Pożegnanie o. Jacka Bolewskiego. Głęboka modlitwa. Ponad 100 księży, olbrzymi kościół św. Andrzeja Boboli wypełniony ludźmi.
Poruszająca homilia o. Dariusza Piórkowskiego o obumieraniu Bolewskiego dla siebie i o mistycznym wymiarze życia jezuity zmarłego na białaczkę. Ten wybitny teolog godzinę dziennie, a ostatnio nawet więcej, poświęcał na modlitwę Jezusową – powtarzanie imienia Jezus. W ostatnich dwóch latach powtarzał po prostu: „Jezus mój”. Gdy pytano Bolewskiego, w jaki sposób znajduje czas i siły, by czytać (a był erudytą), odpowiadał, że to dzięki modlitwie.
Przypomniała mi się w tym kontekście jedna z jego książek zatytułowana „Chrześcijaństwo opty-mistyczne”. Nadzieja dla chrześcijaństwa tkwi w jego wymiarze duchowym – uważał Bolewski.
W naszym wydawnictwie mieliśmy zaszczyt opublikować trzy jego książki: „Objawienie Szekspira”, „Głębia Goethego”, „Mit i prawda kultury”. Jeszcze wcześniej, w rozmowie do książki „Dzieci Soboru zadają pytania” mówił nam: „Liczbowo chrześcijanie nie będą w przyszłości na pewno najliczniejszą grupą. Ale również w Ewangelii widać, że nie chodzi o ilość, tylko o jakość. Chrześcijanie mają być solą ziemi, a przy soli nie jest ważna wielka ilość, ale to, żeby pozostała solą. W przyszłości chrześcijaństwo może osiągnąć mniejszościowy status w skali globalnej, ale nie znaczy to wcale, że będzie regres. Być może chrześcijaństwo wówczas pełniej odnajdzie swoje miejsce w świecie – nie jako religia triumfująca, która dominuje cywilizacyjnie i oczekuje, aby inni się do niej przyłączyli, lecz będzie w spojrzeniu na siebie bardziej pokorne” (zob. tutaj).
W homilii D.Piórkowski wspominał, że gdy kiedyś przyszedł do o. Jacka ze swoimi trudnościami, usłyszał w odpowiedzi: „To nie droga jest trudna. To trudności są drogą”… Dobrze spotykać ludzi, którzy są mądrzy i wiedzą, i duchowością.
PS.
Przez ponad pół roku, jak widać, zamiast „lepiej krótko niż wcale” praktykowałem w tym blogu zasadę „lepiej wcale”. Mam nadzieję, że to jednak ulegnie zmianie.