Świat rozszczepiony nagle na antyfaunę i przeciwrośliny, czas podzielony na antyponiedziałki i przeciwweekendy. Po śniadaniu antykawa czy przeciwherbata? Świta już, antynoc walczy o swoje z przeciwdniem. Przeciwmnisi patrzą ze zdziwieniem na antyświeckich, którzy zapraszają ich na swój karnawał.
Na „Karnawał z mnichami” nie będziemy się mogli wybrać do kina. Wbrew pozorom nie jest to tytuł horroru ani parodii filmów grozy z Lesliem Nielsenem w roli głównej. Benedyktyni z Tyńca takim hasłem reklamują rekolekcje organizowane w zakonie w dniach 20-22 lutego. W notce promocyjnej czytamy, że stanowią one „rozwinięcie cieszącego się ogromnym powodzeniem Antysylwestra”.
Antysylwester ów zorganizowany został już po raz czwarty, przyciągając blisko 100 osób możliwością wejścia w nowy rok w atmosferze skupienia i refleksji. Szczytne to założenia i jeśli komuś bliższe od taneczno-hucznej ekspresji są formy wyciszone, kontemplacyjne, dobrze, że otrzymuje taką propozycję. Włoski sceptycyzmu sztywnieją mi jednak na całym ciele przejechane dźwiękiem tej retoryki akcentującej bycie „anty”.
„Sylwester jest wymysłem złym i ohydnym, światowym tworem, sidłami złego” – zdaje się on krzyczeć. „Ci, którzy tego dnia się bawią, płakać będą i żałować” – grzmi przedrostek „anty”. Zapewne nikt z organizatorów tynieckich rekolekcji nie myśli w ten sposób, hasło reklamowe zaczęło już jednak żyć. Padło raz i wywija w swym manichejskim tańcu, wpisując się w poglądy najbardziej stereotypowe, podziały na zły świat i garstkę prawych, którzy swą doskonałością ratować będą Sodomę.
Rzuciliśmy swoje „anty” i nie ma już miejsca na przyznanie, że głośne świętowanie to również doskonały pomysł, że wspólna zabawa może być piękna, zbliżająca, budująca, że jedni akurat potrzebują ciszy, inni zaś będą w tym czasie śmiać się, żartować, tańczyć i hałasować, że nic w tym złego, bo ludzie są różni i różne są ich potrzeby. To tylko marketingowa niezręczność czy pozostałości pewnego typu myślenia, przygotowanego szczególnie na węszenie grzechu, mniej zaś na budowanie spójnej wizji życia, w której miejsca starczyłoby i na „taniec”, i na „różaniec”?
Spójrzmy przez szkiełko tej retoryki. Świat rozszczepiony nagle na antyfaunę i przeciwrośliny, czas podzielony na antyponiedziałki i przeciwweekendy. Po śniadaniu antykawa czy przeciwherbata? Świta już, antynoc walczy o swoje z przeciwdniem. Przeciwmnisi patrzą ze zdziwieniem na antyświeckich, którzy zapraszają ich na swój karnawał. Czyżby wspólnie mieli tam powtarzać gesty z filmu Monty Pythona?
Starczy! Na koniec wyskoczmy z tego antyprzekazu. Jak informują znajomi korzystający z rekolekcji w Tyńcu, benedyktyni mają naprawdę wiele do zaoferowania.