Promocja

Jesień 2024, nr 3

Zamów

Czy teologia nadąża za socjologią?

Okładka tej książki trafnie pokazuje jej tematykę. Widzimy na niej kościół (czytaj: Kościół) we współczesnym świecie. Jest widoczny, wyraźny, ale przygłuszony, już nie dominuje nad krajobrazem, nad życiem publicznym tego świata. Są wyższe budynki; obok wieży kościelnej pojawił się też minaret. W świecie idei, także w świecie religii, trwa konkurencja.

ks. Andrzej Draguła, Ocalić Boga

Co w tej sytuacji robić? To pytanie, które przyświeca tej książce.

Można próbować dążyć do przywrócenia świata, w którym nad krajobrazem wyraźnie dominowała katedra. Ale to niemożliwe. Zresztą – powiada autor – nawet, gdyby było to możliwe: czy warto? Czy o to właśnie nam, chrześcijanom, chodzi?

Można nie pozwalać, by wieże minaretów były wyższe od wież kościelnych. Albo w ogóle nie pozwolić na budowę meczetów. Ale czy naprawdę o to nam, chrześcijanom, chodzi, żebyśmy ograniczali swobodę religijną wierzących inaczej?

Jak zatem sprawić, żeby ludzie pracujący w tych wieżowcach, a mieszkający zapewne na przedmieściach tej okładkowej metropolii, przechadzający się ulicami pod tymi budynkami, nie tonęli w ciemności (widać ją na dole okładki), lecz dostrzegli światłość, jaką jest Jezus Chrystus, i poszli za Nim? Jak do nich docierać?

Jak wpływać na kształt tego świata, na jego kulturę, na jego prawo, na jego system wartości? Jak mają być obecne symbole religijne w życiu publicznym tego świata? Czy obecność symboli gwarantuje obecność tego, co te symbole oznaczają – tej Rzeczywistości z innego świata?

I jakie to wszystko ma konsekwencje w praktycznym życiu? Jak tym ludziom mówić o świętowaniu niedzieli? Czy przekonywać ich, że i piątek powinien być dniem szczególnym? Jak reagować, gdy na autobusach krążących po tym mieście można przeczytać „Boga prawdopodobnie nie ma. Dlatego przestań się martwić i ciesz się życiem”? Czy pokazywać im w telewizji to, mamy najświętszego – Eucharystię?

Dobrze, że refleksją na ten temat zajmuje się Andrzej Draguła. Jest to bowiem ksiądz, który: umie wierzyć, myśleć i pisać; chętnie podejmuje tematy trudne i kontrowersyjne; nie boi się wchodzić w spory; szanuje partnerów w sporze; umie rozróżniać: potrafi przyznać oponentowi rację, choćby częściowo, ale też nie zgodzić się z resztą jego poglądów; jest w swojej publicystyce przenikliwy, niebanalny i wszechstronny. Jak napisano o nim w nominacji do tegorocznej Nagrody Dziennikarskiej Ślad im. bp. Jana Chrapka: lubi pogranicza – religii i kultury, teologii pastoralnej i socjologii religii, kaznodziejstwa i reklamy; łączy wierność zasadom Ewangelii z otwartością na współczesność.

Wiele dał mu pobyt w Kanadzie. Znakomite te są teksty o sekularyzacji w Quebecu i inne liczne odniesienia do sytuacji w Kanadzie. Czytelnikowi narzucają się liczne porównania Quebecu z Polską: podobne przekonanie o unikalności wiary ludu quebeckiego; ścisły związek tożsamości narodowej i religijnej. Mimo to w ciągu jednego pokolenia nastąpiła tam radykalna laicyzacja. „Mieszkańcy Québecu przestawali być katolikami tak samo jak się nimi stawali, tzn. przez konformizm, a nie przez osobistą decyzję” – jak czytamy. Czy zatem i nam grozi coś podobnego? Czy jesteśmy skazani na tę samą drogę? Czy może się nam udać inaczej? A jednocześnie Quebec dzisiejszy to mozaika światopoglądowa. Dlatego mamy tu również (niezwykle kompetentnie) opisane przykłady sporów o kwestie tak dla nas egzotyczne, jak możliwość noszenia rytualnego sztyletu przez sikhów, zwłaszcza uczniów w szkole.

