absolutnie nie może podołać wyzwaniu, wtedy oczywiście powinien zrezygnować”. Przed dwoma laty natomiast, w książce Światłość świata, Benedykt XVI mówił: „Gdy papież wyraźnie widzi, że fizycznie, psychicznie i duchowo nie może już dłużej poradzić sobie ze swoim urzędem, wtedy ma on prawo, a w niektórych sytuacjach nawet obowiązek, zrezygnować”. Wyjaśniał też w odpowiedzi na pytanie Petera Seewalda, że „ustępować można w momencie spokojnym albo gdy już po prostu nie daje się rady. Nie można jednak w niebezpieczeństwie uciec i powiedzieć, aby ktoś inny się tym zajął”.
Benedykt XVI przygotowywał więc nas do tej decyzji, ale jednak nikt chyba się nie spodziewał, że nastąpi to już teraz. Nie dało się bowiem zaobserwować żadnego gwałtownego pogorszenia stanu zdrowia papieża. A jednak… On nie ucieka w niebezpieczeństwie. Nie chowa się przed obowiązkami. Nie ze strachu podjął tę decyzję. Potrzeba było wielkiej odwagi, aby ogłosić tak poruszające wyznanie: „z powodu podeszłego wieku moje siły nie są już wystarczające, aby w sposób należyty sprawować posługę Piotrową, […] aby kierować łodzią św. Piotra i głosić Ewangelię w dzisiejszym świecie, podlegającym szybkim przemianom i wzburzanym przez kwestie o wielkim znaczeniu dla życia wiary, niezbędna jest siła zarówno ciała, jak i ducha, która w ostatnich miesiącach osłabła we mnie na tyle, że muszę uznać moją niezdolność do dobrego wykonywania powierzonej mi posługi”.
Taka decyzja Benedykta XVI budzi najwyższy szacunek. Wydaje mi się, że papież chce nam przez nią powiedzieć, że w tak szybko zmieniającym się świecie Kościół nie może tylko trwać, celebrować samego siebie. Nowe wino trzeba wlewać w nowe, a nie stare bukłaki. Potrzeba kreatywnej energii. Trzeba z nową mocą głosić Dobrą Nowinę. Trzeba tworzyć nową wizję Kościoła. W takich czasach potrzeba papieża silnego i dynamicznego. Nie lękajmy się! Stery Kościoła są w dobrych rękach. Rękach Najwyższego.