Jesień 2024, nr 3

Zamów

O kosmosie i chaosie, porządku i nieporządku

„Oto wyzdrowiałeś; już nigdy nie grzesz, aby ci się coś gorszego nie stało” (J 5,11) – te słowa skierowane do uzdrowionego paralityka zawsze wywoływały we mnie niepokój. Jakby nie było, Jezus sugeruje jakiś związek istniejący między stanem grzechu a chorobą, czyli nieszczęściem. Brzmi jak przestroga: Będziesz grzeszył, to znów Ci się pogorszy.

Na szczęście, są jeszcze inne wypowiedzi Jezusa mówiące o związku między grzechem a nieszczęściem. Gdy uczniowie przyprowadzili do Niego niewidomego od urodzenia, zapytali wprost: „Kto zgrzeszył, że się urodził niewidomy? On czy jego rodzice?”. Jezus wówczas odpowiada: „Ani on nie zgrzeszył ani jego rodzice, ale stało się tak, aby objawiły się na nim sprawy Boże” (J 9,2-3).

No i jeszcze jedna wypowiedź Jezusa, sytuująca się gdzieś pośrodku. „Czyż myślicie, że ci Galilejczycy byli większymi grzesznikami niż inni mieszkańcy Galilei, że to ucierpieli? Bynajmniej, powiadam wam; lecz jeśli się nie nawrócicie, wszyscy podobnie zginiecie. Albo myślicie, że owych osiemnastu, na których zwaliła się wieża w Siloam i zabiła ich, było większymi winowajcami niż inni mieszkańcy Jerozolimy? Bynajmniej, powiadam wam; lecz jeśli się nie nawrócicie, wszyscy tak samo zginiecie” (Łk 13,2-5).

No więc jak to w końcu jest? Bezpośredni związek między grzechem a cierpieniem wydaje się bardzo logiczny. Cierpienie to słuszna kara za grzechy. Ale tej teorii przeczy choćby historia sprawiedliwego Hioba, o którym Jan Paweł II pisał tak: „Znana jest historia tego sprawiedliwego człowieka, który bez żadnej ze swojej strony winy zostaje doświadczony wielorakim cierpieniem. Traci majątek, synów i córki, wreszcie zaś sam zostaje dotknięty ciężką chorobą. W tej straszliwej sytuacji pojawiają się w jego domu trzej starzy znajomi, którzy – każdy w innych słowach – starają się przekonać go, że skoro dotyka go tak wielorakie i tak straszliwe cierpienie, zatem musiał dopuścić się wielkiej winy. Cierpienie bowiem – mówią – przychodzi na człowieka zawsze jako kara za przestępstwo; zostaje ono zesłane przez bezwzględnie sprawiedliwego Boga i znajduje swoje uzasadnienie w porządku sprawiedliwości” (List Salvifici doloris, n. 19).

Próbę znalezienia odpowiedzi podpowiedziała mi znajoma z FB (Ewelina Gajos), która podrzuciła kiedyś myśl św. Hildegardy z Bingen: „Kiedy człowiek grzeszy, cierpi kosmos”. A chodziło o trzęsienie ziemi i tsunami w Japonii. Nie do końca się wówczas zgadzałem z interpretacją tych wydarzeń za pomocą tej maksymy. Przecież trzęsienia ziemi i tsunami istniały daleko wcześniej niż na ziemi pojawił się człowiek, a przez niego grzech wszedł na świat.

Z czasem myśl Hildegardy zaczęła do mnie docierać. Kosmos to oczywiście wszechświat, ale pierwotnie słowo „kosmos” znaczy w grece tyle co ‘ład, porządek, szyk’. Jego przeciwieństwem jest „chaos”, czyli ‘nieporządek, nieład’, kolokwialnie – ‘bałagan’. O ile więc nie można łączyć konkretnego grzechu z konkretnym złem jako karą (to jest za tamto), o tyle można i trzeba powiedzieć, iż skutkiem, konsekwencją grzechu jest stan, w którym cierpi kosmos, tzn. cierpi ład, porządek, stając się chaosem – nieładem, nieporządkiem. Konsekwencją grzechu jest przemiana kosmosu w chaos, porządku w nieporządek, zarówno w nas samych, jak i w naszych relacjach do Boga, do ludzi, w naszych relacjach społecznych, wspólnotowych, eklezjalnych, a także w naszych relacjach do natury. Grzech rani dookoła. Grzech „bałagani” dookoła i chyba nie trzeba na to przytaczać zbyt wielu przykładów. Wystarczy zobaczyć, jakie spustoszenie czynią zdrada czy kłamstwo, dotykając całe rodziny.

Wesprzyj Więź

Proces nawrócenia jest więc mozolnym przywracaniem kosmosu, mozolnym przywracaniem ładu i porządku we wszystkich tych sferach, gdzie grzech doprowadził do powstania chaosu. Przecież stwórcze działanie u początków polegało na wprowadzaniu kosmosu w chaos, porządku w bezwład. Nawrócenie trzeba widzieć w tym porządku stwórczym i jednocześnie w porządku zbawczym.

O ile jednak chaos potrafimy (z diabelską pomocą) poczynić sami, o tyle przywracanie kosmosu jest czynnością Boga. Przecież porządkowanie świata: czy to pierwotne – stwórcy, czy to odkupieńcze dokonuje się wyłącznie Bożym działaniem. Dlatego potrzebny był krzyż, na którym Jezus wyciągnął ręce pomiędzy niebem a ziemią, porządkując tym samym sprawy między człowiekiem a Bogiem. Dlatego potrzebny jest sakrament pokuty, w którym dokonuje się przywracanie porządku. Dlatego – być może – będzie potrzebny ogień miłości miłosiernej w czyśćcu, by ostatecznie uporządkować nasze życie zanim wkroczymy w nowy kosmos – nową ziemię i nowe niebo.

Myślę, że tak właśnie trzeba czytać to ewangeliczne wydarzenie. Jezus przywraca porządek w życiu chromego i jednocześnie przestrzega przed powrotem do stanu chaosu.

Podziel się

Wiadomość