W jaki sposób Draguła patrzy na sekularyzację? Na pewno – co niektórych zaskoczy – nie wyłącznie negatywnie. Ktoś już mnie pytał po ukazaniu się tej książki, czy można w ogóle pisać o teologii sekularyzacji, skoro przynosi ona tylko zagrożenia dla wiary. Sekularyzacja nie oznacza jednak od razu bezbożności. Autor „Ocalić Boga” przekonuje, że wiary chrześcijańskiej nie można utożsamiać z cywilizacją chrześcijańską. Widzi szanse procesu sekularyzacji – na oczyszczenie chrześcijaństwa, na wiarę bardziej autentyczną, głębszą, bo nieoczywistą.

Nie zakłada jednak naiwnie, że jest to proces korzystny dla wiary, bo automatycznie wraz ze spadkiem liczby wierzących wzrośnie jakość wiary tych, co pozostaną w Kościele. „Ilość przechodzi w jakość” – tak uczyli marksiści. Tu mniejsza ilość miałaby przechodzić w większą jakość. Bzdura! I ilość, i jakość są ważne. Bo ważne jest zarówno to, ilu ludzi się odwołuje do chrześcijaństwa, jak i to, w jaki sposób to czynią. Ma zatem świadomość zagrożeń, jakie sekularyzacja niesie ze sobą.

Tematyka sekularyzacji to sfera, w której socjologia styka się z teologią. Ja mam za sobą jedne i drugie studia, więc ciekawi mnie to nieco. Moją uwagę przykuwa zwłaszcza zmiana myślenia o sekularyzacji, jaka nastąpiła w ostatnich dwudziestu latach w socjologii – a która nie znalazła jeszcze wystarczającego odzwierciedlenia w teologii.

Do niedawna powszechnie uważano, że im społeczeństwo bardziej nowoczesne, tym bardziej musi być świeckie. Obecnie socjologowie wycofują się z myślenia jednokierunkowego, uznając, że nie ma w tej dziedzinie determinizmów. Podważona została przyjmowana poprzednio za oczywistość uniwersalność zachodnioeuropejskiego modelu sekularyzacji. Ci, którzy przewidywali zmierzch religii, dostrzegają, że naukowa teoria okazuje się jedynie produktem swoich czasów, projekcją osobistych postaw naukowców. Być może nawet uczciwie byłoby powiedzieć, że oni wierzyli w sekularyzację…

Światowej sławy socjolog Peter Berger wyznał w 1997 roku: „Myślę, że błędem było to, co ja sam i inni socjologowie religii pisaliśmy w latach sześćdziesiątych o sekularyzacji. Zakładaliśmy, że sekularyzacja i modernizacja idą ręka w rękę: wzrost modernizacji przynosi wzrost sekularyzacji. Nie była to szalona teoria. Było nieco dowodów na jej poparcie. Ale uważam, że zasadniczo była ona mylna. Większość dzisiejszego świata z pewnością nie jest laicka, lecz bardzo religijna”. W 1999 roku pod redakcją Bergera ukazała się książka o desekularyzacji świata – „Desecularization of the World”.

Obowiązkową lekturą amerykańskich studentów socjologii stał się także artykuł Rodneya Starka „Śp. sekularyzacja”, opublikowany w 1999 r. w fachowym kwartalniku „Sociology of Religion”. Autor apelował: „Raz na zawsze zadeklarujmy koniec socjologicznej naukowej wiary w teorię sekularyzacji, uznając, że była ona owocem myślenia życzeniowego […] pora złożyć doktrynę sekularyzacji w grobie fałszywych teorii i wyszeptać nad nią: «niech odpoczywa w pokoju»”.

Teorię sekularyzacji niewątpliwie łatwiej jest odrzucać w Stanach Zjednoczonych, które należą do najbardziej religijnych krajów świata zachodniego, trudniej w Europie. Właśnie dlatego jednak najbardziej interesującym pytaniem w dzisiejszej socjologii religii jest nie próba wyjaśnienia źródeł islamskiego fundamentalizmu, lecz wyjaśnienie odmienności Europy zachodniej. Z pewnością sytuacja religijna zachodniej części naszego kontynentu nie może już być uważana za laboratorium przyszłości świata, lecz za sytuację wyjątkową i niepowtarzalną.

