Zaintrygowała mnie wczoraj zadziwiająca zbieżność w sposobie formułowania opinii w dwóch różnych sprawach przez dwie bardzo różne od siebie osoby.
1. „Jan Gross w swojej książce być może przesadza z uogólnieniami i zbyt daleko idącymi wnioskami. Sęk w tym, że w sumie pisze prawdę” – czytam w bieżącym numerze „Wprost” o książce „Złote żniwa”, która ma zostać opublikowana dopiero za kilka tygodni. Słowa te towarzyszą rozmowie z Barbarą Engelking-Boni z Centrum Badań nad Zagładą Żydów w PAN. Nie padają wprost w wywiadzie, lecz są jego dobrym odredakcyjnym streszczeniem.
2. „Mroczny to obraz. I choć można przyjąć, że jest on nieco przejaskrawiony, to niestety wygląda bardzo wiarygodnie” – pisze Tomasz Terlikowski na portalu Fronda.pl o filmie „Mgła” Joanny Lichockiej i Marii Dłużewskiej zaprezentowanym w Warszawie i dołączonym do „Gazety Polskiej”.
Książka dotyczy postawy Polaków wobec Żydów „na obrzeżach Holokaustu”, film dotyczy katastrofy smoleńskiej. I książkę, i film komentują osoby bliskie ideowo autorom dzieł. W jednym i drugim przypadku otwarcie mówią o świadomej prowokacyjnej przesadzie czy przejaskrawieniach dokonanych przez autorów – pomimo to jednak dzieło zachwalają.
Dziwne to dla mnie rozumowanie. Przejaskrawienia nie są przecież wiernym przedstawieniem rzeczywistości – lecz właśnie przejaskrawieniami. Wnioski zbyt daleko idące nie są wnioskami słusznymi – lecz właśnie zbyt daleko idącymi. Przesadzone uogólnienia nie są prawdziwe – lecz właśnie przesadzone. Medium is the message. Przejaskrawienia nie mogą być wiarygodne, a świadoma prowokacja w oskarżeniu wywołuje przesadne reakcje obronne.
Zdecydowanie wolę taki rodzaj opowieści o historii – zarówno tej sprzed ponad 60 lat, jak i tej sprzed 9 miesięcy – w których nie będzie świadomej prowokacji, zaplanowanej przesady, krzywdzących uogólnień i zniekształcających przejaskrawień. Wolę dzieła nie oskarżycielskie, lecz sprawiedliwe.
PS 1.
Żeby było jasne: „Mgły” jeszcze nie widziałem, „Złotych żniw” jeszcze nie czytałem – nie piszę więc o tej książce i o tym filmie, lecz o tym, jak są przedstawiane od strony metodologicznej, nawet przez swych zwolenników.
PS 2.
Opublikowane fragmenty książki Grossa i wypowiedzi samego autora wskazują, że (uwaga: hipoteza robocza przed lekturą…) odbiorę tę książkę podobnie jak „Strach”. A co myślałem o „Strachu” – można przeczytać tutaj.