Radio Wnet poprosiło mnie niedawno o komentarz w sprawie Asii Bibi, oskarżonej o bluźnierstwo przeciwko Mahometowi. Według relacji powodem oskarżenia były słowa: „Jezus Chrystus umarł za moje grzechy i za grzechy świata. A co zrobił Mahomet dla ludzi?”. Ta wypowiedź została uznana za bluźnierstwo. Przypadek Asii Bibi to splot bardzo wielu problemów: definicji bluźnierstwa w danej tradycji religijnej, karalności za bluźnierstwo i kompetencji państwa w sprawach o bluźnierstwo.
W komentarzach internatów dominuje przekonanie, iż Pakistanka została oskarżona za błahostkę, za mało znaczącą wypowiedź dotyczącą islamu. Trzeba jednak pamiętać, iż bluźnierstwo należy oceniać w ramach danej tradycji religijnej. Nie znam się na tyle na islamie, by dokonywać tutaj egzegezy tej wypowiedzi, musimy jednak przyjąć, iż taka wypowiedź może zostać uznana za wyznawców islamu za bluźnierczą, a więc złorzeczącą w odniesieniu do przedmiotu wiary muzułmańskiej, a w tym przypadku – do największego proroka, jakim jest Mahomet.
Asia Bibi została oskarżona i skazana na podstawie prawa państwowego. Można się domyślać, że jest to prawo, które respektuje islamski system moralno-prawny i jest pod jego silnym wpływem. W krajach tradycji chrześcijańskiej bluźnierstwo rozumiane jako przestępstwo przeciwko Bogu i wierze zasadniczo nie jest już traktowane jako przestępstwo w rozumieniu prawa państwowego. Trzeba jednak uczciwie powiedzieć, że także chrześcijańska Europa zna procesy o bluźnierstwo, które kończyły się okrutnymi karami: śmiercią, obcięciem języka, wygnaniem, galerami. Było tak jeszcze w wieku XVIII. W Polsce publiczne bluźnierstwo przeciwko Bogu było penalizowane na podstawie kodeksu karnego z roku 1932, choć oczywiście kary były daleko mniej okrutne: grzywna czy pozbawienie wolności na kilka lat.
Piszę o tym dlatego, że tu i ówdzie pojawiają się wezwania do przywrócenia karalności bluźnierstwa przeciwko Bogu i zaostrzenia kar w przypadku innych tzw. przestępstw religijnych, np. obrazy uczuć religijnych. Do czego może prowadzić taka tendencja pokazuje przypadek Asii Bibi. Państwo, które chciałoby bronić doktryny religijnej, musiałoby dostosować system kar do katalogu błędów, herezji i czynów świętokradczych. Jakie to trudne, widać w przypadku wymierzania kar w innych, a jakoś pokrewnych przestępstwach. Dziewczyny z Pussy Riot za swój „występ” w soborze Chrystusa Zbawiciela dostały wyrok 2 lat w kolonii karnej o ogólnym rygorze. Doda za „naprutych winem i palących jakieś zioła” – grzywnę w wysokości 5 tys. złotych. Który z tych czynów ma najbardziej bluźnierczy charakter i który jest najbardziej obraźliwy – nie mam odwagi diagnozować. To, co dla jednych jest błahe, dla drugiego jest bluźnierstwem. To, co dla jednych jest banalne, obraża uczucia religijne innych.
Nie, nie usprawiedliwiam decyzji pakistańskiego sądu. Okrucieństwo zadeklarowanej kary jest nie do przyjęcia i trzeba podjąć wszelkie wysiłki, by nie została wykonana. Ani nie twierdzę, że występ rosyjskich dziewcząt nie miał charakteru znieważającego chrześcijańskiej świątyni. Ani też, że Doda może bezkarnie obrażać tych, którzy wierzą, że Biblia jest słowem Boga. Chcę jedynie pokazać meandry, w które wkracza człowiek, gdy chce karać ludzi za to, że – rzeczywiście bądź rzekomo – obrazili Boga. To bardzo niebezpieczne być oskarżycielem w procesie Bóg versus bluźnierca.