Socjologowie mówią zatem obecnie, że nie ma jednego obowiązkowego modelu sekularyzacji. Dlatego przypadek Polski jest tak interesujący. Nie na zasadzie mesjanistycznej: że Polska odmieni świat cały, ale socjologicznie – bo Polacy mogą pokazać, że i w Europie modernizacja nie musi wiązać się z sekularyzacją. Dlatego tak ciekawe są dla nas spory w innych krajach o miejsce religii w społeczeństwie, które Andrzej Draguła tak ciekawie opisuje i komentuje w książce „Ocalić Boga”.

Jest to arcyciekawe także z punktu widzenia teologicznego. Sobór Watykański II zrezygnował bowiem z budowania społecznej roli Kościoła na fundamencie relacji z narodem (model chrzczenia całego narodu na życzenie władcy) czy z państwem (model państwa katolickiego). Nie wypracował jednak dobrego całościowego nowego modelu, podał jedynie jego zręby. Niektórzy zinterpretowali to wyraźnie jako „prywatyzację” chrześcijaństwa i zgodę na rezygnację z wpływu na życie publiczne.

Znamienne, że niektórzy teologowie bardziej i na dłużej uwierzyli w nieuchronność szybkiej laicyzacji niż socjologowie. I to bardzo różni teologowie. Myślę tu o Karlu Rahnerze, skądinąd bardzo mi bliskim, który jednak pod tym względem przyjmował za pewnik, że przyszłością Kościoła jest z pewnością sytuacja diaspory. Myślę o przywoływanym przez Dragułę Harveyu Coxie, który marzył o chrześcijaństwie całkowicie niereligijnym. Ślady tego myślenia znajduję także u Benedykta XVI, który dość często mówi o przyszłości Kościoła jako małej łodzi na wzburzonych falach. Znaczące jest to, że mówi o łodzi małej…

Skoro jednak socjologowie zmienili paradygmat myślenia o sekularyzacji, to trzeba, by i teologowie przemyśleli swoją wizję sekularyzacji. Nie da się już wierzyć, że może ona mieć tylko dobre strony. Gołym okiem widać zjawisko, które nawet myśliciel chrześcijański tak życzliwy współczesnemu światu, jak ks. Tomáš Halík, nazywa „duchową autokastracją współczesności”.

Potrzeba zatem nowego myślenia teologicznego, które będzie potrafiło połączyć główne założenie teologii sekularyzacji – że można widzieć w niej szansę, a nie tylko zagrożenie – ze świadomością realnych niebezpieczeństw tego procesu, zwłaszcza całkowitego wyparcia religii ze sfery publicznej i „wyprania” ludzkiej świadomości z wyobrażeń religijnych.

W tym celu, moim zdaniem, należy – inaczej niż w teologii sekularyzacji z lat siedemdziesiątych XX wieku – nie rezygnować z wpływania na kulturę i prawo. Takie zamiary porzucano, jak się wtedy mówiło, aby nie dążyć do sakralizacji świata. I słusznie! Tyle że porzucenie marzeń o sakralizacji świata nie powinno oznaczać rezygnacji z pragnienia uświęcenia go. Uświęcanie to przecież nie samo co sakralizacja! Dominikanin Marie-Dominique Chenu napisał: „Gdy to, co świeckie przechodzi w coś sakralnego, tym samym przestaje być świeckie; gdy staje się święte, świeckim pozostaje”.

To jest właśnie niedokończone zadanie II Soboru Watykańskiego, które jest wciąż przed nami – stworzyć nowy model społecznej roli Kościoła, chrześcijaństwa i chrześcijan, który opiera się na relacji ze społeczeństwem obywatelskim.

Książka „Ocalić Boga” jest, w moim przekonaniu, krokiem w tym kierunku. A z pewnością pierwszą poważną polską publikacją teologiczną na ten temat od lat. Dzięki takim publikacjom, dzięki takim autorom będzie się przybliżał nowy model społecznej roli chrześcijaństwa: oparty już nie o naród, nie o państwo, nie o jednostkę, lecz o społeczeństwo obywatelskie.

Wesprzyj Więź

Oczywiście, jak sam autor zaznacza w podtytule, są to dopiero szkice, czyli początek nowej teologii sekularyzacji. Ale to początek bardzo dobrej i bardzo potrzebnej teologii.

Książkę można nabyć, klikając: tutaj.

Ks. Andrzej Draguła, „Ocalić Boga. Szkice z teologii sekularyzacji”, Biblioteka WIĘZI, Warszawa 2010.

Podziel się

Wiadomość