Drodzy w Chrystusie Panu, Drogi Tadeuszu!
Liturgia słowa jest zawsze spotkaniem ze Słowem Boga, ale Słowem Boga wziętym nie jakoś absolutnie, aby nie powiedzieć abstrakcyjnie, ale jako Słowo Boga Wcielonego. To Słowo wcielone – wcielone w życie moje i w życie innych ludzi, bliskich i dalszych, Kościoła i świata. Dziś tym medium, przez które Słowo przemawia do nas – z całym bogactwem i niezmienną wiecznością, i mieniącego się różnobarwnie konkretu ¬– jest Twoje życie.
Co zatem mówi nam Pismo? Daje program. Program realizacji miłości. Tego stałego, trwałego i aktywnego pragnienia dobra dla tego, kogo się kocha. By był dobry na miarę umiłowania go przez Boga i płynącej stąd godności swej natury. Jaka jest miłość, mówi nam święty Paweł. Jak ma być realizowana, dowiadujemy się od samego Chrystusa z Kazania na Górze. A gdy mówi przez Twoją osobę i Twoje życie, to najpierw narzuca się naszej uwadze błogosławieństwo dla „tych, którzy łakną i pragną sprawiedliwości”.
To nawet łączy się i z moim osobistym wspomnieniem – początkiem naszej przyjaźni. Wyjeżdżałem wtedy pierwszy raz za granicę, i to do Holandii. Poszedłem do ambasady holenderskiej załatwić sprawy wizowe i tam właśnie spotkałem tłum tych, którzy wyganiani byli z kraju. Tłum podniecony niepewnością. Ale przede wszystkim powietrze było wprost gęste od pytań: dlaczego? za co? znów? dlaczego ja? Spojrzenia pełne żalu, smutku, może czasem rozpaczy i wściekłości.
Po załatwieniu spraw w ambasadzie poszedłem po coś do KIK-u i tam natknąłem się na Tadeusza, którego do tej pory znałem tylko z widzenia i z przelotnych, zdawkowych kontaktów. Ale byłem wtedy tak nabuzowany, że wylałem na niego, czy raczej przed nim, cały mój żal, współczucie do tych ludzi, ale jak dziś widzę przede wszystkim złość, moje upokorzenie draństwem dokonywanym także w moim imieniu. Jak to widzę dzisiaj? To była złość z urażonej pychy. Przekłutej jak balon pychy, że jesteśmy tacy wspaniali, doskonali i szlachetni. I poczułem się, jakbym dostał po pysku. Spotkało mnie nie tylko zrozumienie, ale i porozumienie, a także wygaszenie całej mojej histerii. Wyszedłem z tej rozmowy umocniony i uspokojony. Praktycznie nauczyłem się, że niezależnie od szczytnych i kłamliwych haseł tych ludzi spotyka zło, bezwstydna krzywda. A miłość nie jest bezwstydna. Ale mogę i powinienem się wstydzić tego zła i nie jestem w tym sam. Muszę pamiętać, że „miłość nie unosi się pychą” i „nie unosi się gniewem”.
Fragment homilii wygłoszonej podczas Mszy pogrzebowej Tadeusza Mazowieckiego w warszawskiej katedrze św. Jana Chrzciciela, 3 listopada 2013 r. Pełny tekst – w kwartalniku WIĘŹ zima 2013 (dostępny także jako e-book).